Logo Przewdonik Katolicki

Kora

Natalia Budzyńska
FOT.WIKIPEDIA

Nie mogę nie napisać o Korze.

Mam lat trzynaście, czternaście? Z rodzicami w domu wczasowym w Zakopanem. Świetlica pełna, cały ośrodek ogląda transmisję z Sopotu. Nudzą mnie mdłe wykonawczynie, aż nagle na scenę wychodzi kobieta tak inna niż wszystkie poprzednie gwiazdy i gwiazdki, że aż zapiera mi dech. Wczasowicze kręcą głową lekko zgorszeni jej wyglądem i ekstrawaganckimi ruchami, nie mówiąc o muzyce. A mnie się to podoba coraz bardziej. Jej fryzura taka niesceniczna, bez tapiru, bo co tapirować, jak się ma włosy obcięte na jeża. Przypominam, że to były lata świetlne przed łysą Sinead O’Connor. Kora wydziera się, a jednak śpiewa, „stoję, stoję, czuję się świetnie, nie muszę siedzieć, nie muszę leżeć, czuję się świetnie, ach jak przyjemnie”. Trochę ubarwiam, bo nie pamiętam, którą piosenkę wykonywał wówczas Maanam, ale jedną z tych pierwszych. I może akurat nie było to w Zakopanem? W każdym razie tak mi się to pierwsze spotkanie z Korą zapisało w pamięci.
Była dla mnie kolorowym motylem w szarych czasach PRL-u. Od tej chwili wiedziałam, że tak można, inaczej niż wszyscy, na przekór, wbrew regułom, tupiąc nogą, nie bojąc się siebie i nie podlizując się oczekiwaniom innych. Być sobą.
Ze szkolną przyjaciółką stałyśmy w kolejkach po kolejne płyty, siedziałyśmy przy gramofonie, uczyłyśmy się na pamięć. Pierwsze trzy płyty właściwie mogę odśpiewać nawet dzisiaj, bo potem zwróciłam się ku muzyce alternatywnej nawet wobec Maanamu, taka kolej rzeczy. Ale to właśnie Kora otworzyła te drzwi.
I jeszcze to Kora spowodowała, że sama z siebie szukałam w domu Biblii, żeby odnaleźć wersy z piosenki. Była to piosenka z drugiej płyty pod tytułem Pałac. A w niej o domu budowanym na piasku, że się nie ostanie. Więc właściwie to jej sprawka, że po raz pierwszy w życiu zainteresowałam się Pismem Świętym, odkrywając, że są tam zapisane rzeczy uniwersalne i ponadczasowe.
Głos Kory i jej wyjątkowa osobowość to podróż w czasy mojej wczesnej młodości, dojrzewania; była jego częścią nieodłączną, wrośniętą w ten niełatwy proces. Taniec z chłopakiem przy Szale niebieskich ciał na dyskotece zorganizowanej na koniec ósmej klasy. Udawanie hipisko-punkówy z przyjaciółką na osiedlu. Wydzieranie się w przebieralni przed wf-em: która wyraźniej i szybciej wyśpiewa Oddech szczura. Malowanie na niebiesko brwi przed koncertem. Zapach rozpylonego przez milicję gazu łzawiącego w Arenie podczas koncertu w niedzielę i pierwsza lekcja w poniedziałek. Matematyka, a w głowie tylko ten koncert, ten zapach, te emocje, ta muzyka.
Kora, dzięki za to, że byłaś i miałaś odwagę!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki