Logo Przewdonik Katolicki

Pompeje i nowenna nie do odparcia

ks. Jarosław Czyżewski
Fot. Archiwum Wydawnictwa Rosemaria. Ciało założyciela nowych Pompejów bł. Bartolo Longo jest przechowywane w szklanej trumnie w sanktuarium Matki Bożej Różańcowej.

Czasem wydaje się, że nie ma już żadnej nadziei. Pewien młody włoski adwokat bliski był samobójstwa. Kryzys stał się jednak szansą. Dziś z owoców jego nawrócenia korzystają miliony.

Boli nas, gdy nie możemy przebaczyć sobie zła, które wyrządziliśmy innym. W takiej sytuacji był urodzony w 1841 r. Bartolo Longo, który przez lata męczył się z tym, co robił w przeszłości. Podczas studiów prawniczych zafascynował się okultyzmem i wszedł do sekty satanistycznej. Wyszydzał wiarę w Boga, uczestniczył w antypapieskich wystąpieniach. W wieku 25 lat oddał swoją duszę złemu duchowi, stając się jego „kapłanem”.
 
Brat różaniec
Bóg nigdy jednak z niego nie zrezygnował. Z nikogo zresztą nie rezygnuje, zawsze w nas wierzy. Ufamy, że dzięki działaniu Bożej łaski i otwarciu się na nią zawsze możemy zacząć od nowa. Ostatecznie nawrócenie jest tajemnicą, która dzieje się między Bogiem a człowiekiem. Czasem jej rąbek jest nam dany do poznania. Jak to było u Bartolo?
Z czasem coraz bardziej rodzą się w nim wyrzuty sumienia, nie ma jednak odwagi, by skończyć z tym, co robi. Na szczęście w szczerej rozmowie otwiera się przed przyjacielem, który mówi jasno: jeśli będziesz żył tak dalej, wylądujesz w szpitalu psychiatrycznym, a po śmierci czeka cię piekło. Longo postanawia opuścić sektę. Dzięki dominikaninowi o. Albertowi idzie do spowiedzi i wstępuje do trzeciego zakonu dominikańskiego (forma życia świeckich w duchowości danego zakonu). Przybiera zakonne imię „Brat różaniec” i naprawia swoje błędy – upomina znajomych z sekty, odwołuje tezy o Kościele, pokutuje.
Z czasem poznaje swoją przyszłą żonę, hrabinę Mariannę de Fusco. Początkowo jako prawnik zajmuje się jej majątkiem w Pompejach. Tak rozpoczyna się jego historia związana z tym miejscem, trwająca ponad pół wieku.
 
Legowisko upiorów
Gdy Longo dociera do oddalonych o 30 km od Neapolu Pompejów, nasilają się w nim wyrzuty sumienia. Jest świadomy, że Bóg mu przebaczył, męczy go jednak myśl, że należy do Szatana. Chodząc po dolinie pompejańskiej ulicą Via Arpaia (Legowisko upiorów), osiąga apogeum swojego dramatu. Jest bliski samobójstwa. „Wtedy usłyszałem w moim sercu echo słów ojca Alberta, powtarzającego za Maryją: «Ten, kto propaguje mój różaniec, będzie zbawiony»” – pisał. Bartolo pada na kolana i obiecuje, że nigdy nie opuści tej krainy i będzie rozszerzał różaniec. „W tym momencie rozległ się głos dzwonu kościoła parafialnego, obwieszczający ludziom czas modlitwy Anioł Pański. Było to jakby przypieczętowaniem mojej decyzji” – wspominał po latach. To wydarzenie zmieniło nie tylko jego samego, ale i miasto położone u stóp Wezuwiusza.
Longo dzieli się swoimi przeżyciami z miejscowym biskupem, który nakazuje mu wybudować kościół. Miał być mały, bo Pompeje były wówczas zapadłą dziurą o żenująco niskiej, wręcz pogańskiej religijności. Bartolo zaczyna chodzić od domu do domu, mówiąc o modlitwie do Maryi. Na potrzeby zakładanego bractwa różańcowego pozyskuje w Neapolu obraz Matki Bożej Różańcowej. Prosi znajomego woźnicę o przetransportowanie pakunku, nie zdradzając mu jednak, co to jest. Ten nie wiedząc, co wiezie, wrzuca obraz na wóz pełny… gnoju. Dziś obraz przyozdobiony jest drogocennymi kamieniami i papieskimi koronami. Boże paradoksy…
 
Nowe Pompeje
Dzięki budowie kościoła miasto zaczyna tętnić życiem. Powstają zakłady pracy, warsztaty, szpitale, kolej, nowe drogi, hotele, poczta. A także drukarnie, bo Bartolo zajmuje się kolportażem obrazków i książek o różańcu – gdy emigranci udają się do Ameryki czy Australii, Longo jedzie do portu w Neapolu i rozdaje im materiały. Zaniedbana okolica zaczyna się odradzać. Benedykt XVI odwiedzając to miejsce w 2008 r., powie, że Longo „był w stanie zaprojektować nowe miasto”. Sam błogosławiony wspomina: „Bez regularnych dochodów (…) bez stałego wsparcia ze strony władz wydajemy tygodniowo 8–10 tys. franków. Codziennie żywimy ponad 300 rodzin, około 100 urzędników i robotników, 200 dzieci w przytułku, 150 sierot, 40 nauczycieli i 60 dzieci więźniów. Pod koniec tygodnia nie znajdujemy w kasie złamanego grosza, ale już tydzień później trafią do niej potrzebne pieniądze. (…). Czyż można wątpić w istnienie Opatrzności?”.
Bartolo buduje dom dla sierot i dzieci więźniów. W tym czasie modna jest teoria głosząca, że osobowość człowieka można określić na podstawie budowy jego ciała, zwłaszcza wyglądu czaszki. Dzieci więźniów uważano za potencjalnych zbrodniarzy. Pewnego dnia wizytujący placówkę lekarz powiedział o jednym z podopiecznych: „Ten chłopiec przedstawia typowe cechy trwałego zwyrodnienia. Spójrzcie na jego zęby, uszy, głowę, czoło… Wszystko to każe wnioskować, że jest dziedzicznym zbrodniarzem!”. Okazało się, że chłopiec pojawił się tam przypadkiem i jest synem burmistrza… Longo wychowywał dzieci więźniów w szacunku do rodziców, zachęcał do modlitwy za nich i pisania listów. Wielu czytając w więzieniu słowa swoich dzieci, nawracało się.
W 1894 r. twórca nowych Pompejów powierza bazylikę i wszystkie dzieła wokół niej papieżowi Leonowi XIII, który uznaje kościół w Pompejach za najważniejsze sanktuarium różańcowe na świecie. Od tamtego czasu każdy kolejny papież jest honorowym proboszczem sanktuarium. A miał być mały kościółek…
Bartolo Longo umarł 90 lat temu, 5 października, podobnie jak św. Faustyna. Oboje zostali pochowani 7 października, w święto Matki Bożej Różańcowej. Ciało B. Longo spoczywa w szklanej trumnie w jednej z kaplic sanktuarium. Tuż przed śmiercią został przyjęty do Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, dlatego pochowano go w płaszczu bożogrobców. Każdego roku przed wspomnieniem liturgicznym trumna przenoszona jest w uroczystej procesji do bazyliki. W 1980 r. Bartolo Longo został beatyfikowany przez Jana Pawła II, który swój List o różańcu z 2002 r. zakończył fragmentem modlitwy napisanej przez Bartolo, zwanej Supliką do Królowej Różańca.
 
Poliklinika Miłosierdzia
Pompeje, miasto kojarzone dotąd przede wszystkim z tragicznym wybuchem Wezuwiusza w 79 r., dziś stają się coraz częściej punktem pielgrzymek do Włoch. Ks. Wojciech Ryczkowski, opiekujący się Polonią w Pompejach, mówi, że w ostatnich dwóch, trzech latach widać wyraźny napływ pielgrzymów z Polski. „To niewątpliwie miejsce wielu powrotów do Pana Boga, o czym świadczą niekończące się kolejki przy konfesjonałach. Nie bez powodu Jan Paweł II mówił, że włoskie sanktuaria to «polikliniki Bożego Miłosierdzia»”. Podkreśla, że miejscowi odnoszą to, co się stało tutaj za czasów B. Longo do tragedii starożytnych Pompejów. „To, że na popiołach powstało sanktuarium Matki Bożej traktują jako znak odradzającego się dzięki Maryi i modlitwie różańcowej życia”. Tak samo widział to zresztą sam błogosławiony: „Obok miasta upadłego w pogańskiej rozwiązłości, wzrasta i rozkwita osada zbudowana na fundamentach czystej, świętej, chrześcijańskiej moralności. To Nowe Pompeje”.
 
54 dni zmagania
Jeszcze za życia Bartolo Longo pojawiły się pierwsze cuda za wstawiennictwem Matki Bożej Różańcowej z Pompjów. W 1884 r. 21-letnia chora na ciężką padaczkę Fortunata Agrelli modli się do Maryi o uzdrowienie. Matka Boża objawia się jej, zalecając odmawianie modlitwy, którą dziś nazywamy „nowenną pompejańską” lub „nowenną nie do odparcia”. W ostatnich latach przeżywa ona w Polsce swój renesans. Z reguły sięga się po nią w sytuacjach podbramkowych. Tak jak w przypadku Jurka, który modlił się za siostrzeńca żony, który cierpiał na zanik mięśni i trafił nieprzytomny do szpitala. Diagnoza była jednoznaczna: przewieźć do hospicjum i czekać na koniec. „W chwili otrzymania tej wiadomości kilka osób niezależnie od siebie, w tym ja oraz moja żona, zaczęło odmawiać nowennę pompejańską. W dniu zakończenia nowenny odłączono go od respiratora i do dnia dzisiejszego oddycha samodzielnie. Jest całkowicie sprawny. Miał również nie mówić, a porozumiewa się bez żadnych problemów. Lekarze nie potrafią wyjaśnić, jak do tego doszło”. Jak odmawia się nowennę pompejańską? Trwa ona w sumie 54 dni – przez pierwsze 27 trwa część błagalna, a przez kolejnych 27 dziękczynna – zatem jeszcze w trakcie modlitwy dziękuje się za spełnienie prośby. Każdego dnia należy odmówić w jednej, konkretnej intencji trzy części różańca – radosną, bolesną i chwalebną (można także czwartą, ale nie jest to konieczne; w momencie, gdy modlitwa powstała, nie było tajemnic światła, wprowadzonych przez Jana Pawła II dopiero w 2002 r.). Sekretem „skuteczności” nowenny nie jest jednak jej forma; nie jest to „lepszy” różaniec. Sekret tkwi w konieczności zaangażowania się w modlitwę z wiarą, do czego potrzeba wytrwałości i samozaparcia. Oprócz różańca odmawia się jeszcze kilka innych krótkich modlitw, które można znaleźć m.in. na stronie www.pompejanska.rosemaria.pl. Portal i wydawnictwo założone przez Agnieszkę i Marka Wosiów propagują kult Matki Bożej Pompejańskiej i publikują materiały na temat Bartolo Longo. Wpływa do nich wiele świadectw. Początkowo najwięcej dotyczyło znalezienia pracy, dziś większość związana jest z potrzebą naprawy relacji z Panem Bogiem lub w małżeństwie, a także rozwiązania różnych problemów rodzinnych oraz zdrowotnych. – Nasz rejestr wskazuje na chwilę obecną 8178 świadectw łask otrzymanych w nowennie pompejańskiej – mówi Marek Woś.
 
Jak znaleźć czas?
Największy opór przed zaangażowaniem się w tę nowennę rodzi się na myśl o znalezieniu czasu na modlitwę. Jak wygospodarować 1,5 godz. w ciągu dnia na różaniec? – Radzimy sobie ze znajdowaniem czasu poprzez rozbijanie nowenny na części i wykorzystywanie każdej wolnej chwili. Często modlimy się w tle innych czynności, jak jazda do pracy autobusem czy spacer z dzieckiem – mówią Dawid i Iwona, którzy jako małżeństwo odmówili już kilkanaście nowenn. Paradoksalnie modląc się „pompejanką”, mamy więcej czasu, bo nie marnujemy go na mało ważne sprawy. Nie zmienia to faktu, że nowenna jest wyzwaniem. Alicja, która modliła się za swoją chorą siostrę, mówi: – To był najtrudniejszy czas w moim życiu. Miałam wówczas w domu maleńkie dzieci. Przez większość dnia praktycznie nikogo do pomocy, bo mąż pracował, a moja mama czuwała przy siostrze. Byłam niewyspana, zmęczona, a dzieci wymagały nieustannej opieki. Myślałam, że nie znajdę ponad godziny każdego dnia na modlitwę. Zaczęłam ją odmawiać w drodze do szpitala do siostry. W kolejnych dniach nie chciałam zaprzepaścić tego, co już się udało i modliłam się dalej. Wciąż miałam przeświadczenie, że nie robię tego tak, jak powinnam. Modliłam się bowiem najczęściej bez różańca, karmiąc dzieci, usypiając je, zmywając naczynia, spacerując po osiedlu. Kończyłam wieczorem, odwlekając pójście spać, zanim nie dokończę ostatniej dziesiątki. Było to dla mnie bardzo trudne, ale czułam, że niewiele więcej mogę dla niej zrobić.
 
„Nie wygrałem w totolotka”
Jak przy każdej modlitwie, także i przy tej, pojawia się niebezpieczeństwo magicznego traktowania Boga. Miałby On tylko dostosować się do tego, co sami chcemy. Marek Woś wspomina osobę, która złożyła „«reklamację», że nowenna nie działa, bo nie wygrał w totolotka, a taka była jego intencja”. Zachęca zatem, żeby intencję przesiać przez „trzy sita”. „Sito pierwsze: czy jest ona zgodna z przykazaniami i nauczaniem Kościoła? Drugie: czy zgadzam się z tym, że moja intencja może być niedoskonała i Bóg może mieć lepszy plan w perspektywie życia wiecznego? I trzecie: czy jestem roszczeniowy i stawiam Bogu granicę czasową? Odpowiedzenie sobie na te pytania oczyszcza intencję i udoskonala naszą modlitwę, czyniąc ją rzeczywistym duchowym przeżyciem, a nie tylko metodą na załatwienie jakiejś sprawy”. Życie pokazuje, że nie zawsze to, o co się modlimy się spełnia. Czy to oznacza, że nowenna pompejańska jest jednak do „odparcia”? Alicja mówi:  – Ktoś mógłby powiedzieć, że nowenna nie zadziałała. Zadziałała, ale zupełnie inaczej, niż ja chciałam. Z jakiegoś nieznanego mi powodu Bóg miał wobec mojej siostry inny plan. Dzięki temu, że się modliłam, urosła we mnie jednak tak ogromna wewnętrzna siła i wiara, że nawet gdy zabrał ją do siebie, nie załamałam się. Dał nam czas, za krótki, ale jednak czas, by jeszcze dać sobie wiele miłości. Siostra w chorobie powiedziała mi, że już nie zastanawia się nad istnieniem Boga, bo po przebudzeniu po operacji poczuła dookoła siebie miłość i zrozumiała, że Bóg to właśnie ta miłość.
Nowenna „działa” zawsze, choć czasem inaczej, niż zakładamy. Pan Bóg wie, co robi.
  


 
Św. Jan Paweł II
Z listu Rosarium Virginis Mariae o Różańcu Świętym
Szczególny charyzmat, jako prawdziwy apostoł różańca, miał bł. Bartłomiej Longo. Jego droga świętości oparta była na natchnieniu, jakie usłyszał w głębi serca: „Kto szerzy różaniec, ten jest ocalony!”. Na tej podstawie czuł się powołany do zbudowania w Pompei świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej na tle ruin starożytnego miasta, do którego zaledwie zdążyła dotrzeć nauka chrześcijańska, zanim zostało pochłonięte w 79 roku przez erupcję Wezuwiusza (…)
Różaniec jest równocześnie medytacją i prośbą. Wytrwałe błaganie zanoszone do Matki Bożej opiera się na ufności, że macierzyńskie wstawiennictwo wszystko może uzyskać od Serca Syna. Jest Ona „wszechmocna z łaski”, jak – używając śmiałego wyrażenia, które należy właściwie rozumieć – określił to bł. Bartłomiej Longo w swej Suplice do Królowej Różańca Świętego. (…)
Weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca (…). Oby ten mój apel nie popadł w zapomnienie niewysłuchany! (…) Powierzam ten List apostolski czułym dłoniom Maryi Panny, korząc się w duchu przed Jej obrazem we wspaniałym sanktuarium wzniesionym dla Niej przez bł. Bartłomieja Longo, apostoła różańca. Chętnie wypowiadam jego wzruszające słowa, jakimi kończy on słynną Suplikę do Królowej Różańca Świętego: „O, błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem; więzi miłości, która nas jednoczysz z aniołami; wieżo ocalenia od napaści piekła; bezpieczny porcie w morskiej katastrofie! Nigdy cię już nie porzucimy. Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia. A ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie imię, o Królowo Różańca z Pompei, o Matko nasza droga, o Ucieczko grzeszników, o Władczyni, Pocieszycielko strapionych. Bądź wszędzie błogosławiona, dziś i zawsze, na ziemi i w niebie”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Alberto
    24.06.2018 r., godz. 12:10

    Nie do uwierzenia jak ludzie i to niby katolicy podchodza do spraw wiary. Wspomiany w artykule p. Marek Wos wielokrotnie podkreslal, ze nowenna pompejanska to nie koncert zyczen, nie wygralem w totolotka to sie na Boga obraze ....zabiore moje zabawki i ide do domu toz to zupelna dziecinada. Ponadto nalezy nie tylko brac ale i cos Panu Bogu dac- tzn wedlug mnie byc w stanie laski uswiecajacej. Co nie oznacza, ze P Bòg jest milosierny tylko dla grzesznikow, ja sam bylem swiadkiem cudu w Pompejach ktòrego doznala osoba wprawdzie ochrzczona , ale w praktyce niewierzaca i to do tego stopnia, ze gdy sila zaciagnelismy ja do bazyliki twierdzila, ze tam nie wejdzie bowiem nie umie sie modlic....a jednak podczas mszy musiala sie po swojemu modlic goraco bo Pan Bòg jej prosby wysluchal. Korzystam z okazji, by zawiadomic wszystkich czcicieli Matki Bozej, ze w Sanktuarium Matki Bozej Czarnej polozonej wysoko w gorach w miejscowosci Oropa w praktyce nalezacej do miasta Biella we Wloszech Pòlnocnych raz na sto lat poczawszy od roku 1620 biskup w asyscie ksiezy ociera lniana chusta twarz figurki Matki Bozej i ta chusta jest idealnie czysta. Poniewaz ten cud najprawdopodobniej powtòrzy sie za dwa lata, moznaby juz teraz zaplanowac sobie tam podròz.

  • awatar
    Mila
    15.06.2018 r., godz. 09:52

    U nas we Wloszech wiele osòb wie o istnieniu bazyliki w Pompejach, wie, ze jest to miejsce szczegolne bowiem juz wolontariusze stojacy przy wejsciu do niej to ludzie ktòrzy otrzymali laski odmawjajac nowenne pompejanska, natomiast nie wie o nowennie pompejanskiej. Ja sama choc mialam meza pochodzacego z tamtych stron nie wiedzialam o nowennie pompejanskiej, odkrylam ja przypadkowo. Modlilam sie w ròznych intencjach, nie wszystkie zostaly spelnione, niemniej jednak mam obowiazek moralny podkreslic, ze Matka Boza wysluchala mojej prosby i po 18-u latach cierpien zostalam cudownie uzdrowiona z choroby rak i lokci. Zaden lekarz nie dawal mi nadzei na wyzdrowienie, poddawalam sie regularnie ròznym kuracjom etc. Ròwniez i moja druga intencja b. wazna zostala wysluchana. Jesli kogos interesuja swiadectwa mozna przeczytac na katolik.us . Jesli ktos wybieralby sie w okolice Pompejow dodam, ze jest tez mozliwosc odwiedzenia w okolicy gròbòw dwòch apostolow sw Mateusza ewangielisty oraz sw Andrzeja, w razie pytan prosze zostawic adres poczty na +393408072980. Artykul bardzo pomocny serdecznie dziekuje.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki