Logo Przewdonik Katolicki

Pozostawiam ten temat otwartym

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Jak co roku około pierwszego listopada wybucha debata wokół Halloween, przeszczepionego do Polski. I przyznam szczerze: ja utwierdzam się w swoim braku jednoznacznego zdania na ten temat.

Nie sądzę, żeby Amerykanie byli satanistami, ci spokojni, bogobojni, z prowincji. Nawet jeśli ich halloweenowe zwyczaje to jakiś refleks pogańskich kultów czy tradycji demonicznej, w tej wersji są po prostu próbą obłaskawienia śmierci, nadania jej trochę humorystycznego zabarwienia, co zdarza się i w naszej katolickiej kulturze. Przerzucanie tego do nas jest sztuczne, ale na tym polega globalizacja popkultury. Oskarżanie dzieci, które się tym ekscytują, a nawet dorosłych, którzy chcą im zrobić przyjemność, albo zaspokoić swój snobizm na zagranicę, że są narzędziem szatana, to absurd. Co nie znaczy, że nie warto o tym rozmawiać.

Jakiś problem jest, skoro nawet tak daleki od konserwatyzmu pisarz Jerzy Sosnowski uznał za stosowne przypomnieć, że my mamy inną tradycję, pełną powagi i zadumy, i niech tak zostanie. Aczkolwiek przypominam, że Halloween to nie sam pierwszy listopada, a wigilia Wszystkich Świętych, a potem są jeszcze Zaduszki. No i z ręką na sercu – te dzieci poprzebierane za diabły i śmierci naprawdę tak wielu osobom zakłócają poważny stosunek do piekła i grzechu, jak był łaskaw oznajmić pewien ksiądz? A my w ludowej kulturze nie mieliśmy podobnych przebieranek, nie biegały i u nas po wsiach, miasteczkach diabły i kostuchy? Biegały, tylko z okazji innych dat.
Pozostawiam ten temat otwartym. Zachęcałbym do trwania przy polskiej tradycji, ale bez melodramatycznego tonu, który sugeruje jakieś zasadnicze starcie o treść wiary. Coś innego zmartwiło mnie bardziej.

Oto w tym roku nagle wytoczono przeciw naszym zbiorowym wyprawom na cmentarz działa ekologiczne. Że znicze to plastik, a powinniśmy go unikać. Może i powinniśmy je ograniczyć, ale wizja zagłady Ziemi akurat z powodu zwyczaju palenia lampek to przesada. Może i warto odkładać zużyte znicze, żeby posłużyły raz jeszcze, ale można to robić dopiero po święcie. Po to je zapalamy, aby zostawić na grobach. A tak naprawdę mam wrażenie, że chodzi tu o coś innego.
Widzę w tym zakusy do przemodelowania naszych zwyczajów. Pewien liberalny duchowny zresztą przyznał się do tego otwarcie, doradzając już nie tylko niepalenie zniczy, ale pozostanie pierwszego listopada w domu. Naturalnie Zachód jest i tak przed nami. Tam żąda się rezygnacji z tradycyjnego grzebania zmarłych na rzecz urn z prochami. To podobno także wymóg ekologii. Czekam na wiarygodne badania, które wykażą  zasadniczy wpływ tradycyjnych cmentarzy i Zaduszek na klimat i stan matki Ziemi?
Boję się takiego likwidatorstwa podrzucanego przez światłe elity, które same mają problemy z przeżywaniem czegokolwiek. Towarzyszą temu memy i żarty wychodzące już poza ekologię. Oto Halloween ma być fajniejsze niż dawne obrzędy, bo to tradycyjni katole spieszący na cmentarz rywalizują między sobą wyglądem lampek i wieńców, kłócą się nad grobami albo przeklinają w samochodach. Tymi samymi skojarzeniami walczy się skądinąd z ludowym katolicyzmem w każdej postaci. Ci ludzie na cmentarzach są czerstwi. My będziemy lepsi, jak skrzywimy się z pogardą.
Nie jestem „ludomanem”, śmiejmy się ze zwykłych Polaków jak trzeba. Ale ta próba generalnego przemodelowania tradycji trąci absurdalną inżynierią społeczną. Skądinąd nie tylko lud chadza na cmentarze. Inteligencja też. Świat po spełnieniu marzeń „reformatorów” nie będzie lepszy. Będzie mniej wrażliwy, nienakierowany na obowiązki, mniej wspólnotowy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki