Wychowywałem się w jego aurze, w seminarium pod jego patronatem. Przecież to tutaj, w diecezji płockiej, w naszym Rostkowie się urodził. Był mazowieckim szlachcicem z naprawdę wybitnej rodziny. Dwaj jej członkowie (po prawdzie to z innej gałęzi, ale jednak!) byli kandydatami na polskich królów elekcyjnych. W naszych parafiach całe lata obchodziliśmy jeśli nie oktawę, to przynajmniej triduum ku jego czci. Śpiewaliśmy piękne pieśni, „O święty Stanisławie, o ozdobo naszej ziemi, polska młodzież dziś ślubuje iść śladami twemi”.
Monika Białkowska: Wzruszające. Naprawdę staram się nie być złośliwa, ale kogo dziś obchodzą szlachcice z okresu wolnej elekcji? Co z tego zostało?
H.S.: Dużo. Wprawdzie mało szczęśliwe było przeniesienie jego wspomnienia z listopada na wrzesień, ale udało się nam ożywić choćby diecezjalne pielgrzymowanie dzieci i młodzieży do Rostkowa. Ostatnio zaczynają wędrować również młodzi z sąsiednich diecezji. Poza tym pamiętaj, że on nadal pozostaje patronem polskiej młodzieży i dzieci, nadal pozostaje też patronem Polski – nikt tego nigdy nie odwołał!
M.B.: I patronem Gniezna, o czym dowiaduję się z zaskoczeniem. Prawie pół wieku tu już spędziłam i pierwszy raz słyszę. Tak nas właśnie obchodzi Stanisław Kostka!
H.S.: Fakt, że przełożenie go na duszpasterstwo, na jakieś wzorce osobowościowe przychodzi nam z dużym trudem. Uwierzyliśmy w takiego dość nijakiego „świętego Stasia”.
M.B.: W ckliwego świętoszka z ładną buzią, który mdleje z wrażenia, kiedy ktoś w jego obecności przeklnie. Nie pociągają mnie brutale, ale bez przesady z tą delikatnością!
H.S.: Trochę to wina baroku, w którym kształtował się jego kult. Sam Stanisław był chłopakiem z charakterem na taki renesansowy, kontrreformacyjny sposób. Porwanym przez wielkie ideały. Młodzi gorliwcy byli wówczas przekonani, że za wszelką cenę trzeba odnowić katolicyzm. I Kostka robi naprawdę wszystko, żeby ten ideał zrealizować.
M.B.: Ucieka z domu. Pieszo udaje się do Rzymu. Nic go nie jest w stanie zatrzymać. I zaraz potem umiera. Jakim cudem hagiografom udało się zrobić z niego smętną mimozę?
H.S.: Dajmy spokój hagiografom. Im się nie udało, to my musimy odkopać charakter Stanisława Kostki na nowo.
M.B.: Musimy? Po co? Jest tylko bardziej aktualnych świętych, zwłaszcza dla młodych! Pier Giorgio Frassati, Chiara Badano, normalni, ludzcy, ludzie z naszych czasów. Z fajką w zębach, a nie mdlejący z byle powodu!
H.S.: Oni też są ważni. Ale przecież to był także jego styl! Mieczysław Gogacz, filozof, napisał o Stanisławie: „Jest twardy, samodzielny, surowy dla siebie i innych. A przy tym kocha na wielką skalę. I tę miłość realizuje wytrwale, energicznie, z pasją. Przebiega myślą wszystkie wartości. I decyduje się na ukochanie Boga. Bezwzględnie i konsekwentnie”. I zobacz, jak się to wszystko ciekawie układa. Jest 450-lecie śmierci Stanisława Kostki, patrona młodzieży i jezuity. I jednocześnie mamy Synod Biskupów na temat młodzieży, zwołany przez papieża, który jest jezuitą. Czy to nie znaczące?
M.B.: To niech się Ksiądz przyzna, że też w tym synodzie palce maczał.
H.S.: No, bez przesady. Jestem tylko jednym z konsultorów Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. To naprawdę zacne grono, Kiko Argüello, Marco Rupnik czy szefowa ruchu Focolari – Maria Voce. Rzeczywiście zastanawialiśmy się, jak mógłby wyglądać ten synod. Pytałem tam między innymi o to, dlaczego nie odbyć Synodu Młodych razem z młodymi? W dokumencie przygotowawczym na synod dużo mówi się o podmiotowości młodych, o ich spotykaniu, o dialogu – a potem ogranicza się ich udział do wypełnienia ankiety. Czy biskupi nie mogliby przyjechać do Rzymu z przedstawicielami młodzieży i czy nie mogłoby być tak, że podczas sesji synodalnych przed południem pasterze mieliby swoje obrady, młodzi – swoje, a potem wszyscy spotykaliby się na sesjach popołudniowych i dzielili doświadczeniami? Może coś z tego będzie, ufam papieżowi Franciszkowi, jego duchowi, otwartości.
M.B.: Rozmawiałam z ludźmi, którzy widzieli wyniki ankiet, rozsyłanych wśród duszpasterzy przed synodem. Odpowiedzi były krótkie, sztampowe, często niewiele z nich wynikało. Jeśli ktoś tylko na tej podstawie będzie chciał powiedzieć „znam młodzież”, to polegnie.
H.S.: Pamiętaj, że na synod pojedzie tylko kilku naszych biskupów. Skoro jednak sami biskupi ogłosili Rok św. Stanisława Kostki, to dobrze by było, żeby próbowali poznać, zrozumieć swoich młodych tu i teraz. Zaprosić ich do siebie raz i drugi. Usiąść razem przy stole, niekoniecznie obsługiwanym przez siostry zakonne, ale choćby tak jak my teraz, nad kartonem z wystygłą pizzą. I pogadać o tym, czym ci młodzi żyją, o czym marzą, czego się boją. Może nawet się zaprzyjaźnić? Uczynić ich takimi swoim konsultorami? To dopiero byłby owoc tego roku! Nie ukrywam, że poruszyło mnie zdjęcie księdza prymasa, siedzącego tak zwyczajnie przy pizzy w gronie młodzieży, z którą wybrał się podczas wakacji do Taize.
M.B.: W ankietach jednym z powtarzających się postulatów młodych jest „większa bliskość z biskupem”. Można mówić: „Ha, biskupi są daleko, więc młodzi narzekają!”. Ale ja to widzę inaczej. Kiedy ja miałam piętnaście czy szesnaście lat, też byłam w duszpasterstwie diecezjalnym. Też spotykaliśmy biskupa na uroczystościach. Ale „potrzeby większej bliskości” nawet nie umieliśmy zwerbalizować. To się nie mieściło nam wtedy w głowie. Biskup był kimś z innego świata. Dlatego jeśli młodzi mówią: „Chcemy być bliżej was!”, to jest i komplement, i wyraz dużego zaufania, i fajnej zmiany, która już w młodych zaszła!
H.S.: Trzeba tylko, żeby jeszcze księża biskupi uwierzyli, że te spotkania to dla nich wielka wartość. Że to nie obowiązek, tylko coś, co naprawdę ich wzbogaci! Uważam, że dopóki jeszcze młodzież chce się spotykać ze swoim biskupem, to nasz Kościół naprawdę żyje. I powiedzmy to dzisiaj wyraźnie i odważnie, rozpoczynając Rok św. Stanisława Kostki: to spotkanie młodych z biskupami naprawdę może zdecydować o tym, dokąd dalej pójdzie Kościół! Tę myśl można ciągnąć dalej – bo i spotkania młodych z proboszczami, kształt spotkania kleryków i nowicjuszy z przełożonymi, młodych z katechetami na religii. Wszystko, żeby plebanie przypominały raczej „otwarte dworce” niż „zamknięte twierdze”. To wszystko będzie się w tej chwili decydować. E viva święty Stanisław Kostka!
Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego