Logo Przewdonik Katolicki

Blask świętości

Natalia Budzyńska
Fot.

Brytyjczycy są zdziwieni chrześcijańską pobożnością epoki średniowiecza. Dla nich pełne przepychu i blasku relikwiarze kryjące kosteczki świętych czy drzazgi z Krzyża Świętego są zbyt egzotyczne, żeby traktować je poważnie. W British Museum trwa wystawa poświęcona kultowi relikwii.

 

Gazety w Wielkiej Brytanii, opisując wystawę zatytułowaną „Skarby Niebios: święci, relikwie i pobożność średniowiecznej Europy” używają takich słów jak egzotyczna i niepokojąca. Kult relikwii w Anglii nie istniał od czasów reformacji, więc rzeczywiście trzeba przyznać, że zgromadzenie w jednym miejscu tylu dzieł sztuki złotniczej, które w zamierzeniu miały skrywać – i skrywały – części szkieletu świętych czy należące do nich fragmenty przedmiotów, może wzbudzać zdziwienie. Kult relikwii dziś jest kontrowersyjny nawet dla katolików, ale był szczególnie powszechny w średniowieczu. Można wręcz powiedzieć, że stanowił główną cechę ówczesnej pobożności.

Portal BBC, pisząc o ekspozycji, wspomina w ostatnim zdaniu, z pewnym zażenowaniem, że niektórzy ludzie nawet obecnie wierzą w oddziaływanie relikwii, o czym świadczy ponad 90-tysięczny tłum pielgrzymów, który w 2009 r. przybył do katedry Westminster w Londynie, aby oddać cześć relikwiom św. Teresy z Lisieux.

Wystawa w British Museum pokazuje nie tylko piękne i wyszukane dzieła sztuki zdobniczej i złotniczej. Nie tylko jest świadectwem szokujących procedur rozczłonkowywania zwłok czy niezrozumiałych praktyk oddawania czci puklowi włosów. Nie jest to również drwina z naiwnej wiary w to, że w złotym pojemniku może znajdować się mleko z piersi Marii Dziewicy.

Zapewne dla wielu osób kult relikwii i pobożność średniowieczna jest dowodem kompletnego zacofania społeczeństwa tamtych czasów. Jednak owa pobożność wyrażająca się w niezwykłej urodzie wystawionych przedmiotów przedstawia istnienie w ludzkiej świadomości innej rzeczywistości, głębokiej wiary w Jeruzalem Niebieskie, w obecność nadprzyrodzoną, której dzisiejszy świat się wyrzekł.

 

Elewacje, translacje i handel

Kult relikwii ma swoje korzenie w czasach antycznych. Kiedy w roku 156 na rzymskiej arenie zginął śmiercią męczeńską św. Polikarp, chrześcijanie potajemnie zebrali jego szczątki, uznjąc je za „cenniejsze niż klejnoty i szlachetniejsze niż najczystsze złoto”.

W okresie późnego antyku zmarłych chowano w pobliżu grobów męczenników, które wkrótce zaczęto misternie zdobić. W epoce pokonstantyńskiej na grobach świętych męczenników wzniesiono kościoły, a groby dekorowane były kwiatami, oblewane pachnącymi olejkami, palono przy nich lampy. Chrześcijanie wszystkich stanów pielgrzymowali do tych miejsc. Synody porządkowały kult relikwii, który wymagał odpowiednich czynności: elevatio i translatio.

Od VII do X w. biskupi często dokonywali obrzędu zwanego elewacją, który polegał na podniesieniu szczątków z dotychczasowego miejsca spoczynku i złożeniu ich w miejscu godniejszym czyli w kościele w pobliżu ołtarza.

Bardziej znaczące były translacje, czyli przeniesienie ciała świętego na inne miejsce. Już w roku 356 przewieziono nad Bosfor, do Bizancjum, relikwie św. Tymoteusza, a zaraz potem Andrzeja Apostoła i Łukasza Ewangelisty. Na zachodzie król Lombardii Astolf ukradł relikwie przechowywane w Rzymie i wywiózł do kościołów Pawii. W odpowiedzi na to, papież Paweł I przeniósł wiele relikwii z katakumb do rzymskich bazylik. Słynna była też historia translacji ciała św. Benedykta, którego szczątki podstępem przewieziono z Monte Casino do Fleury. Natomiast do włoskiego Bari, w tajemniczych okolicznościach, sprowadzono relikwie św. Mikołaja, które wcześniej przechowywane były w Mirze. Najsłynniejszą w średniowieczu translacją było przeniesienie relikwii Trzech Króli z Mediolanu do Kolonii.

Wszystko to przestaje być dziwne, gdy przypomnimy sobie, że na Soborze Nicejskim w roku 787 postanowiono, że każdy nowo poświęcony ołtarz powienien zawierać cząstkę ciała świętego. Miasta, które nie miały „swojego” świętego starały się go pozyskać – w ten sposób rozpoczął się handel relikwiami i dzielenie ciał męczenników. Ekshumowane, przeniesione, skradzione lub zakupione relikwie wystawiano na ołtarzu w celu oddania im czci. Ta praktyka nazywana była depositio.

 

Ręka, ząb, palec

Edykt cesarza Teodocjusza z 386 r. zabraniał dzielenia ciał męczenników i handlu nimi, ale na wschodzie nie za bardzo się tym przejmowano. Już w V w. ciała świętych były nagminnie ekshumowane i dzielone.

Ks. prof. Jan Kracik w książce Relikwie podaje wstrząsający przykład: „Na przygotowane do pochówku ciało Elżbiety z Turyngii (zm. 1231) rzucili się nabożni, rwąc i ucinając jako relikwie jej szaty, paznokcie, a nawet palec i sutki. Mistyczkę i współzałożycielkę beginek Marię z Oignis (zm. 1213) zaprzyjaźniony opat usiłował po jej śmierci pozbawić zębów. Gdy mu się to nie udało, zmarła sama wypluła na dłoń żądnego relikwii mnicha siedem zębów. Tę odrażającą historyjkę zanotował wybitny teolog Tomasz Cantimpre (zm. 1270), który sam w zamian za uzyskanie palca św. Ludgardy (zm. 1246) napisał jej żywot”.

Dochodziło do sytuacji haniebnych i groteskowych, ponieważ Kościół niestety stracił panowanie nad sytuacją. Nie było nawet wiadomo, które z dwudziestu kompletnych ciał św. Juliana jest autentyczne. Św. Antoni ma cztery ciała i jedną dodatkową głowę, a św. Anna jest czczona w dwóch ciałach, ośmiu głowach i sześciu ramionach.

O tym, że sprawa ma się podobnie z relikwiami Krzyża Świętego zaświadczał Erazm z Rotterdamu: „nawet okręt handlowy nie wystarczyłby, żeby zgromadzić w jednym miejscu wszystkie części krzyża naszego Pana, pokazywane w niezliczonych miejscach”.

Taki pogląd przetrwał do dziś, ale – jak się okazuje – jest całkowicie fałszywy. Udokumentowane relikwie Krzyża Prawdziwego, których liczebność jest ściśle określona, złożone razem tworzą nawet nie połowę poprzecznej belki. Nawet jeśli dodamy do tego niezliczone mnóstwo milimetrowych części Świętego Drzewa rozdawaną jako nagrody dla uczestników krucjat, to wciąż nie wystarczy ich na cały krzyż. Oczywiście z przymrużeniem oka należy traktować takie relikwie, jak mleko z piersi Marii Dziewicy, napletek Jezusa czy Jego oddech zamknięty w ampułce.

 

Złoto, perły, kość słoniowa

W British Museum zgromadzono jednak nie relikwie a relikwiarze. Relikwie gromadzili biskupi i władcy świeccy (Ernest, brat Fryderyka Mądrego mógł się poszczycić kolekcją liczącą 21 tys. relikwii!), a przechowywali je nie pod ołtarzem, ale w specjalnych pojemnikach.

Król francuski Ludwik IX w 1237 r. kupił od cesarza Konstantynopola Baldwina II koronę cierniową Chrystusa. W Paryżu specjalnie wybudowano kościół, Saint Chapel, perłę architektury gotyckiej, by przechowywać w nim tę relikwię. Budowa trwała 5 lat i kosztowała 40 tys. funtów, co było ogromą sumą. Lecz sam relikwiarz, w którym przechowywano Koronę, kosztował niemal trzy razy więcej! Był cały ze złota, bogato zdobiony szlachetnymi kamieniami.

Na wystawie widzimy piękne relikwiarze ze szlachetnych kruszców, kości słoniowej, inkrustowane, emaliowane, wysadzane kamieniami. To przedmioty, które zachwycają kunsztem średniowiecznych rzemieślników. Zgromadzono ponad 150 dzieł użyczonych między innymi z Muzeum Watykańskiego, skarbców kościelnych, a także muzeów Europy i USA.

Najstarsze eksponaty pochodzą z IV w. – możemy śledzić rozwój kultu i sztuki zdobniczej od najprostszych, skromnych szkatułek. Ozdobne relikwiarze są tylko symbolem swojej świętej zawartości. Bijący od nich blask miał przypominać wieczność, tworzyć obraz Niebieskiego Jeruzalem, miejsca rajskiego.

Nie przetrwało ich wiele – w Wielkiej Brytanii były przetapiane i niszczone w czasie reformacji, we Francji unicestwiono wiele z nich w czasie Wielkiej Rewolucji. Z ogromnej kolekcji Fryderyka Mądrego (19 tys. świętych relikwii) nie zostało nic.

Ekspozycja w British Museum jest dostępna dla zwiedzających do 9 października.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki