Logo Przewdonik Katolicki

Najważniejsze pięć minut

Agnieszka Pioch-Sławomirska
Sheila Walsh / fot. www.sheilawalsh.com

Pięć minut w ciągu dnia. Mało i dużo. Ale zawsze ich na coś brakuje. Na to, by gdzieś zdążyć, ale i czasem na modlitwę. Jednak gdy Bóg ma w naszej codzienności „swoje pięć minut”, mogą dziać się cuda.

Droga Czytelniczko! „Nie wiem, w jakim momencie swojego życia się znajdujesz, ale jedno wiem na pewno: jesteś zajęta. Masz listę dwudziestu pięciu rzeczy do zrobienia, a czasu wystarczy ci na pięć z nich… Pod warunkiem że masz akurat dobry dzień! Świetnie to rozumiem. Wiem, jak to jest wybiegać pędem z mieszkania, odhaczając w myślach długą listę spraw do załatwienia, mając nadzieję, że buty pasują ci do reszty stroju, rozchlapując dookoła kawę z termosu i modląc się, żeby jogurt nie eksplodował ci w torebce. Ćwiczenia fizyczne? Wyciszenie? Modlitwa? Jak wcisnąć to wszystko w nasze zabieganie i przeładowane obowiązkami życie?”. No właśnie, jak? Sheila Walsh, autorka książki 5 minut z Jezusem. Aby każdy dzień się liczył rozumie Twoje, Droga Czytelniczko, dylematy – i moje też.
 
Skąd ta siła?
Urodziła się w Szkocji, dziś mieszka wraz z rodziną w Teksasie. Żona Barry’ego, matka Christiana, właścicielka trzech psów, jest magistrem teologii, mówczynią, kompozytorką i wokalistką. Jej książki dotyczące życia duchowego cieszą się ogromną popularnością – sprzedała ich ponad 5 milionów, a niemal każda stała się bestsellerem. Adresuje je szczególnie do kobiet, bo rozumie ich wyjątkową relację z Bogiem.
Jak sama pisze, jej najgorszym koszmarem z okresu dorastania była myśl, że znajdzie się w szpitalu psychiatrycznym. Jej ojciec w wieku 34 lat uciekł ze szpitala, w którym go trzymano, po czym odebrał sobie życie. Po latach koszmar się ziścił – z cenionej prowadzącej talk-show stała się... pacjentką oddziału zamkniętego szpitala psychiatrycznego. Lecząc się z depresji, uczyła się żyć na nowo i opierać się na Bogu naprawdę. „Nauczyłam się wtedy, że Jezus chce ode mnie tak doskonałego zaufania, abym odtąd nie zadawała już żadnych pytań odnośnie do tego, co włoży mi On w dłonie lub jaką ścieżkę mi wyznaczy” – napisała w książce Kiedy kobieta ufa Bogu, dzieją się cuda. Więc gdy wykonuje popularną piosenkę You raise me up, to choć wolę parę innych wykonań i aranżacji tego utworu, to wiem, że ona wie, o czym śpiewa. Sheila wierzy – w konkretach życia.
 
Sheila, Regina, Ty i ja
Powiedzmy szczerze o kwestii nieco wstydliwej: oglądamy seriale. Owszem, lubiane przez nas filmy są różne, tak jak różny jest stopień zaangażowania w ich śledzenie. Jedne czekają na każdy odcinek ulubionej telenoweli, inne z doskoku i przy okazji, prasowania na przykład, obejrzą to i owo. Ale potrzebujemy oderwania od codzienności, a może raczej odnajdujemy siebie i swoje codzienne sprawy w historiach bohaterów. Lubimy też czytać o tym, co jest blisko życia i co daje nadzieję, choć czasem ociera się o banał. Tak jak książki Sheili czy Reginy Brett. Jej felietony pokochały czytelniczki na całym świecie. Zebrane w książkach Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu, Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym i Bóg zawsze znajdzie ci pracę. 50 lekcji jak szukać spełnienia, raz humorystyczne, raz refleksyjne, przekonują szczerością i pozytywnym przekazem. „Może i momentami banalne, ale niezwykle kojące historie. Jak rozmowa z bliską osobą. Czasem potrzebujemy banałów i prostych prawd”; „Sztuką jest napisać o takich rzeczach, które teoretycznie wiedzą wszyscy w taki sposób, by wywołać emocje, potrzebę zmian i wiarę we własne możliwości” – piszą o nich czytelniczki. Sztuką jest też znaleźć sens w osobistych trudnych doświadczeniach. „Rak dał mi odwagę, żeby postawić się szefom. Ktoś, kto miał raka, a po chemioterapii i naświetlaniach stracił włosy, siły i apetyt, wie, że niewiele gorszego może go spotkać. (...) Te lekcje to dar, jaki dostałam od życia. Teraz przekazuję to Tobie” – pisze we wstępie do Bóg nigdy nie mruga autorka, która dała siłę wielu kobietom z chorobą nowotworową.
Z książką Sheili Walsh jest jak z serialem. Najpierw trochę wstyd się przyznać, że taka „kobieca lektura” wzbudziła zainteresowanie („Drogi pamiętniczku...” albo: „Złote myśli na każdy dzień” – takie skojarzenia budzi okładka), potem okazuje się, że ma ona wartość, bo trafnie i szczerze opisuje to, co przeżywa wiele z nas, a ostatecznie... wystarcza na chwilę, pięć minut. Ale czy to źle?  
 
Codzienny Bóg
Pięć minut ze słowem Bożym. Tyle proponuje autorka w każdym z rozdziałów książki, podając do rozważenia kilka cytatów z Pisma Świętego i najważniejszą, podsumowującą treść myśl. A w historiach z jej życia wziętych poprzedzających każdorazowo proponowane fragmenty biblijne jest i hałas, i chaos; telefon od lekarza i uwaga od nauczyciela na temat zachowania dziecka; rachunki do opłacenia i buteleczki na łzy; przebaczenie i wytrwałość. I pytanie o to, ile jesteś twoim zdaniem warta… Są też historie i postaci biblijne, z którymi – jako protestantka, dla której Boże Słowo to autentyczny drogowskaz – jest naprawdę zaprzyjaźniona. Bardziej może niż niejedna z nas.
„Czy zdarza ci się wątpić w to, że Bóg jest z tobą? Czy spoglądasz nieraz na saldo na swoim koncie, potem na stertę rachunków do zapłacenia i zastanawiasz się, czy Bóg pamięta, gdzie mieszkasz? (...) Kiedy pozwalamy, by okoliczności naszego życia mówiły nam o tym, czy Chrystus jest z nami, czy nie, możemy wpaść w panikę, gdy na morzu rozpęta się burza” – pisze autorka. Burza nie raz nas spotyka, a i panika nam się przydarza. Ale możemy o niej Bogu opowiedzieć. W ciągu tych pięciu najważniejszych minut. By kolejne minuty i godziny były inaczej, lepiej przeżyte.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki