Inni – że niepotrzebne uderzanie w to, czego powinniśmy bronić, skoro jest kruche. Jeszcze inni dziwić się będą, że wchodzimy w dyskusje wywoływane przez ludzi Kościołowi nieprzychylnych.
Kiedy Episkopat mówi „nie” nowym regulacjom wyborczym – po co siać ferment w i tak podzielonym społeczeństwie?
Kiedy papież mówi „nie” karze śmierci, wywołując oburzenie części Kościoła – po co o tym mówić i nagłaśniać całą sprawę?
Kiedy piesze pielgrzymowanie na Jasną Górę staje się z roku na rok coraz mniej liczne – po co to roztrząsać i nie daj Boże fundować samospełniającą się przepowiednię?
Kiedy większość Polaków opowiada się za zlikwidowaniem Funduszu Kościelnego – po co dolewać oliwy do ognia i zastanawiać się nad jego zasadnością?
Kiedy księża publicznie (czyli: w internecie) krytykują się nawzajem i obrzucają mocnymi słowami – po co dokładać do tego jeszcze swój głos?
Kiedy na każdym forum internetowym znaleźć można dziesiątki obelg kierowanych w stronę księży, po co podgrzewać temat pisaniem o antyklerykalizmie?
Jaką jednak ma wartość rozmowa z tymi, którzy myślą tak samo jak my? Owszem, pozwala nam poczuć się lepiej, pozwala zbudować wspólnotę, daje siłę. Ale przecież świata to nie zmieni i my również nie dojrzejemy. Żeby dojrzewać, trzeba się konfrontować także z tym, co wydaje nam się trudne i nie do przyjęcia. Trzeba się konfrontować, szukać argumentów, starać się wejść w inny sposób myślenia, żeby pojąć, jak sami jesteśmy (lub nie jesteśmy) rozumiani.
Tak właśnie przed wiekami rodziła się cała nauka Kościoła. Kiedy Ewangelie były już spisane, obok wyznawców Jezusa pojawili się i przeciwnicy. Wtedy do dzieła przystąpiła rzesza apologetów – Ojców Kościoła. Oni to, wsłuchując się w argumenty przeciwników, odpierali logicznie jeden po drugim, wyjaśniali to, co było niejasne, i precyzowali to, co wydawało się zbyt ogólne. I oni też, jak my dzisiaj, dawali się poprowadzić pytaniom i wątpliwościom świata: jakże inaczej świat miałby zrozumieć, co mówią, jakże inaczej miałby chcieć ich słuchać?
To właśnie dlatego poruszamy tyle tematów niewygodnych, prowokujących, wywołanych przez ludzi Kościołowi nieprzychylnych: żebyśmy podejmowali dyskusję, znajdowali argumenty, odpowiadali Ewangelią i jako Kościół dojrzewali w mądrości.