Na pozór brzmi to jak uczciwa propozycja. W rzeczywistości jest groźną pokusą, odwołującą się do pożądania, które zna z własnego doświadczenia wielu ludzi. To pragnienie górowania nad innymi, panowania, posiadania znaczenia, zajęcia wysokiego miejsca w jakiejś strukturze. Nawet nastolatki w swoich wypracowaniach piszą niejednokrotnie z przekonaniem, że władza daje człowiekowi poczucie siły i satysfakcję.
Apostołowie Jakub i Jan myśleli przyszłościowo. Chcieli sobie zapewnić wysoką pozycję i nie wahali się wprost o to zabiegać u Jezusa. Myśleli w kategoriach ziemskich, ludzkich i tak naprawdę nie zdawali sobie sprawy, o co Go proszą. Nie wiedzieli jeszcze, że miejsce u boku Chrystusa to nie prestiż i wpływy, lecz służba i cierpienie.
Irlandzki poeta, prozaik, dramatopisarz Oscar Wilde powiedział, że „każda władza degraduje człowieka”. Paradoksalnie można powiedzieć, że powinna. Jezus stwierdził bez niuansowania: „Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym”, kto chce być pierwszym, powinien stać się niewolnikiem wszystkich. Prawdziwa władza to nie splendory i zaszczyty, ale rzeczywista służba na rzecz innych.
Papież Franciszek przypomina często, że Kościół nie jest wspólnotą ani instytucją, w której należy robić karierę, zabiegać o coraz wyższe stołki, zdobywać tytuły i przywileje. Nie bez powodu. Pokusa, której doświadczyli Jakub i Jan, wciąż jest groźna.