Logo Przewdonik Katolicki

Logika politycznego targu

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Piotr Zaremba historyk, dziennikarz, publicysta, komentator polityczny.

Nie umiem zrozumieć mego znajomego. Jest świetnym analitykiem i żadnym fanatykiem. Przeciwnie – po równo obdziela krytyką rządzących i opozycję. Niemniej na Facebooku zabrał się za komentowanie zmian w rządzie.

Odbierane przez wielu (w tym przeze mnie) jako krok w kierunku wyciszenia, umiaru, większej normalności, na nim nie zrobiły wrażenia. Dlaczego? Bo PiS zajął się zaraz po tych zmianach ustawodawstwem antyaborcyjnym, konkretnie obywatelskim projektem „Stop aborcji”. Taka prawica, według niego, nie może być „cywilizowana”. Gdybyż ten mój znajomy podniósł groźbę powrotu do czarnych protestów. Gdyby wskazał trudności socjotechniczne: wyciszają, a pchają się w ideologiczną awanturę. Sam mam kłopot z pomysłem rozszerzania aborcyjnych zakazów, choćby z obawy przed efektem wahadła. Ale on skwitował rzecz całą najprostszą konkluzją: odwołali Macierewicza i Szyszkę, teraz muszą wynagrodzić to ojcu Rydzykowi zakazem aborcji.
Nie twierdzę, że Jarosław Kaczyński nie kalkuluje, nie kluczy, nie waha się, podchodząc do tego tematu. Nie byłby partyjnym liderem. Ale jak wytłumaczyć memu znajomemu, że ogromna większość klubu PiS w ogóle nie podchodzi do tego w kategoriach targu? Że tym bardziej nie traktują tego w handlowy sposób ważni dla PiS uczestnicy ruchu społecznego, który zbierał podpisy pod zakazem aborcji eugenicznej czy biskupi, którzy od jakiegoś czasu, a nie po dymisji Macierewicza i Szyszki, naciskali, aby coś z tym problemem zrobić. Mój znajomy nie jest w stanie wyjść poza logikę targu, gry, bo ma kłopot z samym tematem aborcji. Jest przenikliwy, a jednak na jedno oko ślepy.
Podobna ślepota ujawniła się w reakcjach wielu komentatorów na to, co stało się w Sejmie z obydwoma projektami dotyczącymi aborcji. Kiedy ten wprowadzający aborcję na życzenie upadł, bo nie poparła go część posłów PO i Nowoczesnej, liberalny mainstream potraktował to jako rodzaj zaniedbania, błędu opozycji, która jest naturalnie zobowiązana walczyć aborcyjnymi swobodami z prawicą. Z kolei wielu ludzi prawicy pisało z radością o swoistej siurpryzie: nie udało im się.
To prawda, nie udało się Grzegorzowi Schetynie i Katarzynie Lubnauer, ale nie z powodu nieudolności czy głupoty, a dlatego że część parlamentarzystów tzw. totalnej opozycji uznała za stosowne kierować się w tej sprawie sumieniem. Bo posłanka Nowoczesnej, która niedawno urodziła dziecko, nie może się pogodzić z tym, że liderka „nowoczesnej lewicy” Barbara Nowacka mówi o trzymiesięcznym płodzie „zlepek komórek”. Można pytać, co oni jeszcze robią w formacjach, które próbują aborcją wojować o swoją pozycję w państwie, kiedy inne tematy zawiodły. Ale śmiać się z nich? Należy wyrazić szacunek.
Najbardziej przerażające dla mnie były rozważania dziennikarzy „Wyborczej” czy TVN-u, że gdyby nie ci posłowie, projekt powędrowałby do komisji. I złość na ludzi, którzy nie dorośli podobno do poważnej polityki. Nie rozumiecie czegoś takiego jak wolne sumienie? Nie pamiętacie, że te partie nie były kiedyś budowane wokół walki o aborcję na życzenie; o zasadę, że jak ktoś ma do wyboru ciążę i wyjazd na narty, wybiera „zabieg”.
Ci rzecznicy wojny totalnej nie słuchają nawet takich ludzi jak prof. Andrzej Zoll, który na kontrze wobec formułki „zlepek komórek” przypomniał, że to od samego początku jest oddzielny byt, więc dziecko. Mając szacunek do profesora za tę postawę, mogę jednak wyrazić ubolewanie, że i on na co dzień wspiera – w Polsce i w Europie – siły i środowiska, które poza formułkę „zlepka komórek” nie wyjdą. Kolejny ponury paradoks. Pełno ich.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki