Logo Przewdonik Katolicki

Młodzi w Inkubatorze Dobra

Dorota Niedźwiecka
FOT. ARCHIWUM INKUBATORA. W Inkubatorze Dobra młodzi słyszą: "Jesteście dla nas ważni"

Nastolatek z domu dziecka, z trudną przeszłością i tysiące mil od Boga nagle zaczyna doświadczać bliskości ludzi i Jezusa – i dzięki temu wierzyć, że jego życie ma sens. Cud?

Takim właśnie cudem stał się „Inkubator 3M”, czyli miejsce dla młodzieży, które pół roku temu powstało w Świdnicy.
– Tu nauczyłam się, że zamiast uciekać od problemów w alkohol czy narkotyki, mogę je rozwiązać – mówi 17-letnia Ala.
– Odkąd tu jestem, zniknęło moje poczucie odizolowania od świata  – dodaje 19-letnia Justyna.  – Czuję się tu przyjęta z moimi słabościami. Mam się z kim pośmiać, porozmawiać, zwierzyć. Ufam tym ludziom.
Projekt „Inkubator 3M: Miłość, Mądrość, Młodość” jest owocem zeszłorocznego ŚDM-u i zachęty papieża Franciszka, by wyjść na peryferie, do młodych ubogich duchowo, emocjonalnie i materialnie. Tę zachętę podjęły dwie czterdziestoparolatki: Jolanta Marchwacka i Agnieszka Wesołowska. To prawdopodobnie jedyny w Polsce tak praktyczny, zorganizowany z takim rozmachem i tak długoterminowy po-ŚDM-owy projekt dla młodych, będących z dala od Kościoła.
 
Spotkanie w deszczu
Kiedy we wrześniu 2016 r. pojawiły się w Świdnicy, nie przypuszczały, jak wielki obszar do zagospodarowania tu znajdą i jak szeroko zakrojonych planów się podejmą. Przyjechały z Warszawy do bp. Ignacego Deca, przewodniczącego Rady ds. Apostolstwa Świeckich, z propozycją prostego konkursu ewangelizacyjnego. Młodzi mieli kręcić komórkami filmiki, obrazujące ich działania po-ŚDM-owe, a w nagrodę – pojechać na wycieczkę do Rzymu. Konkurs zatytułowany „Moje rozstanie z kanapą" nie cieszył się dużym zainteresowaniem, zapoczątkował jednak coś o wiele ważniejszego.
– We wrześniu w centrum Świdnicy nagrywałyśmy wraz z młodzieżą z Zespołu Szkół nr 1 spot konkursowy – opowiada Jolanta Marchwacka.  – Wcześniej dochodziły do nas opinie, że to najgorsza młodzież w okolicy, że nie da się z nią już nic zrobić. Duży odsetek uczniów stanowili wychowankowie domów dziecka. Nagrywanie przerwał nam deszcz. Zaczęłyśmy z nimi rozmawiać. Wtedy odkryłyśmy, jak bardzo są szczerzy i otwarci na działanie. Z radością mówili o filmiku i swoich marzeniach, a my uświadomiłyśmy sobie, że potrzebują przestrzeni, żeby móc się rozwijać.
Tak narodził się „Inkubator 3M” – miejsce dojrzewania w wartościach, które inspiruje do mądrego kształtowania siebie i swoich relacji.
 
Rozgrzej uczucia!
– Przecież wszyscy wiedzą, czego młodzi dziś chcą: wolności wyboru, luzu, kasy, dobrej komórki, dostępu do antykoncepcji, seksu. Skoro Chrystus nie ma tego, czego oni chcą, to dlaczego mieliby za nim iść? Co On może im dać, żeby szli za Nim? – pytała Jola wówczas. I znalazła odpowiedź. – Od lat obserwuję, jak dzieci niemające zdrowych rodzinnych wzorców, mimowolnie powielają błędy opiekunów.  – Widzę, jak ważna w kształtowaniu ich duchowości jest i religijność i emocje. Wiem, że bardzo potrzebują mojego zainteresowania, akceptacji, przytulenia, by uzupełnić chociaż w części emocjonalne deficyty. W ten sposób mogą otworzyć się i na inne zdrowe relacje, a Bóg może zacząć kojarzyć się z kimś dobrym.
– Inkubator to także wisienka na torcie w naszych relacjach rodzinnych – dodaje Agnieszka. – Żeby zrealizować tak duży projekt, potrzebowałyśmy wsparcia i mężów, i dzieci, a to łączy rodzinę. Chciałyśmy także inspirować nasze dzieci i pokazać, że drugi człowiek jest ważny i dobrze jest mu podać pomocną dłoń. Dziś one jeżdżą z nami do Świdnicy i nas naśladują.
 
Zaskakujący przełom
Jako fundacja Jolanta i Agnieszka przyjęły w dzierżawę 45-metrową salę przy kościele św. Józefa w Świdnicy i z pomocą księży i życzliwych ludzi stworzyły przyjazną przestrzeń: ze stolikami, kanapami, aneksem kuchennym. Młodzi mogą tu przyjść codziennie.
– Wiele osób obserwując remont, mówiło, że nie może się udać. Nie poddawaliśmy się – wspomina Jolanta. – Pisaliśmy listy z przesłaniem dla młodzieży, prowadziliśmy spotkania rozmawialiśmy. W prowadzenie Inkubatora bardzo zaangażował się katecheta, o. Adrian, który do dziś  przygotowuje słodkości, naleśniki  i zwyczajnie jest z młodzieżą. Uważnie słucha, pokazuje, że ich problemy są dla niego ważne.
Już w lutym zorganizowali koncert ks. Jakuba Bartczaka i obserwowali, z jakim zaangażowaniem młodzi słuchają świadectw, zachęcających do wymagania od siebie. Przełomem okazało się spotkanie z raperem i ambasadorem Światowych Dni Młodzieży 2016 – TAU.
– Młodzi z domu dziecka siedzą z naburmuszonymi minami, a tu nagle raper mówi im o uczuciach – wspomina Agnieszka. – Mówi, że złość mogą wyrazić inaczej niż poprzez krzyk czy bijatykę. Że można drugiemu podać dłoń, przybić piątkę. Jego przekaz wydawał się nie przynosić efektu, aż do przerwy. Wtedy w ciągu kilku chwil przełamały się bariery. Młodzi nie mieli już wątpliwości: chcieli podejść, przytulić się, zrobić sobie zdjęcie.
Spotkanie z TAU był pierwszym krokiem we współpracy Inkubatora z dzieciakami z Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych ze Świdnicy. Od lutego przez Inkubator przewinęło się już kilkadziesiąt osób, stale angażuje się ponad dwadzieścia. Byli na Czuwaniu na Polach Lednickich i na Paulińskich Dniach Młodych. Na Dzień Matki w Inkubatorze wspólnie zorganizowali uroczystość dla dzieci, które nie mają biologicznych matek. Pokazywali, że i dla nich może to być radosne święto, bo mają swoją Mamę – Maryję w niebie.
 
Wysiłek się opłaca
Inkubator wymaga od Jolanty i Agnieszki samodyscypliny i zaangażowania, sprawności organizacyjnej i trudnego pozyskiwania środków na działalność fundacji. Do tego raz w miesiącu przynajmniej tygodniowego pobytu w Świdnicy. To nie jest łatwe wyzwanie dla matek, z których każda ma męża i pięcioro dzieci. – Ja wciąż będę się upierać, że to Duch Święty inicjował pragnienia w naszych sercach – mówi Jola Marchwacka.  – I z naszych działań uczynił wielki cud.
Ich wysiłek się opłaca: emocjonalnie i duchowo. Chociaż właściwie każdy projekt zaczynają na deficycie, to zyskują konkretne doświadczenie relacji z Bogiem.
– Gdy na kilka godzin przed wyjazdem na Paulińskie Dni Młodych okazało się, że brakuje 30 łóżek, na których miała spać nasza młodzież, miałam do wyboru dwa wyjścia: poświęcić kilka godzin na szukanie własnego rozwiązania albo zwrócić się z ufną prośbą o rozwiązanie do Boga – mówi Jola. – Wybrałam to drugie, a On problem rozwiązał. To nie jest spychanie problemów na Pana Boga. Tak jest prościej,  a On chętnie pomaga. W zaskakujących zbiegach okoliczności czujemy się tu bardziej jak wykonawczynie Bożego planu niż jak szefowe działań – śmieje się i zaczyna planować nowe, powakacyjne działania.
 
Dobry Pan Bóg
Uczniowie przychodzą do Inkubatora, bo dostali sygnał, że ktoś chce z nimi być, dla kogoś są ważni. Ci, którzy zawsze słyszeli, że są bez szans, nagle widzą kogoś, kto z nimi rozmawia, dziękuje. Spotykają kogoś, kto pyta, a nie odpytuje, kto zachęca, a nie karze. Kogoś, kto nie walczy z nimi, ale o nich.
– Niewielu zdecydowałoby się na taki gest: zostawienia na kilka dni rodziny i przyjechania aż z Warszawy do obcych osób – mówią młodzi. I dodają: – Skoro ludzie potrafią być tak życzliwi, to jak dobry musi być Bóg?
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki