Człowiek człowiekowi zgotował ten los
Zapewne ludzkość była przekonana, że potworności, jakie wymyśliła III Rzesza na czele ze swoim Füherem, są już tylko koszmarnym wspomnieniem przeszłości. Niestety, nie do końca tak jest. Koszmar powraca wraz ze słowem eutanazja. Jednak to nie Hitler był autorem nieludzkiego programu eutanazji, ale niemieccy profesorowie psychiatrii pracujący w uniwersyteckich szpitalach na terenie Niemiec. To właśnie oni jako pierwsi podjęli decyzję o odbieraniu życia chorym psychicznie pacjentom. W tym celu w swoich szpitalach skonstruowali komory gazowe, w których zabijano wpierw tylko swoich rodaków. Niemieccy profesorowie, którzy zaczęli zabawiać się w Pana Boga i decydować, kto ma żyć, a kto umierać, zaczęli następnie uśmiercać upośledzone dzieci. W ciągu pięciu lat zabili blisko 300 tysięcy swoich rodaków. W skutek ich „działalności” zarówno domy starców, jak i szpitale psychiatryczne stały się wkrótce puste. Niebawem wybuchła wojna, a Hitler w odpowiedzi na protesty swojego narodu na poczynania psychiatrów, komory gazowe przeniósł ze szpitali do obozów koncentracyjnych.
Casus Holandia
Machina zabijania ruszyła, i choć przez jakiś czas ludzkość opamiętała się, jej tryby znowu zaczęły się niebezpiecznie rozkręcać. We współczesnej Europie jako pierwsza eutanazję prawnie usankcjonowała Holandia, stało się to w roku 2002. Jednakże niemal oficjalnie ten śmiercionośny zabieg stosował tam od 1969 roku doktor Pieter Admiraal, zwany holenderskim ojcem chrzestnym eutanazji, a sądy na jego zabójcze praktyki systematycznie przymykały oko.
W świecie najwięcej kontrowersji budzi rozszerzenie holenderskiego prawa do eutanazji na osoby poniżej 18. roku życia, co doprowadziło do sytuacji, że o swojej śmierci mogą decydować już dwunastoletnie dzieci. Natomiast jeśli chodzi o młodsze dzieci, także noworodki, to choć oficjalnie ich eutanazja jest nielegalna, to de facto od czterech lat dopuszcza ją tzw. protokół z Groningen. Belgia była kolejnym państwem, w którym eutanazja została zalegalizowana. W ich ślady następnie poszła Szwajcaria, a rok temu także Luksemburg.
Według oficjalnych danych liczba eutanazji przeprowadzanych w Holandii systematycznie spada – o ile w 2000 r. stanowiły one 4 proc. wszystkich zgonów, o tyle pięć lat później 2 proc. Wydawałoby się, że jest to dobra wiadomość, niestety tak nie jest. Problem polega na tym, że w tym samym czasie wzrosła gwałtownie liczba nadużycia tzw. sedacji terminalnych. Pacjentowi podaje się podwyższone dawki silnych narkotyków, a następnie przestaje się go karmić i poić. Po kilku dniach chory umiera z głodu lub odwodnienia, ponieważ jest silnie odurzony narkotykami, nie wie, że umiera, więc nie reaguje. W Holandii nie jest żadną tajemnicą, że wielu lekarzy w ten sposób pozbawia życia pacjentów, gdyż dzięki temu nie muszą dopełniać uciążliwych i koniecznych formalności w przypadku oficjalnie zgłoszonej eutanazji. Jak donosi najnowszy raport BBC, na podobny „genialny” pomysł odbierania życia swoim pacjentom wpadli już również brytyjscy lekarze, dla których jest to także sposób na obejście obowiązującego w tym kraju zakazu dokonywania eutanazji. Według BBC blisko 17 proc. wszystkich zgonów w Wielkiej Brytanii poprzedzonych jest długotrwałym znieczuleniem terminalnym.
Polacy nie gęsi…?
Trudno wymazać z pamięci dramatyczny apel Janusza Świtaja, z jakim dwa lata temu zwrócił się do sądu o zezwolenie na eutanazję. Jego prośba o śmierć poruszyła wówczas całą Polskę, wywołała także dyskusję o eutanazji, która w naszym kraju jest prawnie zabroniona i traktowana jako przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Od tego czasu jednak - jak wynika z najnowszych badań CBOS-u - nasze zdanie w stosunku do eutanazji zmieniło się. Blisko połowa Polaków (48 proc.) jest zdania, że lekarze powinni spełniać wolę cierpiących nieuleczalnie chorych, którzy domagają się podania im środków powodujących śmierć. Zatem poziom akceptacji eutanazji wzrósł w porównaniu z rokiem 2007 aż o 11 punktów procentowych.
Zwolennicy eutanazji domagają się przyzwolenia na działania podobne do tych, jakie mają miejsce np. w Holandii, Belgii czy Luksemburgu. Z kolei przeciwnicy chcą jeszcze ostrzejszego karania tego typu praktyk, traktując je jako zwykłe zabójstwa, oraz domagają się wpisania zakazu eutanazji do Konstytucji RP.
Niewątpliwie człowiek współczesny ceni sobie swobodę decydowania o swoim losie we wszystkich jego wymiarach, również decydowania o własnym życiu. Postępujące wciąż dążenia do perfekcjonizmu i kwestia nieustannego podnoszenia tzw. jakości życia są silnie eksponowane. Zapewne dlatego też eutanazja cieszy się coraz większym przyzwoleniem społecznym także w tak katolickim kraju. Niezależnie jednak od faktycznych wyników - słusznie zauważa biskup Stanisław Budzik - czeka nas solidna praca uświadamiająca, że eutanazja nie jest – jak sugeruje grecki źródłosłów – „dobrą śmiercią”. Generalny sekretarz KEP podkreśla ponadto: „Eutanazja to zła śmierć, bo zabójstwo czy wspomagane samobójstwo, jest klęską człowieka, przekreśleniem miłości, ingerencją w święte, Boskie prawo życia. Prośba człowieka cierpiącego o skrócenie życia to dramatyczne wołanie o miłość, obecność, pomoc.(…) Spełnienie takiej prośby stanowiłoby potwierdzenie, że życie człowieka cierpiącego jest bezwartościowe, a jego cierpienie nie ma żadnego sensu”. Nie tego uczył nas Jan Paweł II 2 kwietnia 2005 roku. W encyklice „Evangelium vitae” przestrzegał świat – „Choć samo zjawisko eliminacji wielu ludzkich istot poczętych lub bliskich już kresu życia jest niezwykle groźne i niepokojące, głównie groźny i niepokojący jest fakt, że nawet ludzkie sumienie zostaje jak gdyby zaćmione przez oddziaływanie wielorakich uwarunkowań i z coraz większym trudem dostrzega różnicę między dobrem a złem w sprawach dotyczących fundamentalnej wartości ludzkiego życia”.
Eutanazja a statystyki
ks. dr hab. Marian Machinek z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, wykładowca teologii moralnej oraz wybranych zagadnień bioetyki.
- Badanie CBOS-u na temat akceptacji eutanazji może być uznane za sygnał przemian w świadomości moralnej Polaków, chociaż zawsze pozostaje pytanie, na ile jednorazowa ankieta z udziałem tysiąca respondentów może być rzeczywiście uznana za reprezentatywną. Trzeba dostrzec z jednej strony specyfikę zadawanych pytań, z drugiej zaś – specyfikę niektórych komentarzy do wyników badania.
Jeśli chodzi o zadane respondentom pytania, to zawierają one istotną supozycję, która, jak się wydaje, nie pozostaje bez wpływu na udzielane odpowiedzi. Zgoda na eutanazję ma dotyczyć umierających, których bólu i cierpienia nie da się złagodzić. Tak zadane pytanie suponuje bezradność współczesnej medycyny wobec bólu umierających, co jest twierdzeniem w ogromnej większości przypadków nieprawdziwym. Gdyby nawet jednak tak rzeczywiście było, to należałoby zapytać, czy prośby o śmierć, wyrażonej przez terminalnie chorego, nie należałoby rozumieć raczej jako wołanie o złagodzenie bólu niż jako pragnienie zakończenia życia? W tym kontekście muszą dziwić komentarze, które widzą w wynikach tego badania wyraz wzrastającego pragnienia autonomii u kresu życia. W tego rodzaju komentarzach znika sytuacja terminalna i ból nie do zniesienia, a pozostaje jedynie autonomiczny pacjent, mający prawo do decydowania o własnej śmierci. Z przeprowadzonych badań wcale nie wynika akceptacja dla takiej postawy, gdyż pytania dotyczyły pewnej szczególnej sytuacji, a nie generalnie autonomii pacjenta u kresu życia. W ten sposób z akceptacji eutanazji w szczególnych i wyjątkowych sytuacjach wyprowadza się nieuprawnione wnioski odnośnie do generalnej zgody społeczeństwa polskiego na eutanazję.
W tego rodzaju komentarzach widać jednak coś bardzo istotnego: proces erozji postaw moralnych, który można było obserwować na przykładzie krajów, które dokonały prawnej akceptacji eutanazji: opór społeczny jest łamany opisami szczególnie drastycznych przypadków cierpień osób umierających, do których ma się odnosić ograniczona akceptacja eutanazji. Bardzo szybko jednak grupa ta zostaje poszerzona, a sama eutanazja jest traktowana jako prawo człowieka oraz godny podziwu wyraz jego odwagi i autonomii. W ten sposób zamach na własne życie staje się postawą godną szacunku, przy czym katalog szczególnych sytuacji, w których jest on do zaakceptowania, zostaje znacznie poszerzony aż po cierpienie psychiczne przy całkowitym zdrowiu cielesnym.
Mam pewne wątpliwości, czy gdyby inaczej sformułowano pytania, wyniki ankiety CBOS-u byłyby takie same. Zakładając jednak, że respondenci rzeczywiście chcieli wyrazić generalne poparcie dla prawa do eutanazji, mielibyśmy do czynienia z bardzo niepokojącym sygnałem, że logika cywilizacji śmierci ogarnia również serca części obywateli naszego kraju.