Logo Przewdonik Katolicki

​Cudowny haft

Natalia Budzyńska

Kilkudziesięciometrowy pas tkaniny pokryty haftem niczym komiks opowiada dzieje zwycięstwa w bitwie pod Hastings sprzed 950 lat. Ten cenny skarb można oglądać w niewielkim normandzkim miasteczku.

Misia pluszowego ubranego w koszulkę z nadrukiem rycerza wprost z tkaniny z Bayeux oferuje muzealny sklep z pamiątkami. Niewielkie miasteczko znane jest z dwóch powodów: tkaniny z Bayeux i bitwy o Normandię. Każde ma swoje muzeum i mimo że Musee Memorial Bataille de Normandie jest naprawdę niezwykłe, to w tym roku najważniejsza jest tkanina. Opowiada historię, która wydarzyła się równo 950 lat temu i to w jaki sposób! W jakiej formie! To średniowieczny komiks o bitwie pod Hastings z października 1066 r. Komiks o życiu mieszkańców XI-wiecznej Normandii. O władcach i zwykłych rycerzach. Katalog zwyczajów i rodzajów broni. Przegląd ówczesnej mody. Trochę reportaż, ale wcale nie całkiem bezstronny. Trochę przegląd politycznych i towarzyskich sympatii. Tkanina niezwykła z dwóch powodów: po pierwsze – z powodu cudu przetrwania w tak świetnym stanie, a po drugie – ze względu na swoją długość. Podobne tkaniny bywały wieszane na ścianach angielskich zamków i kościołów, ale żadna nigdy nie była nawet w przybliżeniu tak długa. I żadna nie przetrwała do dziś. Siedemdziesiąt metrów robi wrażenie. W półmroku wnętrza muzeum widać tylko pasmo materiału umieszczonego w szklanej podświetlonej gablocie. Można słuchać przewodnika prowadzącego od sceny do sceny i wyjaśniającego kolejne historyczne wydarzenia, a można zapatrzeć się w hafty wykonane dłońmi anonimowych kobiet. Co kto woli. 

Przypuszczenia
Skąd się wzięło? Kto wpadł na pomysł tego rodzaju uwiecznienia zdobycia przez Wilhelma I Brytyjskich Wysp? Czyje ręce wykonały taki ogrom pracy? Wciąż nic nie wiadomo, a uczeni dyskutują od dziesiątków lat. Najpopularniejsza teza mówi o tym, że autorką Tkaniny z Bayeux jest królowa Matylda, żona Wilhelma, która na cześć swego zwycięskiego i dzielnego męża wyhaftowała to dzieło wraz ze swoimi damami dworu. Ale to chyba tylko piękna i romantyczna dworska legenda. Według większości specjalistów i badaczy tkaninę zamówił biskup Odon, przyrodni brat Wilhelma Zdobywcy. Po podboju stał się earlem Kentu i drugą najważniejszą osobistością w Anglii. No cóż, jako biskup Bayeux brał udział w bitwie pod Hastings, przypuszcza się, że nie z bronią w ręku. Może tylko podnosił morale żołnierzy, chociaż biorąc pod uwagę jego późniejsze wybryki, można w to wątpić. To bardzo ciekawa postać, bo nie dość, że na skutek różnych malwersacji i buntów został pozbawiony królewskich łask i znalazł się w więzieniu, to na końcu przewodził rebeliom i wyruszył z I wyprawą krzyżową. Z kilku powodów przypuszcza się, że to on był pomysłodawcą Tkaniny z Bayeux. Na przykład dlatego, że są na niej przedstawieni trzej poplecznicy Odona, a sama tkanina powstawała mniej więcej w tym samym czasie, gdy Odon ufundował budowę katedry w Bayeux, gdzie później tkanina była przechowywana. Jeśli taka jest prawda, to znaczy, że haftem zajmowały się niewiasty z Anglii, najprawdopodobniej zakonnice z jakiegoś opactwa w hrabstwie Kent. Ale możliwe, że zajęły się tym specjalistki z jakiegoś warsztatu tkackiego. Podobne tkaniny były spotykane w tamtych okolicach, a anglosaskie hafciarki nie miały sobie równych. Ich prace wykonane w stylu „opus anglicanum” były pożądane na dworach całej Europy. To nie wszystkie spekulacje. Nad pochodzeniem tkaniny debatują historycy, znawcy średniowiecznego świata, historycy sztuki. Analizują barwniki, jakie zostały użyte do barwienia nici, ich skład, rodzaje stosowanych ściegów i oczywiście dramaturgię wydarzeń. Co kilka lat ogłaszają swoje odkrycia i przypuszczenia. Jeden z uczonych twierdzi, że tkanina musiała powstać w opactwie St. Florent w Dolinie Loary, bo tak szczegółowe przedstawienie wydarzeń wymagało wiedzy pochodzącej z francuskich źródeł. Z kolei inny uważa, że tkanina musi pochodzić z Anglii, bowiem zawiera zakodowany przekaz mający podważać rządy Normanów. Koncepcji jest mnóstwo i wciąż powstają nowe. Wygląda więc na to, że tkanina z Bayeux ma być owiana tajemnicą.

Dzieje
Możemy być pewni, że od XV w. z pewnością pokazywana była publicznie przez tydzień w czerwcu, każdego roku, w katedrze w Bayeux. Jak rozwieszano to szerokie na 50 cm, a długie na ponad 70 metrów płótno? Gdzie je przechowywano przez resztę roku? Dbano o nie niemal jak o relikwię. Historia najazdu na Wyspy Brytyjskie poprzedzona życiem codziennym w Normandii podzielona na 50 scen, wyhaftowana nićmi o niezwykle jak na tamte czasy intensywnych kolorach, robi kolosalne wrażenie. Hafciarki siedziały przy płótnie rozpiętym na drewnianych ramach i pracowały nad kolejnymi częściami opowieści. Siedemdziesięciometrowe płótno składa się z kilkunastu zszytych ze sobą części, a miejsca łączenia zostały zamaskowane haftem. Niektóre sceny opisane są łacińskimi inskrypcjami. Anonimowe kobiety żyjące w XI w. wyhaftowały 626 wizerunków ludzi, 190 koni, ponad pół tysiąca zwierząt i ptaków. Kolejne sceny następują po sobie chronologicznie, ale zdarzają się rozwiązania zupełnie nowatorskie, jak na przykład scena śmierci króla Harolda. Przedstawiona została za pomocą stop-klatek, które pokazują kolejne fazy ruchu. Zupełnie nieprawdopodobne.
Takie samo wrażenie tkanina musiała robić wtedy, kilkaset lat temu. Dla zwykłego ludu, składającego się w większości z analfabetów, to była żywa historia opowiedziana za pomocą obrazków. I to jakich obrazków! Kunszt rękodzielników był zawsze poważany, drobiazgowość przedstawionych wizerunków onieśmielała. A potem cudem płótno uratowano podczas rewolucji francuskiej, kiedy to służyło za nakrycie wozów wojskowych. Odnalazł je i schował u siebie pewien prawnik z Bayeux. W ten sposób uratował bezcenny skarb. Potem patrzył na Tkaninę z Bayeux Napoleon, nastrajając się do zdobycia Anglii. Kiedy pokazano ją w Luwrze, stwierdzono, że owszem, jest jakimś świadkiem dawnych czasów, ale żeby od razu dziełem sztuki? Na przykład Charles Dickens popatrzył i stwierdził, że to praca słabych i niedbałych amatorów. Kręcono nosem nawet nad kolorem użytych nici. Za to poznał się na tym dziele Himmler, który zażyczył sobie szybko wywieźć je  z Paryża, gdzie przetrwało wojnę. Według niego jedynym bezpiecznym miejscem dla tego dzieła „ważnego dla wspaniałej germańskiej historii i kultury” był Berlin. Na szczęście stało się to za późno.
Ta najsłynniejsza bitwa średniowiecznej Europy została przedstawiona w tak oryginalny i cudowny sposób. Można się bez ustanku wpatrywać w nici opowiadające historię. To czyste piękno stworzone dłońmi anonimowych hafciarek.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki