Logo Przewdonik Katolicki

PRAWDZIWA MIŁOŚĆ

kard. Gianfranco Ravasi
Św. Jan Ewangelista, Frans Hals / fot. Wikipedia

„Kiedy nie kocha się za bardzo, kocha się za mało”, to paradoksalne ale prawdziwe zdanie niemal zapomnianego francuskiego pisarza z XVII w. R. Bussy-Rabutina mogłoby być syntetycznym mottem tekstu, który na drodze naszej biblijnej wędrówki śladami rodziny zaczerpnęliśmy z Lekcjonarza ślubnego.

Stanowią go wersety 20-24 z trzeciego rozdziału Pierwszego Listu św. Jana. Dwa pierwsze listy Janowe są krótkimi jednostronicowymi pismami, ułożonymi przez apostoła, który tytułuje się „prezbiterem” i „starszym”,  natomiast trzeci jest dziełem o wiele bardziej uroczystym i złożonym, mającym na celu uzdrowienie wiary i moralności pogrążonej w kryzysie chrześcijańskiej wspólnoty.
Centrum naszego passusu stanowi temat miłości i wiary, w którym przedstawia się je jako „przykazanie” Boże w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Wcześniej, już w Ewangelii wg św. Jana, czytaliśmy: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (15, 12). Cała zaś Ewangelia została spisana, „abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (20, 31). Na pierwszy rzut oka paradoksem jest „przykazywanie” miłości i wiary, będących przestrzenią doskonale wolną i spontaniczną. Jednak są one dla człowieka wielkim zobowiązaniem, które nie rodzi się jedynie z instynktownego przylgnięcia, ale jest owocem zdobywania, jest prawdziwym przykazaniem, któremu trzeba być posłusznym „nie (…) słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 J 3, 18).
Autor kładzie nacisk na wymóg wiary i miłości w początkowej fazie tego fragmentu, czyniąc to w duchu innych biblijnych ekshortacji: „Nie okażesz twardego serca wobec niego ani nie zamkniesz swej ręki przed ubogim swym bratem” (Pwt 15, 7), „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10, 21), „Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? ” (Jk 2, 15–16). Aktywna miłość jest jedyną drogą „uspokojenia naszego serca”, kiedy staniemy przed Bogiem na sądzie. Spokoju sumienia nie osiąga się przez sofizmaty i alibi jakichś rytuałów, ale jedynie przez głęboko przeżywaną prawdziwą miłość.
Finał tego fragmentu oferowanego w liturgii ślubnej podkreśla następnie fundamentalny skutek braterskiej miłości: Bóg będzie trwał w tym, który miłuje, przez swojego Ducha. W Czwartej Ewangelii czasownik „trwać” ma wielką wartość o wymiarze mistycznym. W sercu otwartym na miłość zamieszkuje Bóg, ustanawiając doskonałą komunię, która wyrywa wierzącego z jego śmiertelności, kruchości i nędzy, czyniąc go uczestnikiem nieskończoności i wieczności. Parafrazując słynne stwierdzenie rosyjskiego pisarza Dostojewskiego, moglibyśmy powiedzieć, że brak miłości w ludzkim sercu jest piekłem, a serce przepełnione miłością do Boga i ludzi już jest rajem.
Konieczne jest zatem odkrywanie również w miłości małżeńskiej tego podwójnego aspektu przykazania i obecności Boga. Miłości, która wymaga „czynu i prawdy”, często osiąganych z wysiłkiem i pokorą mimo zachwytu początków lub pewnych chwil szczęścia. Miłości, która powinna ukazywać obecność Boga w sercu pary i rodziny. Dom mężczyzny i kobiety nie jest tylko ich mieszkaniem, ale musi stawać się też „domostwem” Boga. „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3, 20). „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14, 23).

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki