Podwarszawskie Laski, gdzie działał zakład opieki nad ociemniałymi, uczynił miejscem świecącym blaskiem jasnym i przyjaznym dla wszystkich, zwłaszcza dla inteligencji. Także dla poszukujących i niewierzących, którzy ochoczo tu ciągnęli, wyczuwając klimat otwartości i szacunku dla każdego, kto chce stawiać ważne pytania. Ciągnęli tam praktykujący i niepraktykujący, różne niespokojne duchy „z pogranicza” wiary, a nawet Żydzi, przy czym – co podkreślał prof. Stefan Swieżawski – było to zarazem jak najbardziej chrześcijańskie. Powiedzielibyśmy, iż właśnie dlatego, że było chrześcijańskie tak mocno przyciągało wszystkich, którzy swoje życie traktowali z największą powagą.
Tak, wiadomość z Watykanu jest bardzo ważna. Nie chodzi tylko o to, że docenili „naszego”, że do beatyfikacji kolejnego Polaka potrzebny jest tylko cud za jego wstawiennictwem. Perspektywa ogłoszenia błogosławionym tego akurat kapłana – świetnie przygotowanego teologicznie i filozoficznie duszpasterza młodzieży i inteligencji – wydaje się istotna w kontekście współczesnych potrzeb Kościoła w Polsce.
Kiedy nadeszła informacja z Watykanu, od razu skojarzyłem to z myślami, jakie w ostatnich tygodniach wypowiadał Krzysztof Zanussi: że Kościół traci młodzież i inteligencję, zaś w ostatnich latach z Polski nie wyszła żadna inicjatywa odnowy na miarę przedwojennych Lasek, co szumne zapowiedzi niektórych polityków o „rechrystianizacji” Europy czyni pustymi deklaracjami.
Nie wiem, czy możliwe jest stworzenie jakiegoś ośrodka czy centrum odnowy na miarę Lasek. Wiem natomiast, że tak czy inaczej odnowa jest dziś w Kościele niezbędna: odnowa myślenia, mentalności i woli, dzięki którym Kościół pozostanie miejscem ważkim nie tylko dla praktykujących katolików. Jest to konieczne, jeśli Kościół w Polsce chce utrzymać kontakt z młodym pokoleniem, z twórcami, z inteligencją; jeśli chce być przynajmniej punktem odniesienia dla ochrzczonych, lecz już niepraktykujących. Bo jakby nieco zapomniał, że także ci ludzie stawiają sobie pytania o sens życia, cierpienia, śmierci; że Kościół powinien pozostawiać otwarte drzwi także dla nich oraz że nie powinien koncentrować się na różnicach perspektyw, lecz wskazywaniu tematów wspólnych i zapraszać do rozmowy.
Przykre jest to, że tak rzadko odwołujemy się dziś do spuścizny Lasek, które były „poligonem” katolicyzmu otwartego na świat, a zarazem nieroniącego nic z depozytu wiary. Deficyt takich miejsc i takich ludzi jak ks. Korniłowicz staje się dziś coraz bardziej odczuwalny. Wierzę, że za sprawą jego beatyfikacji (oby rychłej) Kościół w Polsce zyska patrona jakże potrzebnej odnowy.