Oni w odróżnieniu, od często nielubianych przez nas faryzeuszów, nie wierzyli w zmartwychwstanie. W swych zarzutach odnośnie do zmartwychwstania ciał uciekali się często do wyśmiewania takiej perspektywy. Chrystus w swych uzasadnieniach pokazuje, że wiara w zmartwychwstanie wcale nie jest absurdem, a co więcej, pośrednio była o nim mowa już w Torze.
Perspektywa zmartwychwstania daje ogromną siłę życiową, co widać w opowiadaniu o siedmiu braciach z Drugiej Księgi Machabejskiej. Jest to siła, która nie zapewnia przeżycia, ale umożliwia zachowanie godności i wierności po śmierć, a w zasadzie poza śmierć. Wiara ta stawia wszystko w zupełnie innej perspektywie i przerzuca kładkę przez moment śmierci, kładkę prowadzącą do prawdziwego spełnienia. Zakotwicza sens życia po drugiej stronie jego trwania, poza czasem doczesnym wyrywając swych wiernych z objęć doczesności. Otwarte bramy niekończącej się komunii z Bogiem umożliwiają młodym ludziom dokonywanie wyborów prawdziwie bohaterskich. Dla nich jest coś ważniejszego od życia, jest inna dalece bardziej atrakcyjna perspektywa.
Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, podejrzewałem, że sytuacja może stać się bardzo niebezpieczna i grozi poważnym konfliktem zbrojnym także dla Polski. Zastanawiałem się wówczas, co mówić studentom, młodym ludziom, których życie może być bardzo narażone. Zadzwoniłem wtedy do ojca Karola Meissnera, benedyktyna, który znaczną część swojej rodziny stracił w pierwszych dniach II wojny światowej. „Karolu – spytałem – co mam powiedzieć studentom wobec możliwości wybuchu wojny?”. On zastanowił się przez chwilę i odparł; „Powiedz im, że życie nie jest najważniejsze”. Zapewne to właśnie mówiła matka swym siedmiu synom Machabeuszom. I być może taka katecheza jest nam bardzo potrzebna niezależnie od zagrożenia wojennego.