Ja sam miałem poczucie zużycia rządzących władzą. No i widziałem obiektywne ich kłopoty, choćby z powodu tematyki pedofilii w Kościele, niewygodnej dla ludzi o konserwatywnych poglądach. To wszystko okazało się słabsze od satysfakcji wyborców z powodu ich kondycji ekonomicznej i społecznej. Prawda, satysfakcji wzmocnionej ogromnym, krytykowanym przeze mnie rozdawnictwem przedwyborczym. Dawanie „jak leci” wszystkim emerytom czy wszystkim rodzicom pierwszego dziecka to nie jest najlepsza recepta na rozwój Polski. Ale można odnieść wrażenie, że satysfakcja sporych grup ludzi nie zaczęła się wraz z piątką Kaczyńskiego. Że poczucie zmniejszenia różnic społecznych, walki z wykluczeniem pojawiło się już wcześniej.
Ta władza umiała to poczucie wywołać. I choć dopuściła się setek błędów, aktów arogancji, partyjnego zawłaszczania państwa, wygrała. Ja się boję teraz jej zawrotu głowy od sukcesów. Ale nie mogę być głuchy na tę okoliczność jej triumfu. I innym radzę to samo. Także tym najbardziej rozgoryczonym, którym w ten poniedziałek świat wali się na głowę.
A są i inne czynniki. Piszę ten tekst w hotelu w Sopocie. Jestem na festiwalu Dwa Teatry, podsumowującego roczny dorobek Teatru Telewizji i Teatru Polskiego Radia. Wiele razy narzekałem na partyjną, bardzo toporną propagandę przejętej przez prawicę TVP. Ale nie da się ukryć, że to pod jej rządami przywrócono w tej samej TVP blask przedstawieniom telewizyjnym, które są europejskim ewenementem. Opowiada się w nich o polskiej historii, przybliża Polakom dorobek polskiej i światowej kultury. Robi się to rękami i twarzami artystów w lwiej części nielubiących prawicowej władzy. Ale się robi. To daje różnym środowiskom poczucie dumy i satysfakcji. Wcześniej, pod rządami lubianej przez inteligencję Platformy Obywatelskiej, Teatr Telewizji się zapadał, bo na nic „nie było pieniędzy”.
Triumf PiS jest też częścią przetasowań na europejskiej scenie politycznej. W kilku innych państwach Europy stare partie zostały ukarane. W górę pną się nowe siły. To nie jest tendencja jednoznacznie bezpieczna, choćby dla geopolitycznej stabilności kontynentu. Ale podważa choć trochę oligarchiczny błogi spokój starych elit. W Polsce stało się to wcześniej. Można na sto sposobów narzekać na „nowe”, podważać jego niedojrzałość, nieestetyczność, brak klasy. Niemniej wyczucie, skąd się nowe wzięło, to obowiązek polskiej inteligencji. Tej obolałej, rozgoryczonej, odwracającej się tyłem.
Nie wiem, czym to się skończy. Patrzę na wszystko z chłodnym sceptycyzmem. Ba, uważam, że nie w każdej sprawie większość ma rację. Ale owego chłodnego sceptycyzmu, spojrzenia krytycznie na siebie, oczekiwałbym od inteligenckich elit. Wiem, jak im będzie teraz trudno. Ale zarzucając polskiej prawicy brak racjonalności i pychę, te elity nie powinny odpowiadać tym samym. To prawica przez lata była oskarżana o kompleks oblężonej twierdzy. Dziś taki kompleks grozi jej przeciwnikom. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Ani dla Polski, ani – jak by to podniośle nie brzmiało – dla Europy.