Logo Przewdonik Katolicki

Nie dla eutanazji

Monika Białkowska
fot. JULIEN WARNAND/PAPEPA

Eutanazja i wspomagane samobójstwo zaczynają wymykać się spod kontroli. Z krajów, które je dopuściły, dobiegają informacje o nadużyciach. Lekarze i przedstawiciele religii coraz głośniej protestują.

Czym się różni eutanazja od wspomaganego samobójstwa definiuje Światowe Towarzystwo Medyczne. Podczas zakończonego w ostatnich dniach października zgromadzenia generalnego przypomniało ono, że eutanazja to „umyślne podanie przez lekarza substancji powodującej śmierć” lub „wykonanie zabiegu mającego spowodować śmierć” u pacjenta, który ma zdolność podejmowania decyzji i prosi o to. Wspomagane samobójstwo następuje, gdy na prośbę pacjenta mającego zdolność podejmowania decyzji lekarz przepisuje lub dostarcza mu substancje z zamiarem doprowadzenia do śmierci.
 
Niegodne miłości
Światowe Towarzystwo Medyczne podkreśla, że żaden lekarz nie może być zmuszany do udziału w eutanazji i wspomaganym samobójstwie ani też zobowiązany do podejmowania decyzji do tych działań się odnoszących. Przypomina jednocześnie, że każdy lekarz ma prawo odstąpić od leczenia, jeśli tego życzy sobie pacjent – nawet, jeśli skutkiem takiego odstąpienia byłaby śmierć. O tym, że żaden pracownik służby zdrowia nie może być nakłaniany ani zmuszany do przeprowadzania eutanazji mówią również przedstawiciele Kościołów i wyznań.
Przedstawiciele trzech monoteistycznych religii – chrześcijaństwa, islamu i judaizmu – podpisali pod koniec października deklarację, która nie ma precedensu. Jej inicjatorem był rabin Abraham Steinberg z USA, który z inicjatywą zwrócił się do papieża Franciszka. „Wspólna Deklaracja w kwestiach dotyczących końca życia” dotyczy odrzucenia eutanazji i wspomaganego samobójstwa. Przedstawiciele wszystkich trzech religii uznają te działania jako „wewnętrznie moralnie i religijnie złe”, które powinny być „zabronione bez żadnych wyjątków”. Jednocześnie deklaracja zachęca do tego, by wszystkim i wszędzie zapewniać profesjonalną opiekę paliatywną, by była ona wspierana przez ustawodawstwo i politykę tak, by eutanazji uniknąć. W najbliższym czasie deklaracja za życiem ma zostać podpisana przez przedstawicieli hinduizmu i buddyzmu.
Abp Vincenzo Paglia, prezes Papieskiej Akademii Życia zwraca uwagę, że nigdy wcześniej przedstawiciele religii monoteistycznych nie podpisali tak ważnej deklaracji na temat życia. Twierdzi, że jest to wydarzenie historyczne, które nie pozostawia złudzeń co to tego, czym w rzeczywistości jest eutanazja: jest zabójstwem, a nie „słodką śmiercią”. Abp Paglia nazwał eutanazję „gorzką zdradą miłości”. – Eliminowanie tych, których kochamy, nie jest godne miłości do człowieka – mówił.
 
Dzieci i mukowiscydoza
Powyższe deklaracje czytać trzeba między innymi w świetle ostatnich wydarzeń w krajach, w których o eutanazji nie mówi się już „czy”, ale wyłącznie „jak” i „dla kogo”. Coraz częściej bowiem dotyczy ona już nie tylko cierpiących fizycznie osób dorosłych, ale także dzieci albo osób w depresji.
Holenderscy lekarze w sprawozdaniu podpisanym przez 32 lekarzy trzech szpitali uniwersyteckich domagają właśnie się możliwości przeprowadzania eutanazji dla dzieci poniżej 12. roku życia. Sprawozdanie złożone zostało w parlamencie i jest pierwszym krokiem do zmiany prawa, które dopuszcza już w tym kraju eutanazję dzieci od pierwszego do 12. roku życia za zgodą rodziców. Lekarze uważają, że w 46 na 359 przypadków ciężko chorych młodych pacjentów eutanazja byłaby najlepszym rozwiązaniem. Eutanazja dzieci w Belgii legalna jest od 2014 r., najmłodsze poddane jej dziecko miało 9 lat i cierpiało z powodu guza mózgu, 11-latek umarł, bo chorował na mukowiscydozę.
 
Podaż rodzi popyt
W Holandii w 2014 r. eutanazji poddała się 47-letnia Gaby Olthuis, matka dwojga dzieci – po długiej walce, jaką o swoją śmierć stoczyła. Powodem był szum w uszach. Dźwięk, który słyszała przez kilkanaście lat był intensywny i bolesny: uznano, że to rodzaj niepełnosprawności, który mógł powodować depresję. Nawet miejscowe media alarmowały, że było to nadużycie holenderskiego prawa w sytuacji życiowej, którą trudno uznać za ostateczną. Zwracały jednocześnie uwagę, że nie jest możliwe stworzenie takich zabezpieczeń prawnych, które nie będą możliwe do obejścia – innymi słowy jeśli tylko prawo zostawi uchyloną furtkę, człowiek będzie potrafił przedstawić takie argumenty, które pozwolą mu ją sforsować i otrzymać śmiertelny zastrzyk.
– Zaczęliśmy oferować śmierć jako rozwiązanie medyczne nawet w przypadkach nieterminalnych. To problem. Słyszałem o ludziach, którym zaoferowano eutanazję, nawet jeśli o tym nie myśleli – mówił w mediach onkolog z Leuven, Benoit Beuselinck.
– Podaż eutanazji pobudza popyt. Widzimy, że dla rosnącej liczby ludzi eutanazja staje się domyślnym sposobem śmierci – przestrzega Theo Boer, protestancki etyk z Holandii.
 
Depresja
Obecnie w Belgii o eutanazję walczy 23-letnia Kelly. Dziewczyna nie miała dobrej relacji z matką, w domu czuła się niekochana i zdominowana przez ekstrawertyczną siostrę bliźniaczkę. Sytuacji nieśmiałej dziewczyny nie poprawiały ciągłe przeprowadzki. Czuła się samotna i odrzucona. Kiedy miała 18 lat, umarł jej ukochany dziadek. Nie mogła wtedy chodzić do szkoły, całymi dniami siedziała w toalecie i płakała. Podjęła próbę samobójczą. Cierpiała na zaburzenia odżywiania. Zaczęła się okaleczać. Uważa się za brzydką, mówi, że w lustrze widzi potwora. To wszystko motywuje ją do tego, by domagać się śmierci. Przekonuje przy tym, że jeśli nie uda jej się tego zrobić na drodze eutanazji, popełni samobójstwo. Na pytanie, czy wierzy, że może jeszcze znaleźć szczęście w życiu, odpowiada, że nie – nigdy. Chce po prostu, „żeby to wszystko się skończyło”.
Od czasów legalizacji eutanazji w 2002 r. w Belgii na tej drodze umarło 17 tys. osób. Około pół tysiąca z nich jako przyczynę podawało problemy ze zdrowiem psychicznym. W Belgii toczy się na ten temat dyskusja, eksperci obawiają się, że w przeciwieństwie do chorób fizycznych, diagnoza w przypadku chorób psychicznych jest zbyt subiektywna, by decydowała o tak kluczowej kwestii jak życie albo śmierć.
 
Ręka na moście
Głos trzech religii monoteistycznych w obronie życia jest ważny. Nie chodzi w nim wyłącznie o to, żeby wyartykułować Boże przykazania. Chodzi o pokazanie wszystkim, również niewierzącym, że każde życie ludzkie warte jest przeżycia, że człowiek cierpiący nie jest dla nas ciężarem, że z niego nie rezygnujemy, ale chcemy nadal otaczać go miłością.
Być może szkoda, że z Polski do światowego dyskursu o eutanazji nie przebija się historia Janusza Świtaja. To właśnie on w 2007 r. wprowadził temat eutanazji do debaty publicznej, składając wniosek do sądu. Był całkowicie sparaliżowany. Spastyczność mięśni powodowała ogromny ból. Miał coraz większe trudności z oddychaniem. Nie mógł wyjść z domu, nie miał nadziei na cokolwiek. Po nagłośnieniu sprawy Januszem Świtajem zainteresowała się Anna Dymna. Dziś mężczyzna skończył jedne studia i podjął następne, pracuje w Fundacji Mimo Wszystko, spotyka się z uczniami w szkołach, wyjeżdża w góry. Rozwija swoje pasje i nie myśli o śmierci. W jego sytuacji fizycznej nic się nie zmieniło: porusza tylko głową, nie oddycha samodzielnie, wymaga całodobowej opieki. Przez lata poprawiły się jednak możliwości wspomagania oddechu i uśmierzania bólu. Świtaj otrzymał również wsparcie pielęgniarki, rehabilitanta i asystenta osobistego. To wystarczyło, żeby chciał żyć i żeby jego życie stało się godne.
W tym właśnie kierunku powinien iść cywilizowany świat. Mamy dziś takie możliwości techniczne i medyczne, że eutanazja to wstyd i porażka ludzi, którzy zamiast wyciągać do cierpiącego rękę, pozwalają mu skakać z mostu albo wręcz sami go z niego spychają. Czy takiego chcemy społeczeństwa? Czy w takim świecie będziemy czuć się bezpiecznie?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki