Logo Przewdonik Katolicki

Jak poskromić małego złośnika?

Bogna Białecka
Zdolność regulacji emocji i impulsów to jedna z najważniejszych umiejętności / fot. Fotolia

Każdy rodzic musi się zmierzyć się z zachowaniami antyspołecznymi, aktami buntu czy wręcz agresją dziecka, zwłaszcza tego w wieku 2-5 lat. Czy w tej sytuacji „kochaj i przeczekaj” to najlepsza strategia?

Zdolność regulacji emocji i impulsów to jedna z najważniejszych umiejętności, które musimy nabyć. Uczymy się tego przez wiele lat, już od dzieciństwa. Coraz popularniejsze są porady wychowawcze, sugerujące, że skoro wybuchy emocji wynikają z niedojrzałości systemu nerwowego, nie ma sensu próbować w nie ingerować. Jedyne co rodzic powinien robić, to kochać dziecko, akceptować wszystko, co robi i być dobrym wzorcem panowania nad emocjami. To jednak nie wystarcza. Dzieci zachowują się agresywnie z różnych przyczyn, a nawet mogą reagować w różny sposób na tę samą sytuację. Na szczęście można na podstawie badań psychologicznych sformułować kilka uniwersalnych porad w tym zakresie.
 
Kiedy dyscyplinować, a kiedy ignorować?
Większość dzieci przeżywa od czasu do czasu kryzysy, napady złości, choć niektóre są z natury nastawione pokojowo i ugodowo. Szczególny problem dzieci o żywym temperamencie polega na tym, że w pewnym sensie same się karzą. Powtarzają te same zachowania, które w przeszłości nie doprowadziły do pożądanego skutku i wywołują u dorosłych po raz kolejny stres, irytację. Nawet bardzo opanowany dorosły też ma chwile kryzysu. Emocje rodzica nakręcają jeszcze bardziej emocje dziecka i wzorzec nieprawidłowego reagowania wzmacnia się. Dlatego psycholog kliniczny Timothy Cavell doradza rodzicom, by wybierali swoje bitwy. Musimy powiedzieć stanowcze „nie” zachowaniom szkodliwym – fizycznej agresji i ranieniu uczuć innych. Dzieci potrzebują jasnego komunikatu, że takie zachowania są nieakceptowalne. Natomiast można odpuścić, przeczekać te zachowania, które choć pełne emocji, nie powodują szkód. W takich sytuacjach bardziej pomocne będzie zignorowanie zachowania, ewentualnie przytulenie, pocieszenie dziecka.
 
Zadania adekwatne do możliwości
Rodzicom zdarza się przeceniać umiejętność radzenia sobie dziecka z sytuacjami trudnymi. Wydaje się nam np., że skoro już kiedyś sobie z czymś poradziło, to zostanie tak na zawsze. Powiedzmy, że poszliśmy kiedyś z naszym trzylatkiem do restauracji i wysiedział przy stoliku bez większych problemów. Zapominamy, że to był dzień, gdy obsługa była błyskawiczna, a zaserwowane danie – ulubionym daniem naszego malucha. Oczekując, że trzylatek w spokoju wysiedzi przez godzinę w restauracji, stawiamy go wobec wymagań nieodpowiednich do wieku. Innymi słowy – sami wywołujemy kryzys. Dlatego warto tak planować dni, by zadania, przed którymi stoją nasze dzieci były, owszem, wymagające (zbyt łatwe szybko nudzą), lecz nieprzekraczające jego możliwości. Użyteczną rzeczą jest też zapobieganie znanym problemom. Jeśli np. wiemy, że nasz pięciolatek wpada w histerię, gdy ktoś bawi się jego ulubionym mieczem świetlnym, schowajmy zabawkę przed wizytą kuzynów. Generalnie warto eliminować niepotrzebne pokusy. Jeśli nasze dziecko wciąż chciałoby grać na tablecie, nie zostawiajmy go na wierzchu, w myśl zasady: „co z oczu, to z serca”.
 
Zarządzanie trudnymi emocjami
Dzieci potrzebują obszarów wolności, próby kierowania każdym ich działaniem źle wpływają na rozwój samokontroli. Jednak gdy zaczynają zachowywać się niewłaściwie, potrzebują krótkiego komunikatu, precyzującego nasze oczekiwania. Brat zabiera siostrze pisaki, ona go uderza, on szykuje się, by jej oddać, bijatyka niemal się zaczyna. Co mówimy? „Oddaj siostrze pisaki. Przeproś brata, że go uderzyłaś”. Nie pozwalamy na dalszą dyskusję, powtarzamy oczekiwania.
Warto też rozmawiać z dziećmi o emocjach. Co sprawia, że się smucimy lub złościmy? Co możemy zrobić, żeby załagodzić te uczucia, nie pozwolić im rozrosnąć się do momentu, gdy stracimy nad nimi kontrolę? Badania pokazują, że dzieci, z którymi rodzice rozmawiają o naturze emocji, radzą sobie z nimi lepiej.
Co ciekawe, choć nie przeprowadzono do tej pory badań na dzieciach, badania osób dorosłych pokazały, że gdy jesteśmy rozzłoszczeni, w opanowaniu złości pomaga przypomnienie sobie ludzi, którzy nas kochają, akceptują. A zatem można doradzić dziecku, że kiedy się zezłości, może oczyma wyobraźni przywołać np. przytulającą je i głaszczącą po głowie babcię. To rada możliwa do zastosowania wobec dziecka w wieku szkolnym, z rozwiniętą zdolnością myślenia abstrakcyjnego.
 
Sen i dieta
Badań na temat wpływu długości snu na zachowanie jest bardzo dużo. Gdy dziecko (także nastolatek) śpi zbyt krótko, jest bardziej wybuchowe, trudniej mu zapanować nad emocjami, trudniej mu się uczyć i popełnia więcej błędów. Związek ten jest szczególnie silny u dzieci z zaburzeniami uwagi. Jeśli więc dziecko ma zdiagnozowane ADHD, pomóc może zapewnienie wieczornej ciszy i długiego snu.
Równie ważna jest odpowiednia, zrównoważona dieta. Niewskazany jest jadłospis bogaty w słodycze, chipsy, napoje gazowane, soki z kartonika. Z drugiej strony niewskazane są diety odrzucające w ogóle jakąś grupę produktów – np. białko zwierzęce. Zaktualizowana piramida żywieniowa wskazuje na warzywa i owoce jako podstawę jadłospisu, uzupełnioną o produkty zbożowe, mięsa, jaja, ryby itp. Odpowiednie żywienie przekłada się na zachowanie dzieci.
 
„Nie” dla negatywnych założeń
Jedną z najgorszych pułapek, w jakie dziecko może wpaść, jest samospełniające się proroctwo. Gdy przydarzy się mu coś mało sympatycznego, od razu zakłada, że druga osoba celowo wyrządziła mu krzywdę czy przykrość. W rezultacie zaczyna się wobec niej zachowywać agresywnie i rzeczywiście doświadcza (tym razem autentycznie celowej) agresji. Dlatego uczmy dziecko odrzucania tych automatycznych, negatywnych założeń, proponując bardziej pozytywne  alternatywy: „Ona nie jest na ciebie zła, po prostu ma kiepski dzień. On nie chciał cię skrzywdzić, to miała być zabawa, ale trochę mu nie wyszło. On się nie wyśmiewał z ciebie, to było uśmiechanie się z sympatią do ciebie”. Uwaga! Nie chodzi o usprawiedliwianie ewidentnie złośliwych zachowań drugiej osoby i wzbudzanie w dziecku poczucia winy, że się zezłościło. Chodzi o interwencję w sytuacjach neutralnych, źle zinterpretowanych przez dziecko. Badania pokazują, że dzieci, które nie przyjmują z góry założeń o negatywnych intencjach innych osób rzadziej wpadają w złość i lepiej sobie radzą w kontaktach z ludźmi.
 
Rozpoznawanie samousprawiedliwień
Czasem można usłyszeć postulat, że wystarczy empatia, by być dobrym. To fałsz, ponieważ wiele bardzo empatycznych osób bywa sprawcami przemocy. A to dlatego, że już od dzieciństwa uczymy się samousprawiedliwień. „Sam się o to prosił, to on sprowokował”; „to wcale nie było złośliwe, nie mój problem, że wziął to do siebie”; „tak naprawdę robię mu przysługę, niech się uczy przetrwania”; „on jest gorszy, nie zasługuje na lepsze traktowanie” – to typowe usprawiedliwienia padające z ust dzieci znęcających się nad innymi. A zatem potrzebne jest uczenie dziecka norm moralnych – dziesięciu przykazań i pokazywanie, że wymyślane usprawiedliwienia nie zmieniają obiektywnego faktu wyrządzenia zła drugiej osobie. Na przykład: „Utrzymujesz, że sam prowokował. To nie zmienia faktu, że to ty wyrządziłeś mu krzywdę. Konkretną, namacalną”.
Stosowanie powyższych porad niekoniecznie od razu zlikwiduje agresywne zachowania dziecka (zwłaszcza mocno zakorzenione), jednak powinniśmy zauważyć stopniowe ich osłabienie. Ważne jest w tym odpowiednie dyscyplinowanie dziecka. Jak pokazują badania, najefektywniejsza dyscyplina obejmuje zadośćuczynienie za wyrządzone zło (np. dziecko porządkuje zabawki, które rozrzuciło w złości) i rozmowę (na spokojnie, w odpowiedniej chwili) na temat obowiązujących nas norm moralnych.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki