Logo Przewdonik Katolicki

Nie uciekaj!

Joanna Mazur
FOT. UNSPLASH, TIKO FOTOLIA, AR

O tym, że nastolatki uciekają także z tzw. dobrych domów i powodach, dla których to robią z Izabelą Jezierską-Świergiel rozmawia Magdalena Guziak-Nowak

Ilu nastolatków w najbliższe wakacje ucieknie z domu?
– Tylu, ilu w pozostałe miesiące. W wakacje tylko nieznacznie wzrasta liczba uciekających z domów młodych ludzi, jednak ten wzrost jest tak niewielki, że w granicach błędu statystycznego. Mit, że najwięcej nastolatków ucieka w wakacje, wynika z faktu, że wtedy jest ciepło i mają wolne od szkoły. Problem w tym, że dzieci nie uciekają dlatego, że jest ładna pogoda.
 
Co zatem może być powodem ucieczki? Młodzi ludzie uciekają „do” czegoś czy „od” czegoś?
– Najczęściej „od” – od problemów, z którymi borykają się przez cały rok, a nie tylko w lipcu i sierpniu. Doświadczają trudności w domu, szkole, grupie rówieśniczej. Zwykle mają 15–17 lat i choć wydaje im się, że są prawie dorośli, to tak naprawdę są dziećmi, które nie widzą wyjścia z przytłaczających sytuacji. Jedyną (albo ostateczną) opcją staje się dla nich ucieczka.
 
Dom, szkoła, rówieśnicy. Proszę podać kilka konkretnych przykładów.
– Problemy w domu to często kłótnie rodziców, ich szarpanina o dziecko i próba przeciągnięcia go na swoją stronę. Nierzadkim powodem ucieczek są zbyt wygórowane ambicje w stosunku do dziecka. Rodzice oczekują, że będzie najlepsze w klasie i utalentowane we wszystkich dziedzinach: plastyce, muzyce, językach, matematyce… Gdy dziecko wraca do domu ze sprawdzianem, pierwszym pytaniem, jakie słyszy, jest: „A co dostali koledzy?”. Cierpiący na chorobliwą ambicję rodzice mają pretensje, że dziecko dostało czwórkę zamiast piątki. Nie kojarzą, że po dziesięciu godzinach zajęć dodatkowych było zbyt zmęczone, aby nauczyć się na piątkę albo że po prostu czwórka go zadowala. Pewnego razu odbierałam swoje dziecko ze szkoły i byłam świadkiem płaczu jego kolegi, który martwił się, że mama będzie wściekła o czwórkę. No i była – zrobiła mu awanturę przy całej klasie. Są też rodzice, którzy narzekają, że ich dzieci nie czytają, ale w domu nie ma ani jednej książki, bo oni sami nie lubią czytać… Może i chcą dla dziecka jak najlepiej, ale jego przeznaczeniem nie jest być lepszą wersją matki czy ojca.
Z kolei problemy w szkole to np. trudności w nauce czy konflikt z klasą i/lub nauczycielami. Często idą w parze z trudnościami w grupie rówieśniczej. Mam na myśli poniżanie, wyśmiewanie, dokuczanie. Jeśli dziecko odstaje ubiorem czy zainteresowaniami, od razu jest na celowniku osób, które utrudniają mu życie. A akceptacja grupy jest ważna, bo w dużej mierze to na niej dziecko buduje poczucie własnej wartości. W dodatku jeżeli w relacjach z rodzicami czuje się niepewnie, to każdy przejaw dezakceptacji grupy jest dla niego bolesny i trudny do zniesienia.
 
W wydanych przez ITAKĘ materiałach czytam, że to rodzic ucieka pierwszy.
– Tak. Ucieczka nastolatka jest zawsze drugą ucieczką. Pierwszą – ucieczka bliskiej osoby dorosłej. Często to właśnie dorośli uciekają przed rozmową, przed bliską więzią, przed strachem i bezradnością. Uciekają w uzależnienia, w pracę, odcinają się od swoich uczuć i potrzeb. Nawet jeśli problemem nastolatka nie jest np. konflikt w domu, ale szkoła czy przemoc rówieśnicza, to z jakiegoś powodu nie miał on szansy zwrócić się o pomoc do rodzica. Może nie czuł do niego zaufania, bo nie było relacji, a może rodzic tak dużo pracował, że dziecko nie miało kiedy z nim porozmawiać.
 
A wychowawca albo szkolny pedagog, czyli inny dorosły, do którego nastolatek miałby zaufanie?
– Z moich obserwacji wynika, że pedagog rzadko pełni rolę powiernika. Są zaangażowani i kompetentni wychowawcy, ale na własne oczy widziałam też nauczycieli, którzy w sytuacji konfliktu nie stawali po stronie ofiary, bo w ten sposób zyskiwali „autorytet” większości, do której należeli sprawcy krzywdy. Nie dość więc, że dziecko było gnębione przez rówieśników, to jeszcze nie otrzymywało wsparcia od nauczycieli, którzy bali się o swoją „pozycję” w klasie.
 
Czy dziecko, które zamierza uciec, wysyła dorosłym jakieś sygnały? Bywa, że nastolatek grozi rodzicom, że ucieknie z domu, ale chyba nie zawsze traktujemy takie zapowiedzi poważnie.
– Nastolatki generalnie nie lubią rodziców i wytykają im to kilka razy dziennie, co w jakimś sensie jest normalne. Jednak gdy dziecko jest wycofane i zamknięte w sobie lub przeciwnie – wybucha agresją, jest aroganckie, drażliwe czy kłamie, trzeba zareagować. Także zapowiedzi ucieczki nie można zostawić bez komentarza! Kiedy emocje opadną, warto usiąść i pogadać o tym, co się dzieje. Rodzic powinien posłużyć się komunikatem „ja”: „Gdy wykrzykujesz, że chcesz uciec z domu, bardzo się o ciebie boję. Czy naprawdę to planujesz?”. Rodzic powinien też uświadomić dziecko, co czeka na nie na zewnątrz.
 
A co czeka?
– Są osoby, które rozglądają się po dworcach i wychwytują zagubione nastolatki. Te stają się ich łatwym łupem. Oferują pomoc, nocleg i drobne na życie, ale nie robią tego z chęci bezinteresownej pomocy. Dług trzeba potem spłacić. W przypadku dziewczyn nierzadko jest to prostytucja, w przypadku chłopców – kradzieże i rozboje. Ulica bardzo szybko ściąga na dno, od którego trudno się odbić. Bywa, że młody człowiek chciałby wrócić do domu, ale tak bardzo wstydzi się tego, kim jest i gdzie się znalazł, że tego nie robi. Ślad po nim zanika.
 
Ucieczki są spontaniczne czy zaplanowane?
– Zwykle zaplanowane, będące manifestacją nawarstwionych od dawna problemów. Młodzi ludzie oszczędzają pieniądze i gdy uzbierają, uciekają. A gdy pieniądze się skończą, to już powiedziałam, jaki może być scenariusz…
 
A ucieczki na jeden dzień lub kilka godzin?
– Tych jest najwięcej. Rocznie ginie około 6 tys. nastolatków między 14. a 17. rokiem życia. W 90 proc. przypadków są to ucieczki trwające od kilku godzin lub kilku dni. Ale zdarzają się i takie, które się przedłużają i słuch po dziecku ginie. Tu mamy dwa scenariusze. Pierwszy: dziecko zdecydowało się na „zwykłą” ucieczkę, ale po drodze przydarzyło się jakieś nieszczęście, np. wypadek lub akt przestępczy. Drugi scenariusz: dziecko uzyskało pełnoletność i jako osoba dorosła zgłosiło na policji, że jest całe i zdrowe i nie życzy sobie kontaktu z rodziną. Młodzi dorośli decydują się czasem na taki krok. Wtedy policja informuje, że nastolatek się odnalazł i pojawił na komisariacie, ale nie może udzielić informacji o miejscu jego pobytu. Zdarza się też, że zaginiony dzwoni do naszego telefonu zaufania 116 000. Odpowiada na pytania weryfikacyjne, dzięki którym możemy potwierdzić jego tożsamość, po czym prosi, aby przekazać rodzinie, że nie chce, aby go szukała. Wtedy policja odstępuje od dalszych poszukiwań. Taka sytuacja jest dla rodziców bardzo przykra. Reagują różnie, prośbą albo groźbą.
 
Czy zdarza się, że nastolatkowie nie uciekają z powodu problemów, ale dla zabawy, z ciekawości i by zyskać tani poklask rówieśników: „Uciekłem, więc jestem panem wszechświata i niczego się nie boję”?
– Tu znowu jest różnie i zależy to od powodu, z jakiego dziecko ucieka. Zdarzają się sytuacje, kiedy dziecko nie ma świadomości, że niewracanie do domu to niebezpieczeństwo dla niego i koszmar dla rodziców. Na przykład rok temu dwóch 13-latków dostało od rodziców pieniądze na bilety powrotne. Mieli wrócić do domu autobusem, ale poszli na pizzę i pieniądze się skończyły. Pomyśleli, że przenocują na plaży. Nie przyszło im do głowy, że rodzice odchodzą od zmysłów. Są też dzieci, który uciekały już wiele razy, bo to jest ich sposób na zdobycie autorytetu wśród rówieśników.
Jeśli jednak ucieczka jest reakcją na poważne problemy, to dzieci się nią nie chwalą, bo nie ma czym… Próbują przecież wymusić reakcję na rodzicach, co – przykro to mówić – nie zawsze im się udaje. Przez pewien czas w telefonie zaufania dyżurował mediator. Dzwoniły nastolatki będące na ucieczce. Chciały wrócić do domu i prosiły o pośrednictwo psychologa mediatora w kontakcie z rodzicami. Proszę sobie wyobrazić, że nie wszyscy rodzice chcieli się na to zgodzić.
 
Mamy stereotyp, że uciekinierzy pochodzą z rodzin patologicznych. A tzw. dobre domy, w których nie ma biedy, rodzice żyją w zgodzie i w dodatku chodzą do kościoła?
– „Dobry dom” brzmi fajnie, ale nie ma czegoś takiego. Uciekają dzieci z każdych domów – i z patologicznych, przemocowych, i z tych, które wydają się funkcjonować bez zarzutu. Pamiętajmy, że tam, gdzie są pieniądze, często nie ma czasu i relacji. A że rodzina chodzi do kościoła? Wiek nastoletni jest czasem buntu. Młody człowiek wszystko kwestionuje, podważa, zadaje pytania. Trzeba mu na to pozwolić, dać oddech, wolność. Zmuszanie np. do praktyk religijnych to nie jest dobra droga.
„Dobry dom” to coś, co widzimy z zewnątrz. Nigdy nie wiemy, jakie relacje panują między członkami tej rodziny. Poza tym, jak mówiłam, poza problemami domowymi, dzieci uciekają też z powodu kryzysów w szkole i grupie rówieśniczej.
Natomiast największym kłopotem z tzw. dobrymi domami jest fakt, że rodzice nie zawsze zgłaszają zaginięcia.
 
Jak to?
– Mając stereotypowe wyobrażenie, że uciekają tylko dzieci z patologii i wstydząc się reakcji otoczenia, po prostu nie idą ze sprawą na policję. Szukają na własną rękę, wynajmują detektywa, ale nie informują odpowiednich służb. W takich sytuacjach zaginięcie najczęściej zgłasza szkoła, kiedy dziecko jest nieobecne przez miesiąc czy dwa, a rodzice nie potrafią tego sensownie uzasadnić.
 
Trudną dla wielu rodziców jest sytuacja, w której nastolatek wychodzi z domu, trzaskając drzwiami i nie informując, gdzie będzie, z kim oraz kiedy wróci. Czy można powiedzieć, że takie zachowanie to wstęp do ucieczki?
– Nastolatek trzaska drzwiami, bo wydaje mu się, że jest wszechmocny. Wszystko umie, wszystko może, nic go w życiu nie zaskoczy, jest niezniszczalny. To rozwojowe. Ważne jednak, by być czujnym na sygnały ucieczki, o których już mówiłam i aby powiedzieć dziecku, ile mamy w sobie strachu, kiedy wychodzi bez słowa. Jeśli trudno nam się dogadać, warto skorzystać z pomocy psychologa.
 
A gdy dziecko ucieka psychicznie, emocjonalnie? Gdy nie znika fizycznie, ale np. spędza kilka godzin przy komputerze?
– To nowy rodzaj ucieczek, ale mechanizmy są podobne. Często chodzi o nagromadzone problemy, ale też o przyswojone schematy postępowania. Jeśli pozwalaliśmy dziecku grać przez kilka godzin, gdy miało 10 lat, to czemu teraz miałoby z tego zrezygnować? W ostatnim czasie popularność zyskało określenie nolify, czyli „brak życia”. Świetnie opisuje nastolatka, który godzinami siedzi przy komputerze lub ze smartfonem, gra i wydaje mu się, że nie potrzebuje realnego świata. A gdy nagle odkryje w sobie potrzebę wyjścia do ludzi, okazuje się, że ich nie ma, bo skoro cały czas był nolify, to nie zbudował relacji w „realu”. I koło się zamyka.
 
Czy da się zniechęcić dziecko do ucieczki?
– Podczas spotkań z młodzieżą wyjaśniamy, że w policyjnych procedurach ucieczka dziecka to zaginięcie pierwszej kategorii (należą do niej także osoby chore psychicznie, np. na demencję lub schizofrenię, oraz osoby, co do których istnieje ryzyko popełnienia samobójstwa). Oznacza to, że prowadzone poszukiwania są bardzo intensywne. Jeśli dziecko ucieknie po raz drugi, „wypada” z pierwszej kategorii – policja zakłada, że to po prostu kolejna ucieczka, choć tym razem mogło dojść do porwania czy innej tragedii. Zgłoszeń o zaginięciach jest tak dużo, że gdyby policja miała każde traktować jako priorytetowe, nie miałaby czasu na zajmowanie się czymkolwiek innym. Choćby z tego powodu nie warto uciekać, bo kiedy naprawdę stanie się coś złego, inni mogą to potraktować jako mało śmieszny, ale kolejny żart.
 
A jak zareagować, kiedy niestety dziecko zniknie?
– Zgłosić zaginięcie na policji, zadzwonić na 116 000 (telefon ws. zaginionego dziecka i nastolatka), przeszukać pokój pod kątem ewentualnych wskazówek co do miejsca pobytu oraz obdzwonić kolegów i koleżanki, którym dziecko mogło się zwierzać ze swoich planów. Koniecznie trzeba też zareagować, gdy ucieknie nie nasze dziecko, ale jego przyjaciel. Jeśli syn lub córka ma informacje o miejscu pobytu przyjaciela, może mieć wtedy dylemat: dochować tajemnicy czy powiedzieć rodzicom i zachować się jak zdrajca? Rolą rodzica jest wtedy nakłonienie dziecka do powiedzenia prawdy i wytłumaczenie, że to nie jest zdrada, ale realna pomoc dla kolegi.
Ucieczka to krzyk o pomoc. Warto się też zastanowić, dlaczego nie usłyszeliśmy go wcześniej.
  



Izabela Jezierska-Świergiel
Koordynator kampanii „Nie uciekaj!”, prowadzonej przez ITAKĘ – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki