Logo Przewdonik Katolicki

Powrót relikwii

Ks. prof. Henryk Seweryniak, dr Monika Białkowska
FOT. ROBERT WOŹNIAK

Ks. Henryk Seweryniak: Zauważyłaś, że dokonuje się dziś jakiś powrót relikwii? Monika Białkowska: Powrót?

H.S.: Gwałtowny! Za moich lat seminaryjnych dziesiątki relikwii leżały zakurzone w szafach zakrystii. Nie zwracano na nie większej uwagi. Ba, traktowane nawet jako coś ośmieszającego Kościół. Sienkiewicz się zresztą do tego mocno przyczynił, bo sugestywnie opisał Sanderusa, który miał sprzedawać kopytko osiołka, na którym Święta Rodzina uciekała do Egiptu albo szczebel z drabiny, która się śniła św. Jakubowi…
 
M.B.: I pióro ze skrzydeł Archanioła Gabriela, zgubione podczas Zwiastowania, moje ulubione.
 
H.S.: Swoją drogą Sienkiewicz był gorliwym katolikiem, a tak się przyczynił do ośmieszenia relikwii. Ale dziś ludzie znów chętnie je noszą… Czego ty szukasz w tym smartfonie?
 
M.B.: Relikwii. Św. Jan Maria Vianney, 8 tys. zł. Św. Piotr w marmurze połowa tej ceny. Św. Apolonia 950 zł. Wszystko można kupić.
 
H.S.: Poważnie? To jest wstrząsające!
 
M.B.: Jest jeszcze piękny relikwiarz ze szczątkami 72 osób, w tym apostołów, ewangelistów, Jana Chrzciciela, Anny, Joachima, Zachariasza, Elżbiety, Benedykta, Scholastyki, Augustyna, Ambrożego, Hieronima i księdza ukochanego Stanisława Kostki na dodatek, za 18 tys. zł.
 
H.S.: Daj spokój. Teraz ty to wszystko ośmieszasz!
 
M.B.: Nie ośmieszam. To jest autentyczny problem.
 
H.S.: Ktoś je ukradł?
 
M.B.: Albo dostał, albo odziedziczył. Na zagranicznym portalu można kupić piuskę Benedykta XVI z listem od jego sekretarza. Ktoś poprosił, dostał i sprzedaje za 6 tys. dolarów.
 
H.S.: To już jest czyste cwaniactwo. Ale te relikwiarze często mają przecież także historyczną wartość, niezależnie od autentyczności relikwii! To są piękne zabytki!
 
M.B.: Kiedyś znalazłam w jednym relikwiarzu św. Monikę, św. Augustyna i św. Józefa. Poza tym, że nie miałam pieniędzy, to miałam też dylemat moralny. Czy kupując, uczestniczyłabym w niedopuszczalnym z punktu widzenia wiary handlu rzeczami świętymi – czy raczej ratowałabym owe relikwie z rąk „niewiernych”?
 
H.S.: To zależy, jaka intencja tobą kieruje. Jeśli dla kogoś to nie ma żadnego znaczenia, jest kolejnym towarem, a ty robisz to z osobistej pobożności, a nie żeby dobrze zainwestować i się na tym wzbogacić, to lepiej, że kupisz i uszanujesz.
A jak tak święcie chciałem o relikwiach rozmawiać!
 
M.B.: To wróćmy do tego, co święte. Podzielimy je? Relikwie pierwszego stopnia to części z ciała świętego: krew, kości, skóra, włosy, paznokcie. Kości nie robią na mnie wrażenia. Krew też nie. Ale włosy – przepraszam – jakoś mnie odrzucają…
 
H.S.: A tylko włosy zostały po św. Maksymilianie Kolbe. Ktoś je zachował podczas strzyżenia jego brody. Dziś czujemy jakąś niechęć do amputowania jakichś części ciała – dlatego mnie cieszy, że kard. Dziwisz zachował krew św. Jana Pawła II.
 
M.B.: Relikwie drugiego stopnia to przedmioty związane ze świętym za jego życia – przedmioty, których używał, ubrania, modlitewnik, różaniec. Jeśli kiedyś Benedykt XVI będzie beatyfikowany, to ta piuska za 6 tys. dolarów będzie taką właśnie relikwią. I relikwie trzeciego stopnia to przedmioty, które miały kontakt z relikwiami pierwszego lub drugiego stopnia. To najczęściej fragmenty tkaniny, najpierw którą pociera się relikwie, a potem rozdaje w maleńkich fragmentach, choćby przyklejoną do pamiątkowych obrazków.
 
H.S.: Dla mnie ciekawe jest, dlaczego relikwie zaczęły w ogóle być tak popularne. Twierdzę, że to się stało w okresie ikonoklazmu, kiedy część chrześcijan przekonywała, że nie wolno jest wykonywać obrazów Jezusa i świętych. Ludzie mieli wątpliwości, a szukali kontaktu ze świętymi. Wtedy albo pielgrzymowali do miejsca jego pochówku, albo zdobywali jego relikwie, najczęściej męczenników. W średniowieczu też żaden sobór ani synod nie mógł się odbyć bez uprzedniego uroczystego wniesienia relikwii i ustawienia ich w centrum zgromadzenia. Kościół pielgrzymujący przeżywał w ten sposób wspólnotę – communio sanctorum – z Kościołem zwycięskim w niebie. Relikwie nadawały także tożsamość miejscu, w którym były przechowywane. Czym byłoby twoje Gniezno bez relikwii św. Wojciecha?
 
M.B.: Wojciech jest ważny, ale najważniejsze relikwie dla chrześcijaństwa to jednak nie są relikwie świętych…
 
H.S.: Najważniejsze oczywiście są te związane z życiem Jezusa. Mam taki mały relikwiarz z relikwiami Krzyża Świętego, dwiema lewie widocznymi, maleńkimi drzazgami na złotych paskach. Gdyby były fałszywe, to pewnie te kawałki byłyby większe…
 
M.B.: Relikwie Krzyża budzą najwięcej emocji. Wielu powtarza, że z tych rozsianych po całym świecie można by zbudować dom albo cały las odtworzyć.
 
H.S.: Tak pisał choćby Luter, ale to nieprawda. Obliczono, że ze wszystkich znanych cząstek, pochodzących z czarnej sosny, odtworzylibyśmy tylko mały fragment krzyża Jezusa. To bardzo ważne relikwie, chrześcijanie szli z nimi do boju z muzułmanami w czasie wojen krzyżowych, biskup niósł je na czele, przed wojskiem. A oprócz tego mamy przecież Całun Turyński, chustę z Manopello, tunikę z Argenteuil czy tabliczkę Piłata, którą kazał wypisać i przyczepić do Krzyża. Oczywiście wiemy, że nie na nich budujemy swoją wiarę. Ale one są ważne, jeśli chodzi o potwierdzenie autentyczności opisów Ewangelii czy o naszą pobożność pasyjną.
 
M.B.: Jak opowiadam o relikwiach św. Wojciecha w Gnieźnie, większość ludzi pyta: dlaczego nie zrobicie badań genetycznych?
 
H.S.: Zróbcie! Nie widzę żadnego problemu!
 
M.B.: A jednak nikt nie ryzykuje. I to chyba ma sens. Jeśli w jakimś miejscu istnieje kult danego świętego, jeśli istnieje jakaś pobożność – to dlaczego siać wątpliwości? Przecież to jest kult świętego, a nie kawałka kości. Kości – czy relikwie – są tylko dodatkiem do kultu, a nie jego przedmiotem. Modlimy się za wstawiennictwem danego świętego. A on słucha niezależnie od tego, czy dane relikwie są autentyczne, czy są co do tego wątpliwości.
 
H.S.: Właśnie, to trzeba podkreślić: są dodatkiem. Kult świętego nie polega na całowaniu relikwii, ale z jednej strony na naśladowaniu jego życia, a z drugiej na wierze w to, że on się może za mną wstawiać w niebiańskiej rzeczywistości, w której już przebywa. Miłosz pisał, że to nie ma znaczenia, czy o ukochanej przypomina mężczyźnie jakaś chusteczka, czy kobiecie przypomina o ukochanym jego włócznia: byle tylko pamiętać, kochać.
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki