Logo Przewdonik Katolicki

Deficyty empatii

Piotr Wójcik
fot. Fotolia

Poziom przemocy rówieśniczej w polskich szkołach należy do najwyższych w Europie, a relacje w pracy nad Wisłą bardzo często są toksyczne. To, że empatii musimy się dopiero nauczyć, pokazała również akcja „Nie świruj, idź na wybory”.

W zamierzeniu miała to być kampania profrekwencyjna, jednak jej odbiór społeczny okazał się zgoła inny. I mniejsza z tym, że oczywiste było, na kogo według jej autorów należało zagłosować, gdy już się zaprzestanie „świrowania”. Problemem było to, że jej uczestnicy przy okazji uderzyli w osoby borykające się z chorobami psychicznymi. Bez wątpienia w sposób niezamierzony, jednak niesmak pozostał.
O bezpośrednim wydźwięku tej akcji napisano już wiele, warto jednak zastanowić się nad źródłem podobnych zachowań. Dlaczego bardzo często robimy rzeczy, które ranią innych, choć w zdecydowanej większości nie jesteśmy z gruntu źli? Dlatego, że nie zdajemy sobie z tego sprawy, co jest efektem deficytu empatii. Wczucie się w drugiego człowieka nie jest łatwe, każdy automatycznie odbiera świat przez pryzmat samego siebie. Jednak funkcjonowanie w społeczeństwie wymaga postrzegania świata także oczami bliźniego, którego sytuacja może być zupełnie inna. Niestety mamy w tym obszarze wciąż wiele do przyswojenia.
 
Oprawca ze szkolnej ławki
Niedobory empatii widać już w polskiej szkole, w której relacje między uczniami często oparte są na przewadze różnego rodzaju siły. Oczywiście nie bierze się to znikąd, bo dzieci zdobywają podstawy socjalizacji w rodzinnych domach, w których rodzice niejednokrotnie sami wymagają doszkolenia w kwestii zrozumienia „innego”.
Jednym z największych problemów szkół pod każdą szerokością geograficzną są relacje między uczniami. Pod względem przemocy rówieśniczej niestety Polska wypada bardzo źle – oczywiście na tle krajów rozwiniętych, ale to właśnie do takich powinniśmy się porównywać. Według OECD, polscy uczniowie są trzeci w Europie pod względem narażenia na różnego rodzaju maltretowanie. Przed nami są jeszcze kraje anglosaskie (Kanada, Australia i Nowa Zelandia) oraz arabskie (Katar, Emiraty Arabskie i Tunezja).
Co piąty uczeń w Polsce jest ofiarą znęcania się kilka razy w miesiącu, a co dziesiąty odczuwa to regularnie. Bardzo niewielkim pocieszeniem jest, że akurat w Polsce mamy do czynienia głównie z przemocą psychiczną. Polscy uczniowie specjalizują się głównie w robieniu sobie żartów ze znajomych ze szkoły (12 proc. uczniów w Polsce jest regularnie wyśmiewana), a także w rozpowiadaniu o nich negatywnych plotek (13 proc.). Jeśli chodzi o przemoc fizyczną, to odsetek ofiar jest już kilkakrotnie niższy, w czym nie odstajemy od średniej OECD.
Jednak każdy, kto kiedykolwiek doznał przemocy psychicznej, wie, że słowa mogą ranić bardziej niż ciosy. Nic więc dziwnego, że samopoczucie polskich uczniów jest jednym z najgorszych w Europie. Prawie 30 proc. nastolatków powyżej 15. roku życia czuje się źle więcej niż raz w tygodniu. Pod tym względem gorzej jest tylko we Włoszech i na Węgrzech. Jeśli chodzi o dzieci powyżej 13. roku życia, złe samopoczucie zgłasza więcej niż co piąty, co plasuje nas na czwartym miejscu w Europie – wyprzedza nas jeszcze Grecja.
 
Piekło w pracy
Wiele nawyków wynosimy ze szkoły, więc nic dziwnego, że relacje w pracy również często oparte są na wykazywaniu wyższości nad kolegami i koleżankami lub nad podwładnymi. Wiele z tych czynów nie musi formalnie nosić znamion mobbingu, większość wydaje się zupełnie niewinna. Ot zwykłe pokazanie koleżance z biura, że się nie zna lub wykonuje zadania najgorzej z załogi. Albo oczekiwanie od podwładnych, że będą wykonywać zawyżone normy. Oprawca z miejsca pracy zwykle nawet nie zdaje sobie sprawy, że robi coś złego, w końcu szef powinien być wymagający, prawda? Na tym właśnie polega deficyt empatii.
Według najnowszej edycji corocznego raportu „Workforce View”, w którym badanych jest postawa pracowników z ośmiu największych krajów Europy, co czwarty pracownik znad Wisły odczuwa stres codziennie, a kolejne 43 proc. przynajmniej raz w tygodniu. Zaledwie 7 proc. polskich pracowników w ogóle nie odczuwa stresu w pracy. Niestety pod tym względem wyraźnie wyróżniamy się na tle pozostałych badanych krajów. Przykładowo pod względem codziennego stresu, druga Wielka Brytania jest za nami aż o 7 pkt. procentowych. W Holandii na codzienny stres w pracy uskarża się jedynie co dziesiąty zatrudniony, a w ogóle go nie odczuwa niemal jedna czwarta.
Według innego badania, tym razem już przeprowadzonego jedynie w Polsce przez firmę ARC Rynek i Opinia, prawie jedna trzecia pracowników doświadczyła w ostatnim roku podważania pozycji zawodowej, a 28 proc. upokarzania. Co piąty był ofiarą lub świadkiem zastraszania. Prawie tyle samo badanych wskazało słowne molestowanie seksualne. Zdecydowanie najmniej było przypadków fizycznego molestowania seksualnego, co jest jednak marnym pocieszeniem, bo na ten rodzaj mobbingu zwróciło uwagę aż 11 proc. pytanych.
 
Brak wsparcia społecznego
Oczywiście przykładów braku empatii jest zdecydowanie więcej. Na brak wyrozumiałości ze strony rodaków narażeni są niepełnosprawni, osoby starsze, chorzy psychicznie, uzależnieni oraz ludzie z nadwagą. Przykładowo w badaniu przeprowadzonym przez Sandrę Kryskę z nieistniejącej już Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości, aż 85 proc. dzieci z nadwagą doświadcza braku akceptacji z powodu swojej masy ciała.
Pocieszające jest, że po latach zachwytu nad wolnym rynkiem i osobistą przedsiębiorczością, co było bardzo wyraźne jeszcze na początku XXI w., obecnie Polacy są wyczuleni na kwestie ubóstwa. Według badania GUS z 2018 r., aż 78 proc. obywateli uważa, że państwo powinno zmniejszać nierówności ekonomiczne. Minimalnie niższy odsetek twierdzi, że państwo ma obowiązek zapewnić każdemu byt na przynajmniej minimalnym poziomie, a według 58 proc. opieka nad ludźmi żyjącymi w ubóstwie to zadanie w pierwszej kolejności państwa, a dopiero w drugiej rodziny.
Mimo wszystko pod względem ogólnej jakości relacji społecznych Polska wypada bardzo słabo na tle krajów OECD. Według najnowszej edycji „Better Life Index” w kategorii „wspólnota” Polska jest siódma od końca. Gorsze relacje między obywatelami są jedynie na Węgrzech, w Turcji, Chile, Meksyku, Grecji i Korei. Wynika to między innymi z bardzo słabego wsparcia społecznego nad Wisłą. 14 proc. Polek i Polaków nie ma nikogo, do kogo mogłoby się zwrócić w razie problemów różnego rodzaju. W Danii, Irlandii czy Australii takich obywateli jest jedynie 5 proc.
Jak widać, akcja „Nie świruj, idź na wybory” nie wzięła się z niczego. Nie była ona jednorazowym wybrykiem nieczułych celebrytów, tylko logiczną konsekwencją funkcjonowania w społeczeństwie, w którym widoczne są wyraźne deficyty empatii. Na co dzień te braki nie mają tak głośnego wymiaru i nie są komentowane przez tysiące zaangażowanych w wojnę polityczną internautów. Są przeżywane w ciszy przez setki tysięcy wyśmiewanych nastolatków i wykorzystywanych w pracy dorosłych. Brak akceptacji odczuwają na co dzień nie tylko otyli, ale też osoby starsze, pozostawione same sobie i uznawane za niepotrzebne. Chorujący na depresję niejednokrotnie słyszą złote rady w rodzaju „weź się w garść”, a dla uzależnionych mamy odkrywczą receptę „po prostu już nie pij”. Niestety nie zdajemy sobie sprawy, że dzisiejszy brak empatii okazywany komuś innemu może skutkować tym, że pojutrze sami zostaniemy na lodzie, gdy wpadniemy w problemy, których sobie nawet nie wyobrażaliśmy.
 
14 proc.
Polek i Polaków nie ma nikogo, do kogo mogłoby się zwrócić w razie problemów różnego rodzaju. Dla porównania w Danii, Irlandii czy Australii takich obywateli jest jedynie 5 proc.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki