Logo Przewdonik Katolicki

Nadzieja, nie zrzędzenie

Tomasz Królak
Fot. Magdalena Książek

„Idźmy naprzód z nadzieją!” – zachęcają za św. Janem Pawłem II organizatorzy tegorocznego Dnia Papieskiego.

Różnie jednak jest z tą nadzieją, obiegowe porzekadła potwierdzają jak odmienne może mieć smaki. Powtarzamy bowiem, że „nadzieja jest matką głupich” ale też, że „nadzieja umiera ostatnia”.
A jednak „Idźmy naprzód z nadzieją!” jest wezwaniem mądrym, pięknym i konkretnym. Mojemu pokoleniu dane było przekonać się o tym aż nadto dobitnie, bo, co tu kryć, myślało się, że nie doczekamy śmierci komuny. A jednak. Choć, trzeba przyznać, wiele pokoleń takiej chwili nie doczekało, nadzieja na koniec komunizmu nie spełniła się za ich życia. Podobnie jak nadzieja milionów tych, którzy w różnych wiekach cierpieli z powodu niesprawiedliwości, wojen, głodu...
Dane mi było rozmawiać w wieloma wybitnymi budowniczymi nadziei, ludźmi, którzy na różny sposób tkali „nadzieję w beznadziei” (by przywołać piękna frazę z tytułu książki Nadieżdy, czyli Nadziei Mandelsztam).
Przypominam sobie rozmowy z ludźmi, dla których wielkim wsparciem w budowaniu nadziei w bardzo trudnych czasach był wybór kard. Wojtyły na papieża. Vaclav Havel, autor Siły bezsilnych, dowiedział się o tym fakcie w obserwowanym przez bezpiekę swoim wiejskim domu. Wiwatował z przyjaciółmi, bo wiedział, że w Czechach i całym bloku nie będzie już tak, jak było. Wietnamski arcybiskup van Thuan dowiedział się o tym w więzieniu, a w związku z tym, że znał już kard. Wojtyłę, pomyślał sobie podobnie jak Havel. Ks. Kazimierza Świątka, wieloletniego więźnia gułagów, któremu pistolet do głowy przystawiali i funkcjonariusze NKWD, i gestapowcy, wieść z Watykanu poraziła w taksówce w białoruskim Brześciu. Także i w nim odżyła nadzieja. Taki był dzień, do którego nawiązujemy podczas każdego Dnia Papieskiego – 16 października 1978 r. – dla tych kilku niezwykłych postaci. A parę dni później w inauguracyjnej homilii padły słowa, które stały się nieformalnym zawołaniem biskupa Rzymu: „Nie lękajcie się!”. I zaczęły spełniać się nadzieje: Havla, van Thuana, Świątka. I setek milionów ludzi na całym świecie.
Dziś widać deficyt nadziei. Brakuje jej młodemu pokoleniu, niepewnemu o byt, pracę, mieszkanie rodzinę. Brakuje go Europie, która – wyzbywszy się zobowiązań wobec religijno-kulturowego depozytu, który ją ukształtował – dryfuje w nieznanym kierunku. Brakuje jej światu pytającemu z lękiem, czy aby nie kończy się stosunkowo długi okres bez konfliktu o zasięgu globalnym.
A jednak nadzieja musi towarzyszyć nam każdego dnia. „Nadzieja nie jest przekonaniem, że coś się uda, lecz pewnością, że coś ma sens – niezależnie o tego, jak się potoczy” – tłumaczył pięknie Havel. Tego trzeba się trzymać. I nie marudzić, że takich czasów jak dziś to nie było; że mgławica, ciemność i sto pytań bez odpowiedzi; że Korea Północna, że islam, że mało  pieniędzy, że PiS, albo że PO... No i nie zrzędźmy, że nie ma już z nami Jana Pawła II. Bądźmy pewni, że i dziś powtórzyłby światu i każdemu z nas: „Idźcie naprzód z nadzieją!”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki