Jolanta i Mariusz Wleczykowie poznali się w 1986 roku. Choć marzyli o wielodzietnej rodzinie, nie wiedzieli, że Pan Bóg wobec nich ma plany bardzo „konkretnej” wielodzietności.
1990 rok był podwójnie szczęśliwy dla młodych małżonków, bowiem tego roku urodziła się także najstarsza córka Magdalena. Rok później świat przywitał Bartosz, a w 1993 roku rodzina państwa Wleczyków powiększyła się o kolejnego syna Szymona. W 1995 roku na świat przyszła Ania, dwa lata później Andżelika, zaś Hubert w 1999 roku, a Kinga była prezentem Wielkiego Roku Jubileuszowego, Piotruś urodził się w 2002 roku, Mikołaj w 2005, Dominika w 2007, Zosia w ubiegłym roku, a w tym roku najmłodsza dwunasta Dorotka. Pomimo usilnych starań nie udało nam się zastać całej rodziny. Najstarsze dzieci do późna przebywały w szkole. Natomiast ojciec z najmłodszą córką przebywał w szpitalu, bowiem Dorotka od kilku dni walczy z zapaleniem płuc. Pani Joli trudno byłoby zostawić pozostałe dzieci, szczególnie te najmłodsze, nie sposób też przy tak licznej rodzinie przerzucić na inną osobę obowiązki związane z prowadzeniem domu. - Choć serce mi pęka z tęsknoty za Dorotką, rozsądek zmusza do opieki nad pozostałymi dziećmi w domu – ze smutkiem mówi pani Jola. - Martwię się też, bo podczas badań córeczki lekarz usłyszał szmery serca. Dlatego będzie musiała przejść cały cykl badań specjalistycznych. Jednak mam nadzieję, że to tylko wada rozwojowa – pociesza się mama Wleczykowa.
W wędrówce do wymarzonego domu…
Na początku małżeństwa państwo Wleczykowie mieszkali w Gądkach z rodzicami pani Joli, później przeprowadzili się do rodziców pana Mariusza do Środy Wielkopolskiej. Młodzi szukając samodzielności, nie chcąc też obciążać swoją obecnością gościnnych rodzinnych progów, wyprowadzili się do Zberek koło Środy Wielkopolskiej, gdzie w końcu mogli zamieszkać w swoim wymarzonym własnym mieszkaniu. W 1995 roku swoje niecałe, ale jakże szczęśliwe, 64 metry kwadratowe wykupili na własność od spółdzielni. Na świecie było już wówczas czworo dzieci. W dwóch pokojach ze spokojem mieściła się wtedy ich sześcioosobowa rodzina. Jednak przez następne lata metraż zaczął się drastycznie kurczyć, a rodzina szczęśliwie powiększać. - I choć miejsca w mieszkaniu było coraz mniej, za to śmiechu i dziecięcych buzi coraz więcej. A ludzie jak to ludzie, jednym dzieci - czy jest ich mało czy dużo - zawsze będą przeszkadzać, innym z kolei będą zawsze sprawiać radość, tak to już nasz świat jest skonstruowany – z uśmiechem stwierdza pani Jola. – My w każdym razie staramy się z naszymi sąsiadami dobrze i zgodnie żyć, bo jest to dla nas bardzo istotne.
W maju tego roku państwo Wleczykowie postanowili, że za pieniądze, jakie pan Mariusz otrzymał z odszkodowania za wypadek, oraz z innych uzbieranych oszczędności powiększą swoje mieszkanie. – Stwierdziliśmy z mężem, że pieniądze musimy konkretnie w coś zainwestować, bo inaczej szybko się rozejdą. Najlepszym i jedynym pomysłem na naszą „inwestycję” była rozbudowa mieszkania, które, jak pani widzi, mieści się w takim wiejskim „czworaku”. Koszty rozbudowy jednak przerosły najśmielsze plany państwa Wleczyków, bo jak to już w życiu bywa, przy większych remontach czyhają na nas nieprzewidziane niespodzianki. Tak było i tym razem. Przy dokładnym zbadaniu stropu okazało się, że wymaga on właściwie całkowitej wymiany. Takiego ciężaru finansowego rodzina Wleczyków nie była w stanie udźwignąć.
Otwarci na Miłość i życie
Uśmiech za uśmiech, serce za serce, życzliwość za życzliwość… no i oprócz tego pani Jola, jako matka dwanaściorga dzieci, głowę na karku musi twardo trzymać. W połowie lipca zwróciła się o pomoc do Caritas, a już w sierpniu skromne progi w Zberku przekroczył ks. Waldemar Hanas, dyrektor poznańskiej Caritas. Popatrzył, ocenił, a że na ludziach dobrze się zna, podjął szybką decyzję. I tak Caritas włączyła się w pomoc rodzinie Wleczyków. Od początku swojej obecności w parafii bardzo pomaga rodzinie ks. proboszcz Zbigniew Rzeźnik. Prawda jest taka, że rodzinie państwa Wleczyków pomóc powinno wiele osób i instytucji. Bez wyolbrzymiania i zbędnej egzaltacji. W dobie kryzysu rodziny, w świecie, w którym rodzi się coraz mniej dzieci. Gdzie konsumpcjonizm wypiera więzi rodzinne i jej najważniejsze wartości, w świecie, któremu nieustannie zagraża aborcja, rodzina państwa Wleczyków jest najwspanialszym przykładem, że są jeszcze małżeństwa, które każdemu życiu mówią „tak”. Bez zastanowienia i wyszukiwania zbędnych trudności. Mówią tak Miłości.
Siedzimy i rozmawiamy w schludnym i ładnie urządzonym pokoju, aż trudno uwierzyć, że za ścianą pełną parą prowadzone są prace budowlane, o których przypominają odgłosy kucia i wiercenia. Na podłodze w kuchni, obok kuchenki, na której gotuje się już obiad, leżą poukładane liczne materiały budowlane. - Mam nadzieję, że do świąt Bożego Narodzenia remont parteru będzie ukończony. Nie ukrywam, że czekam na to z wielką nadzieją – mówi pani Jola. Mnie uderza wielki porządek, w domu będącym w zasadzie jednym wielkim placem budowy. Domu, w którym mieszka dwanaścioro dzieci obdarzonych sporym temperamentem. Wszystko jednak najwyraźniej ma tutaj swoje miejsce. – Szczególnie Mikołaja wszędzie pełno. Panowie majstrowie się śmieją, że jak widzą zbliżającego się do nich malca, to w głowach zapalają im się czerwone światła pogotowia wzmożonej uwagi. Zresztą, jak pani widzi, na jego czole same „dowody” jego żywej natury – śmieje się pani Jola.
Dzień niepodobny do dnia
Życie w tym pełnym dziecięcej energii domu zaczyna się o 5 lub 6 rano. Plan dnia rodziny ściśle ustala rozkład lekcji dzieci oraz zmiana, na którą jedzie do pracy pan Mariusz. Od rana najwięcej zamieszania jest w kuchni i łazience. Wpierw śniadanie dla dzieci, które idą do szkoły, później mleko dla maluchów, i właściwie zaczyna się czas przygotowania obiadu dla dzieci, które wracają ze szkoły, żeby zmęczone, zmarznięte mogły zjeść coś ciepłego i pożywnego. W międzyczasie sprzątanie, czytanie książeczek, pocieszanie i utulanie, pranie, rozmowy z fachowcami od budowy, czyli dzień pełen pracy. - Każdy dzień, choć trochę podobny jest do mijającego, przynosi nam zawsze wiele nowego. Z wielką nadzieją jednak zawsze patrzymy w przyszłość. Teraz czekamy na Wigilię, na wspólną wieczerzę, przy której będziemy mogli zasiąść całą rodziną. W tej chwili jest to nasze największe marzenie – ze spokojem mówi pani Jola. Choć marzeń na pewno ma więcej, jak np. jedne wspólnie spędzone wakacje.
Osoby chcące wesprzeć rodzinę państwa Wleczyków prosimy o dokonanie wpłat na konto bankowe:
Caritas Archidiecezji Poznańskiej
ul. Ostrów Tumski 2
61-546 Poznań
nr konta: Bank Zachodni WBK S.A
70 1090 1362 0000 0000 3602 2297 – z dopiskiem Rodzina Wleczyków