Logo Przewdonik Katolicki

Prymat Piotra

o. Wojciech Surówka OP
Fot. OSSERVATORE ROMANO/epa_pap

Ostatni wywiad Benedykta XVI na nowo otworzył temat zasadności jego rezygnacji. Czy niepokój niektórych publicystów i wiernych o autorytet papiestwa jest słuszny? 

Od dnia rezygnacji papieża Benedykta XVI z urzędu biskupa Rzymu minęły już ponad trzy lata, jednak od czasu do czasu kwestia ta powraca do nas echem. Obecnie związane jest to z publikacją Ostatnich rozmów, wywiadu przeprowadzonego z emerytowanym papieżem przez Petera Seewalda. Decyzja Benedykta XVI stworzyła sytuację bezprecedensową, ponieważ do tej pory tylko raz, i to dość dawno oraz w zupełnie innych okolicznościach, papież zrezygnował z urzędu. Dlatego wielu watykanistów, ale i zwykłych wiernych, czekało z niecierpliwością na odsłonięcie kulisów decyzji papieża.
 
Czy papież mógł zrezygnować?
Niestety, spotkało ich rozczarowanie, ponieważ papież emeryt nie powiedział niczego, czego nie mówiłby już wcześniej. Głównym powodem rezygnacji był stan zdrowia i trudności w wypełnianiu obowiązków biskupa Rzymu. Jednak niektórzy publicyści po raz kolejny poczuli się zaniepokojeni jego decyzją. Redaktor Paweł Lisicki w artykule Zemsta niechcianych konsekwencji, czyli ostatnie słowa Benedykta XVI (portal wp.opinie) stwierdza, że decyzja taka prowadzi to tego, że urząd Piotra przestaje być powołaniem, czyli czymś, co przyjmuje się na całe życie i sprowadza się tylko do czasowej funkcji, z której w każdej chwili można zrezygnować. Wszystko zależy od subiektywnej oceny papieża. „Jak to możliwe, żeby papież, który jest zastępcą Chrystusa na ziemi, mógł po prostu odejść?” – pyta Lisicki? Jego zdaniem taka decyzja pociąga za sobą osłabienie autorytetu i zakwestionowanie świętości urzędu.
Rozumiem niepokój niektórych publicystów i wiernych, jednak go nie podzielam. Istnieje kilka powodów, które pozwalają patrzeć ze spokojem, a nawet z nadzieją na decyzję Benedykta XVI. Skąd spokój? Wszystko zależy od tego, jak rozumiemy posługę Piotrową w kontekście tajemnicy Kościoła. Posługa Piotrowa jest ściśle związana z posługą biskupa Rzymu. Papieżem nie może być biskup Krakowa ani Nowego Jorku, ale tylko biskup Rzymu. Kardynałowie zebrani na konklawe wybierają biskupa Rzymu, który tym samym zaczyna sprawować posługę Piotrową, czyli głowy Kościoła katolickiego. Pamiętamy słowa Jana Pawła II wypowiedziane zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową: „Najprzewielebniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu”. Znamienne jest, że w tych pierwszych słowach papież nie odwołał się do urzędu Piotrowego, ale do posługi biskupa Rzymu. Także papież Franciszek w swoim pierwszym przemówieniu kilkukrotnie się do tego odwołał.
 
Biskup na emeryturze
Jeśli w ten sposób spojrzymy na posługę Piotrową, jako na zakorzenioną w urzędzie biskupa Rzymu, to łatwiej będzie nam zrozumieć decyzję Benedykta XVI. Biskup Rzymu, tak jak każdy inny biskup w Kościele katolickim, może przejść na emeryturę, gdy zdrowie lub podeszły wiek nie pozwala już na realne pełnienie urzędu. Biskup wraz z przejściem na emeryturę przestaje sprawować władzę w diecezji. Podobnie papież, przechodząc na emeryturę, przestaje sprawować posługę Piotra względem całego Kościoła. Nie oznacza to, że nie niesie on odpowiedzialności za swoją diecezję czy Kościół powszechny, ale jest to przede wszystkim odpowiedzialność duchowa. Pięknym przykładem takiej troski o diecezję krakowską był niedawno zmarły kard. Franciszek Macharski. Mimo że wielu z wiernych nadal uważało go za swego ojca, bez najmniejszych problemów uznało władzę pasterską nowego biskupa krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza. Natomiast kard. Macharski swoją modlitwą i cierpieniem wstawiał się z swoim następcą i całą diecezją. Sytuacja ta jest zupełnie zrozumiała dla wiernych. Jeśli w ten sposób popatrzymy na posługę papieża, to przejście na emeryturę Benedykta XVI nie będzie dla nas najmniejszym problemem.
 
Pomoc w dialogu
Decyzja ta ma także znaczenie dla dialogu ekumenicznego prowadzonego z kościołami prawosławnymi w kwestii prymatu Piotra. Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint zwracał się ze szczególnym wezwaniem do pasterzy i teologów, aby szukali „takiej formy sprawowania prymatu, która nie odrzucając bynajmniej istotnych elementów tej misji, byłaby otwarta na nową sytuację”. Forma sprawowania posługi Piotrowej zmieniała się w ciągu stuleci. Prawosławni teolodzy postulują powrót do modelu papiestwa z pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Ich zdaniem prymat papieża związany jest przede wszystkim z pierwszeństwem Rzymu, którego biskupem jest papież. Decyzja Benedykta XVI pokazuje, że papież „przewodniczy wielkiej wspólnocie Kościoła oraz braterskiej wspólnocie kolegium biskupiego z tej racji, że jest biskupem Rzymu” (Jan Paweł II). Sobór Watykański II (1962–1965) podkreślił zasadę kolegialności, której nie opracowano, z przyczyn niezależnych od Kościoła, podczas Soboru Watykańskiego I (1869–1870). Od końca XIX w. zostaliśmy z doktryną o nieomylności papieża i z wyraźnie scentralizowaną strukturą Kościoła. Podkreślanie przez redaktora Lisickiego wyjątkowego charakteru urzędu papieża („autorytet i świętość urzędu”) oraz dozgonności jego pełnienia jest próbą powrotu do przedsoborowej wizji papiestwa. Problem dialogu z prawosławiem polega na tym, że trudno jest im zaakceptować taką wizję z perspektywy ich teologii opartej na idei kolegialności (podejmowanie decyzji wspólnie przez biskupów), czy jak oni ją nazywają soborowości. Dlatego wszelkie interpretacje wskazujące na to, że posługa Piotrowa zakorzeniona jest przede wszystkim w posłudze biskupiej jego następcy, pomagają w dialogu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki