Nie prowadzimy badań socjologicznych. Zadaniem dziennikarzy jest wsłuchać się w głosy tych, o których chcemy mówić. Dlatego zarówno do samych katechetów, jak i odpowiedzialnych za katechezę wydziałów w kuriach diecezjalnych wysłaliśmy ankiety. Wnioski są pozytywne. Choć praca katechety z różnych względów bywa ekstremalnie trudna, jej sens ocalają sami katecheci – ludzie przyznający się do zwątpień, ale ostatecznie ludzie ze stali i z nadziei.
Wyniki ankiet dostępne TUTAJ
Metoda badania
Ankietę wysłaliśmy bezpośrednio pocztą elektroniczną do wszystkich wydziałów/referatów katechetycznych lub ich odpowiedników we wszystkich 41 kuriach diecezjalnych. Ta forma ograniczała ryzyko odpowiedzi na pytania przez osoby trzecie, niezwiązane z kurią (pracownicy wydziałów musieliby przekazać komuś link). Określiliśmy również wyraźnie czas, w jakim ankieta będzie aktywna. Badanie rozpoczęło się w poniedziałek 18 lutego, a zakończyło 21 lutego. Wzięły w nim udział 24 z 41 wydziałów/referatów. 16 z nich nie zareagowało na naszą prośbę (lub zareagowało po czasie, gdy ankieta była nieaktywna). Jeden z wydziałów odmówił wzięcia udziału w ankiecie, gdy po konsultacji z biskupem uznał, że chcemy pokazać katechezę w złym świetle. Aż 18 z 24 badanych diecezji prosiło o zachowanie anonimowości i nie chciało, by ich nazwa pojawiała się w tekście.
Odpowiedzi od ponad połowy adresatów to w warunkach kurialnych wynik dobry – ale też nie pozwala on traktować wyników badania jako miarodajnych w wymiarze całej Polski: pozostają one sondażem. Ze względu na niewielką liczbę ankietowanych, w przypadku diecezji w omówieniu wyników łatwiej będzie posługiwać się nie procentami, a liczbą diecezji, które udzieliły danej odpowiedzi.
Ankieta kierowana do katechetów trwała od 19 do 21 lutego. Rozpowszechniana była za pośrednictwem internetowych portali katechetycznych i grup zrzeszających katechetów. Odpowiedziało na nią 519 osób, uczących na wszystkich poziomach, zdecydowana większość jednak ze szkół podstawowych. Udało się dotrzeć do katechetów w niemal wszystkich diecezjach w Polsce (poza białostocką i przemyską).
W wielu przypadkach pytania świadomie formułowane były w sposób otwarty, co wprawdzie utrudnia proste zliczenie wyników i przedstawienie ich w formie wykresów, ale pozwala lepiej usłyszeć, co myślą i czują katecheci, a na tym przede wszystkim nam zależało.
Obie ankiety wiązały się ze sobą, ale pytania w nich zadawane nie były jednakowe – czasem tylko do siebie nawiązywały lub miały za cel pokazanie tej samej rzeczywistości z dwóch perspektyw.
Kto uczy, kto będzie uczył?
Pierwsze pytanie zadane wydziałom i referatom katechetycznym dotyczyło proporcji między księżmi i osobami konsekrowanymi a świeckimi w katechezie. Tu nie ma niespodzianki. Ci pierwsi stanowią większość w pięciu diecezjach, uchodzących za tradycyjne i mocno związane z Kościołem – i tych, które nie skarżą się jeszcze na znaczący brak powołań kapłańskich. Cztery diecezje mówią, że świeckich i księży jest mniej więcej połowa, aż w piętnastu zdecydowaną większość stanowią już katecheci świeccy.
Katechetów zaczyna brakować w osiemnastu diecezjach, w kolejnych dwóch wyraźnie brakuje ich już teraz. Zaledwie cztery diecezje mówią, że katechetów mają tylu, ilu potrzeba, lub więcej. Diecezje sygnalizują również dużą liczbę katechetów w wieku przedemerytalnym: w jedenastu diecezjach stanowią oni połowę albo większość pracujących. To niepokojący sygnał, który powinien być motywacją do pilnego poszukiwania ich następców. Wydaje się, że najprostszym sposobem byłoby rozszerzenie kwalifikacji nauczycieli, którzy już w szkołach pracują, ale to również z punktu widzenia wydziałów katechetycznych nie wygląda najlepiej – w 19 z 24 diecezji większość katechetów to jednoprzedmiotowcy.
Ankieta kierowana bezpośrednio do katechetów wykazała, że 62 proc. uczy tylko jednego przedmiotu. Dla 28 proc. była pierwszym przedmiotem, potem zdobyli kwalifikacje do uczenia drugiego. 5 proc. katechetów wcześniej uczyło innego przedmiotu, potem zdobyło uprawnienia do uczenia również religii. Nauczyciele religii najczęściej uczą również wychowania do życia w rodzinie, języków obcych, języka polskiego. Są pośród nich również szkolni logopedzi, bibliotekarze, nauczyciele wspomagający, informatycy, a nawet dyrektor szkoły.
Rodzice kontra religia w szkole
Religia bardziej niż inne przedmioty wymaga współpracy z domem rodzinnym ucznia i spójności przekazywanych treści. Zapytaliśmy więc zarówno wydziały katechetyczne, jak i samych katechetów o to, czy rodzice zainteresowani są kontaktem z katechetą, postępami swoich dzieci, programem – zwłaszcza że katecheci jako członkowie grona pedagogicznego tak samo jak inni nauczyciele zobowiązani są do obecności w szkole podczas zebrań z rodzicami.
Na pytanie, czy rodzice interesują się lekcjami religii odpowiedzi „często” nie udzieliła żadna diecezja. 17 podało, że zainteresowanie jest „stosunkowo rzadkie”, a 7 – że następuje „sporadycznie lub nigdy”. Katecheci, którym zadaliśmy to samo pytanie, odpowiadali, że rodzice są zainteresowani katechezą „sporadycznie lub nigdy” (60 proc.) lub „raczej rzadko” (33 proc.). O tym, że rodzice zdecydowanie interesują się lekcjami religii, mówi
5 proc. katechetów. Wśród oczekiwań, jakie katecheci mają wobec rodziców, na pierwszy plan wybija się zainteresowanie, zaangażowanie i współpraca. „Wolałabym, żeby nie kłócili się ze swoimi dziećmi, wmawiając im, że Boga nie ma, a katecheta gada bzdury. Nie chcę podważać ich autorytetu” (katechetka z diecezji opolskiej). „By po prostu praktykowali wiarę. By starali się nią żyć, a nie wysyłali dziecka na religię i uważali, że wszystko jest OK” (katechetka z diecezji krakowskiej).
W świetle tych wyników niepokojący wydaje się fakt, że odpowiedzialność za religijne wychowanie dzieci jest złożona całkowicie na barki szkoły albo prowadzona dwutorowo, całkowicie od szkoły niezależnie. Oznacza to również, że rodzice – dorośli ludzie, tak chętnie zabierający głos na temat religii w szkole – często nie mają o niej pojęcia lub znają ją wyłącznie z relacji swoich dzieci. Z własnej winy.
Ksiądz w katechezie
Podczas czytania ankiet bardzo rzucały się w oczy wypowiedzi części księży. Na pytanie, czy myślą o odejściu z katechezy przed emeryturą, pojawiały się odpowiedzi, w których pobrzmiewa rezygnacja: „Jestem księdzem. Jeśli tylko nie będę miał obowiązku prowadzenia katechezy, od razu rezygnuję”. „Nie mogę odejść, biskup się nie zgodzi”. To oni na pytanie, dlaczego wykonują ten zawód, odpowiadali: „bo muszę”, „jestem księdzem”, „biskup mi kazał”.
Kiedy z kolei pojawiło się pytanie (kierowane wyłącznie do księży), czy uważają, że powołanie do kapłaństwa jest równoznaczne z powołaniem do uczenia religii, tylko 18 proc. odpowiedziało pozytywnie – aż 82 proc. uznało, że powołania te nie są równoznaczne.
W kolejnym punkcie pytaliśmy więc, czy – gdyby zależało to wyłącznie od nich, a nie od decyzji biskupa i przełożonych – nadal chcieliby uczyć w szkole. 50 proc. księży biorących udział w ankiecie odpowiedziało, że uczyliby nadal w tym samym wymiarze godzin, 22 proc., że uczyliby mniej, a 28 proc. – że woleliby zająć się inną pracą duszpasterską. Wyniki te, zestawione z wypowiedziami księży pojawiającymi się w innych punktach ankiety, każą przemyśleć, czy – przy całej zasadności obecności księdza w szkole – sami księża nie powinni tu mieć wyboru. Frustracja, niska satysfakcja z pracy i rezygnacja, jeśli się u księży pojawiają, nie są czynnikiem czyniącym katechezę skuteczniejszą. Niestety, jak łatwo się domyślić, również i tu rozbijemy się o problem braku katechetów w ogóle.
Ci, którzy rozmawiają
Warto zauważyć rzecz cenną we współczesnej szkole i wyraźnie niedocenianą – że katecheci lubią rozmawiać z uczniami. Trudne pytania i dyskusje z uczniami „to jest to, co lubię najbardziej” – mówi 54 proc. katechetów. Kolejne 35 proc. do dyskusji podchodzi ostrożnie, żeby nie dać się odciągnąć od tematu zajęć: tu tłumaczą zwykle, że wracają do tematu po przygotowaniu, dyskutują w wyznaczonym czasie, ale zaledwie 2,5 proc. pisze, że takich dyskusji unika. „Nie boję się takich pytań. Są one odbiciem tego, co dla dzieciaków jest ważne i świadczy o myśleniu, refleksji nad tematami” (Izabela, diecezja radomska). „Katecheza jest miejscem i czasem na stawianie pytań. W ostatnim dziesięcioleciu często trafiam na młodych, którzy nie stawiają pytań, i to jest dramat!” (Danuta, diecezja włocławska).
Zdecydowana większość katechetów twierdzi, że ich praca polega przede wszystkim na ewangelizacji (73 proc.). Piszą również często o towarzyszeniu uczniom, pomaganiu im w rozwiązywaniu problemów rodzinnych i rówieśniczych, pokazywaniu, że poza materią jest jeszcze duch, prowadzeniu do zrozumienia siebie samego, budzeniu pragnienia relacji z Bogiem – o byciu blisko ucznia i jego problemów.
Jest trudno, ale nie odchodzą
Pytani o to, czy dopuszczają możliwość odejścia z pracy przed emeryturą, w 37 proc. odpowiadają, że „nie ma mowy!”. 47 proc. katechetów przyznaje, że czasem takie rozwiązanie przychodzi im na myśl, a 12 proc. – że poważnie je rozważa.
Biorąc pod uwagę subiektywność badania, można przyjąć, że szerszą perspektywę będą tu miały wydziały katechetyczne, mające wgląd nie tyle w emocje katechetów, ile w twarde dane. W nich na pytanie, czy katecheci rezygnują z pracy przed osiągnięciem wieku emerytalnego, aż 16 z 24 diecezji odpowiada, że „nigdy lub sporadycznie”, 8 przyznaje, że „to się zdarza”, żadna z diecezji nie wybrała odpowiedzi „często”. Można więc przypuszczać, że choć katecheci nie zawsze myślą o swojej pracy w superlatywach, to ostatecznie jednak jej nie opuszczają.
Wytłumaczeniem tego może być sygnalizowana – mimo wszystkich trudności – stosunkowo wysoka satysfakcja z pracy katechetów. 45 proc. z nich odpowiada, że jest ona wysoka, 41 proc. że średnia – lubią swoją pracę, choć jest ona trudna. Zaledwie 8 proc. katechetów mówi o niskiej satysfakcji z pracy. „Jest trudno, ale to przepiękna praca” (katechetka z 17-letnim stażem). „Uwielbiam te dzieciaki, ale przytłacza mnie atmosfera w relacjach z nauczycielami, dyrekcją i zbytnia papierologia” (Izabela z archidiecezji lubelskiej, dwa lata w zawodzie). „Lubię moją pracę, ale niedocenianie katechezy i postępująca laicyzacja utrudniają pracę” (Daria, archidiecezja wrocławska, 20 lat pracy). „To jest to, co chcę robić, to jest moje powołanie. Niestety niektórzy nauczyciele, rodzice oraz dyrekcja podcinają skrzydła” (katechetka z 27-letnim stażem). „Sama praca z dziećmi jest bardzo satysfakcjonująca, jednak system, w jakim jestem zmuszona uczyć, już tak satysfakcjonujący nie jest” (Kaja, diecezja legnicka). „Ciężki chleb, ale kocham dzieci i młodzież” (Danuta, 32 lata w katechezie).
Co jest dla katechetów najtrudniejsze
Pytanie o największe trudności w pracy katechetów powinno w zasadzie być kierowane do samych katechetów, ale zadaliśmy je najpierw w wydziałach katechetycznych, zakładając ich szerszą perspektywę niż osobista. Najczęściej powtarzającymi się odpowiedziami były te związane z brakiem zainteresowania i zaangażowania rodziców w katechezę dzieci i młodzieży oraz z laicyzacją społeczeństwa i obojętnością religijną. Wydziały sygnalizowały, że trudne dla katechetów są medialne przekazy o Kościele oraz brak dyscypliny wśród uczniów.
Sami katecheci również otrzymali to pytanie. Odpowiedzi reprezentatywne dla większości to: „Obojętność religijna młodych i obojętność ze strony proboszcza” (katecheta z 18-letnim stażem, diecezja drohiczyńska). „Rodzice nie wspierają wychowania religijnego” (Zofia, diecezja łowicka). „Stres związany z tym, czy uczniowie zapiszą się na zajęcia” (Emilia, archidiecezja gdańska). „Sekularyzacja, ale i czasem błędy ludzi Kościoła, które rzutują na katechezę” (Adrian, diecezja gliwicka). „Brak własnej sali” (Agnieszka, archidiecezja wrocławska). „Stereotypy i blokady, z którymi młodzi ludzie przychodzą na katechezę” (Krzysztof, archidiecezja gdańska). „Słabe podręczniki, mało atrakcyjne i «obciachowe» w porównaniu z innymi przedmiotami” (ksiądz z archidiecezji gdańskiej, 13. rok w katechezie).
Charakterystyczne jest to, że wśród trudności katecheci stosunkowo rzadko mówią o samych uczniach i relacjach z nimi. W odpowiedzi na otwarte pytanie niezdyscyplinowanie czy brak koncentracji uczniów pojawia się kilkanaście razy. Nieco częściej katecheci mówią o obojętności religijnej i lekceważeniu przedmiotu, ale wobec trudności ze strony rodziców, systemu szkolnego czy ogólnie sekularyzującego się świata te związane z dziećmi i młodzieżą zdecydowanie nie należą do najważniejszych.
Katecheta na parafii
Pytani o trudnościach w pracy katecheci wspominali „ciągłe bieganie na dodatkowe zajęcia do parafii”, „nadmiar obowiązków, szkoła plus praca charytatywna w kościele”, „wiele obowiązków w parafii bez wynagrodzenia, co jest sprzeczne z prawem”, „zmuszanie do dodatkowych zajęć w parafii tylko dlatego, że się jest katechetą”, „przez dodatkowe zajęcia w parafii i wymagania stawiane przez proboszcza nie wystarcza mi czasu na życie prywatne”.
Katecheci poza prowadzeniem lekcji w 80 proc. podejmują dodatkowe aktywności w szkole. Różnorodność tych działań jest imponująca: wolontariat, Caritas, teatr, chór, konkursy (religijne, ale również na piękne pisanie czy kreatywność), koncerty, jasełka, rekolekcje, pielgrzymki, zajęcia plastyczne, szkolenia medyczne, harcerstwo, opieka nad szkolnym samorządem, pisanie projektów unijnych, promocja szkoły w mediach społecznościowych, tutoring, prowadzenie gazetki szkolnej, prowadzenie świetlicy socjoterapeutycznej, koła zainteresowań (misyjne, biblijne, języka hebrajskiego, ale też np. kulinarne, szachowe czy dziennikarskie), bycie rzecznikiem praw ucznia, klub dobrego filmu.
Równie często podejmują dodatkowe aktywności w parafii (76 proc. katechetów). To m.in. prowadzenie grup duszpasterskich, przygotowanie do sakramentów, pielgrzymki, adoracje, nabożeństwa, prowadzenie ksiąg parafialnych, bycie organistą, akcje charytatywne. 33 proc. katechetów traktuje to zaangażowanie jako naturalną część swojej posługi. 43 proc. dodatkową pracę wykonuje dlatego, że takie są oczekiwania proboszcza. Zaledwie 10 proc. deklaruje, że nikt od nich takiego zaangażowania nie oczekuje. „Jestem otwarta na wezwania proboszcza. Spotykam się z młodzieżą dodatkowo raz w tygodniu we wspólnocie w parafii” (Małgorzata, 18 lat w katechezie). „Do udziału w liturgii prowadzi każda katecheza. Mój udział w parafii jest ustalany ze mną. Nic nie jest mi narzucane ze strony księdza proboszcza” (katechetka z 17-letnim stażem). „Z jednej strony to naturalne, ale nikt nie pyta, czy mogę, czy mi pasuje. Po prostu muszę być na zawołanie” (katechetka z 19-letnim stażem, archidiecezja gnieźnieńska). „To dla mnie dodatkowy balast. Mam rodzinę, obowiązki, trudno tak tyrać w parafii za darmo” (katechetka, 7 lat w pracy). „Według proboszcza parafia jest ważniejsza, rodzina się nie liczy” (43-letnia katechetka, archidiecezja poznańska).
Na pytanie o to, czy za dodatkową pracę w parafii otrzymują dodatkowe wynagrodzenie, pozytywnie odpowiada zaledwie 2 proc. katechetów – 79 proc. z nich pracuje za darmo. Pojedyncze osoby otrzymują wynagrodzenie za prowadzenie młodzieży do bierzmowania albo za prowadzenie kursów przedmałżeńskich. „Raz przed świętami otrzymałam 100 zł” (katechetka, 33 lata). „Raz dostałam pieniądze po przygotowaniu do Pierwszej Komunii Świętej” (katechetka, 27 lat w pracy). „Czasem w formie książek” (57-letnia katechetka, archidiecezja poznańska). Najbardziej uderzająca była wypowiedź pracującej na wsi katechetki z 12-letnim stażem: „Czasami, gdy zostaną mi pieniądze z zakupu nagród, mogę na swoje potrzeby wykorzystać resztę”.
Między dyrektorem a proboszczem
Pytanie o wsparcie, jakiego katecheci oczekują od proboszczów, było pytaniem otwartym, każda odpowiedź jest tu więc inna. Ważne i wyraźnie widoczne jest to, że katecheci oczekują wsparcia od swoich proboszczów i chcą być z nim w relacji. Zainteresowanie proboszcza sprawia, że nie czują się osamotnieni w trudnej pracy w szkole. „Rozmowy”, „zainteresowanie”, „wspólne inicjatywy”, „częstsze kontakty”, „stanie murem za swoim katechetą” czy „dobre słowo” to odpowiedzi, które pojawiają się tu najczęściej. Powtarzają się również wołania o pomoc w zakupie pomocy katechetycznych, gitary dla scholii parafialnej, „raz na jakiś czas kilku groszy zwrotu za paliwo” czy „finansowania rekolekcji” (kto je finansuje, jeśli nie proboszcz???). „Modlitwy, świadomości, że zawsze mogę do niego przyjść, że wysłucha, poradzi. Otwarcia kościoła (po uprzednim uzgodnieniu) w godzinach lekcji, bym mogła przyjść na «lekcję w terenie» – marzy mi się! Tym bardziej że dzieci nie za często do kościoła chodzą i też są ciekawe”. (Monika z diecezji bydgoskiej). „Zrozumienia, że jestem żoną, mamą i nauczycielką katechetką, więc mam naprawdę mnóstwo obowiązków. Zrozumienie mojego «nie», gdy uważam że cierpi rodzina”. „Mszy w mojej intencji raz w roku” (katechetka, 4 lata pracy).
Jednocześnie jednak wielu katechetów mówi o tym, że wsparcie, jakiego potrzebują, otrzymują od swoich proboszczów. „Mam pełne zaufanie i wsparcie” (Zuzanna, archidiecezja poznańska). „Wspomaga zawsze” (katechetka 6 lat w zawodzie). „Jest super, bardzo mnie wspiera, nic nie oczekuje” (Joanna, diecezja łowicka). „Proboszcz wspiera mnie w trudzie katechezy” (Mirosław, archidiecezja wrocławska). „Proboszcz jest zaangażowany na tyle, ile jest w stanie, to nie zmienia sytuacji katechezy w szkole” (katechetka z 13-letnim stażem, archidiecezja poznańska). „Mam cudownego księdza proboszcza, który w każdej sprawie okazuje wsparcie” (katechetka z diecezji łódzkiej, 20. rok w katechezie).
Dlaczego są katechetami?
Budujące i zaskakujące są odpowiedzi katechetów na pytanie, dlaczego wykonują ten zawód. Pytanie to zostało zadane w sposób otwarty, umożliwiający udzielenie dowolnej odpowiedzi. Tymczasem aż 35 proc. katechetów odpowiedziało jednakowo: że lubią/kochają to robić. Kolejne 25 proc. pisało, że to odczytali jako swoje powołanie/misję. 34-letnia Katarzyna mówi, że czuje się odpowiedzialna za młodych ludzi i chce im nieść Chrystusa. 28-letni Krzysztof pisze: „Chcę, by młodzi ludzie poznali alternatywę dla współczesnego świata. Rodzina, która jest niszczona, nie pokazuje tego, co najważniejsze. Wiem, że stoi przede mną wielkie zadanie do wykonania”. Jeszcze inna katechetka z diecezji lubelskiej, ucząca w szkole podstawowej, dodaje z uśmiechem: „Bo jak jest źle, przychodzi uczeń i proponuje cukierka”. „Dało mi to swego czasu dużo radości. Teraz już nie mam sił. Ciągle obiecuję sobie, że będę lepsza” (katechetka z 27-letnim stażem, diecezja płocka). „Kocham ludzi, nie mogę nie głosić Ewangelii” (Adrian, diecezja zielonogórsko-gorzowska). „Jestem szczęśliwa, gdy moi uczniowie po kilku latach wracają i mówią pozytywnie o katechezie” (Beata, archidiecezja szczecińsko-kamieńska). „To moje miejsce w Kościele (Martyna, archidiecezja częstochowska). „Od zawsze w marzeniach byłam nauczycielem. Pan Bóg wybrał dla mnie najpiękniejszy przedmiot (Marzena, diecezja płocka). „Wiara jest ważna, a uczniowie nie otrzymują wiary w domach. Są wychowywani bez Boga. Dobrze, że przynajmniej w szkole mogą o nim usłyszeć, nawet jeżeli nie przekłada się to na praktyki religijne. Może kiedyś będą wiedzieli, gdzie mają szukać, będą wiedzieli, Kim Bóg jest” (Monika, archidiecezja wrocławska). „Jestem diakonem i będę księdzem. Chciałem być kiedyś pedagogiem” (Wojciech, diecezja bielsko-żywiecka). „Uwielbiam kontakt z młodzieżą. Zawsze chciałem mieć wiele dzieci, a tu jestem nimi notorycznie otoczony. Jest sporo zaniedbań w wychowaniu, nie tylko religijnym” (katecheta, ponad 8 lat pracy, diecezja kaliska). Oczywiście wśród motywów pojawiają się i te bardziej przyziemne: „bo takie mam wykształcenie”, „jestem matką, to najwygodniejsza opcja”, „nic innego nie umiem” – ale są one w zdecydowanej mniejszości.
Czy katecheci postrzegają swoją pracę jako łatwiejszą, czy trudniejszą od pracy innych nauczycieli? 57 proc. twierdzi, że jest ona trudniejsza, 42 proc. że tak samo trudna, jak innych, 2 proc. – że łatwiejsza. „Ustawienie przedmiotu powoduje, że młodzi go często lekceważą. Dlatego katecheta musi włożyć więcej wysiłku” – pisze ks. Janusz. „Religia w szkole jest przedstawiana jako niepotrzebny przedmiot, któremu brakuje podstaw naukowych. Nie ma możliwości egzekwowania wymagań” (świecki katecheta z 18-letnim stażem, archidiecezja warszawska). „To walka o dusze” (Paweł, 20 lat w katechezie). „Niczego nie można udowodnić. Można tylko dać świadectwo” (Lucyna, diecezja sosnowiecka).
Mariola Tańska-Kubiak
W szkole od 2011 r. uczy języka niemieckiego, a od września również religii w klasach VII, VIII i gimnazjalnych. Jakie widzi różnice w pracy? Co odkryła dzięki lekcjom religii?
– Kiedy zaczynałam uczyć języka niemieckiego, usłyszałam od starszych nauczycieli: trzymaj ich twardą ręką, ustal jasne zasady, przestrzegaj ich i nie odpuszczaj, będzie porządek. I tak było. Ale jednocześnie traciłam coś, co odkrywam teraz jako nauczyciel religii zdecydowanie pełniej: że w edukacji nie chodzi przede wszystkim o to, żeby zrealizować program. Dużo ważniejsze w relacji z uczniami wydaje się ciche towarzyszenie im w rozwoju oraz odkrywaniu piękna świata i własnych marzeń.
Dla uczniów początkowo był to szok, kiedy zaczęłam uczyć religii. Trzeba było pokonać barierę formalizmu i zacząć budować wspólnotę. Na lekcjach niemieckiego nie miałam na to aż tyle czasu – w mojej głowie przeważały myśli, że należy ściśle trzymać się programu, bo podstawa, bo egzaminy. Na katechezie możemy porozmawiać o tym, co jest ważne, a nie skupiać się tylko na podawaniu treści. To pozwala dostrzec, jak bardzo moi uczniowie potrzebują ludzi, którzy zobaczą wpierw ich samych, a nie tylko ich oceny czy postępy w nauce. Nawet na lekcjach niemieckiego patrzę już na nich inaczej, bo ich lepiej znam. A oni potrafią przyjść i powiedzieć: „Zdenerwowałem się, niepotrzebnie tak zareagowałem”. Nie boją się przyznać, przeprosić. Wcześniej, gdy uczyłam tylko niemieckiego, nie było w nich takiej otwartości.
Katecheza uczy mnie swoistego rodzaju wrażliwości w zawodzie pedagoga, pozwala odkrywać każdego dnia, że uczeń jako osoba i jego droga za marzeniami w wyborze wartości życia są ważniejsze niż „idealne produkty”, które mamy tworzyć według wytycznych z podstawy programowej.
Na lekcjach religii nie da się budować autorytetu na surowej stanowczości: ja ustalam zasady, wy mnie słuchacie. Każdy z tych ludzi ma jakąś swoją górę do
przejścia i każdy ze swoim trudnym doświadczeniem przychodzi na każdą lekcję. I na każdej lekcji, nie tylko na katechezie, trzeba do nich podejść z szacunkiem. Chodzi nam przecież o rozwój człowieka, o jego marzenia. Jeśli to marzenie rozwinie się w stronę języka niemieckiego, to dobrze – ale już wspólne odkrywanie ma być przygodą i moją, i ich. Chcę, żebyśmy towarzyszyli sobie w drodze. To trudniejsze, ale ja się na taką dłuższą drogę godzę i mam nadzieję, że to kiedyś zaowocuje.