Z badania przeprowadzonego przez firmę doradczą Deloitte, w Polsce wśród tzw. pokolenia Z (osób urodzonych po roku 2000) wynika, że głównym narzędziem komunikacji dla gimnazjalistów są media społecznościowe, takie jak np. Facebook, Twitter.
Co więcej, aż 95 proc. gimnazjalistów korzysta ze smartfonów, będących w gruncie rzeczy w tej chwili miniaturowymi komputerami i centrami multimedialnymi. Smartfon pozwala zarówno na oglądanie filmów w internecie, jak nagrywanie własnych i wysyłanie ich siecią. Smartfon może służyć jako zaawansowany notes, pamiętnik, aparat fotograficzny, pozwala na korzystanie z gier internetowych, prowadzenie bloga. Praktycznie w tej chwili smartfon pozwala na niemal wszystkie rzeczy, do których jeszcze niedawno potrzebny był komputer.
Czy mamy powód do zaniepokojenia?
– Nasze badanie pokazało, że młodzi użytkownicy w bardzo krótkim czasie po przebudzeniu sięgają po swój telefon. Aż siedmiu na dziesięciu uczniów szkół gimnazjalnych ma kontakt ze swoim smartfonem już w ciągu kwadransa po obudzeniu się, a bezpośrednio po otwarciu oczu po telefon sięga 36 proc. nastolatków. Wśród pozostałych grup wiekowych odsetek ten wynosi 6–7 proc. – informuje pani Agnieszka Zielińska, jedna z autorek raportu firmy Deloitte.
Firma prowadziła badania wśród gimnazjalistów, natomiast prowadząc warsztaty dla dzieci i młodzieży mam kontakt też z uczniami szkół podstawowych. Omawiając kryteria uzależnienia od internetu wspominam właśnie o jednym z wyraźniejszych objawów uzależnienia – czyli rytuale witania się z telefonem. Dla osoby uzależnionej smartfon (o połowę rzadziej tablet lub laptop) jest ostatnim przedmiotem, który ma w ręku przed zaśnięciem i pierwszym, po który sięga rano. Gdy telefon jest rozładowany lub nie ma zasięgu, uzależniony czuje niepokój. Dlatego zaleca się walkę z tym odruchem, oduczanie się go. Jest z tym związana konkretna rada: „Odłóż pierwsze wejście na media społecznościowe do momentu powrotu ze szkoły”. Gdy to mówię, słuchacze mają miny, jakbym właśnie im zaproponowała, by pierwszy posiłek w czasie dnia zjeść dopiero po powrocie ze szkoły. Są to dzieci z klas 4–6.
Według raportu Deloitte 46 proc. gimnazjalistów spędza w internecie co najmniej 3 godziny dziennie. Poza tym oglądają też telewizję, chodzą do kina. Są to dane z roku 2015, a w porównaniu z raportami z lat wcześniejszych widać tendencję zwyżkową. Spojrzyjmy na te dane z perspektywy rekomendacji American Academy of Pediatrics, która przeprowadziła szczegółową analizę badań naukowych na temat korzystania z mediów. AAP zaleca: dzieci do skończenia dwóch lat nie powinny mieć w ogóle styczności z mediami. Dotyczy to zarówno tabletów, telefonów komórkowych, jak i filmów (telewizji). Dzieci starsze – przedszkolne i szkolne powinny mieć limit korzystania z mediów – maksymalnie dwie godziny dziennie.
Raporty innych organizacji dotyczące korzystania przez dzieci i młodzież z internetu pokazują w Polsce niepokojącą tendencję. Podczas gdy w krajach wysokorozwiniętych internetu nadużywają głównie dzieci z rodzin patologicznych, w Polsce dotyczy to równo wszystkich grup społecznych.
Dlaczego internet uzależnia?
Według prof. Johna Sulera – psychologa, badacza zachowań internetowych – sama odmienność rzeczywistości wirtualnej sprzyja powstawaniu uzależnień. Surfowaniu po internecie, a zwłaszcza przeglądaniu informacji w mediach społecznościowych towarzyszy poczucie rozciągania czasu. Większość osób nie doszacowuje ilości czasu spędzonego w internecie. Cyberprzestrzeń wydaje się też atrakcyjna dzięki poczuciu większej anonimowości, wolności.
Znaczącą rolę odgrywa też odruch orientacyjny. Reakcja orientacyjna powstaje w odpowiedzi na nowe, nieoczekiwane bodźce pojawiające się w otoczeniu. Mózg reaguje podniesioną koncentracją. Szybko ocenia, czy ta nowa, nieoczekiwana rzecz nie jest przypadkiem zagrożeniem? Wydziela się w tym momencie odrobina adrenaliny, która podtrzymuje poczucie zainteresowania, uwagi, czujności. Szybka analiza treści internetowych pokazuje, że mamy do czynienia nie tyle z zagrożeniem, co po prostu z barwną informacją, jednak za chwilę pojawia się kolejna nowość – z reguły filmik, obrazek. Ciągłe aktywowanie odruchu orientacyjnego powoduje wzrost poziomu kortyzolu – hormonu stresu.
Sprzyja to powstawaniu syndromu „FOMO” (ang. fear of missing out) – czyli „strachu, że coś mnie ominie”. Jest to rodzaj choroby cywilizacyjnej, nieznanej w erze sprzed internetu. Charakteryzuje się zwiększonym odczuwaniem strachu, że ominą nas jakieś ważne informacje, wydarzenia. Niedostępność internetu powoduje wtedy poczucie podenerwowania, frustrację, a z drugiej strony poczucie przytłoczenia ilością bodźców. Rezultatem są zauważalne zaburzenia koncentracji uwagi, co w rezultacie sprzyja prokrastynacji – patologicznej tendencji do przedkładania zadań na później.
Problemem jest też trudność w skonfrontowaniu się z uzależnieniem. Typowa obrona polega na mówieniu: „inni może są uzależnieni, ale ja nie”, „w każdej chwili mogę przestać” czy „mam pełną kontrolę nad czasem spędzanym w internecie, więc problem mnie nie dotyczy”.
Jak z tym walczyć?
Badacze powtarzają, że smartfony stały się dla dzieci w tej chwili elementem życia, który wydaje się naturalny, niezastąpiony. Tak jak nie wyjdziemy na dwór bez ubrania, dzieci XXI wieku nie wyjdą z domu bez telefonu. Jak jednak zobaczyliśmy, jest to przywiązanie bardziej niewolnicze, niż użytkowe. Dlatego konieczne jest wprowadzanie i twarde egzekwowanie zasad, nawet jeśli inni dookoła nas tego nie robią.
Państwo Wardakowie prowadzący akcje „Mniej ekranu, więcej rodziny” postulują całkowitą rezygnację ze smartfonów. Jest to z pewnością najlepsze rozwiązanie.
Ograniczenia, które zdecydowanie należy wprowadzać jako minimum, to eliminowanie rytuału pożegnania i powitania z telefonem. W nocy telefony powinny być przechowywane w pokoju rodziców, przy okazji mogą być ładowane. Jeżeli to realne – warto uniemożliwić dostęp do internetu ze smartfonu, jeśli to nierealne – zadbać o instalacje programów kontroli rodzicielskiej, filtrujące najbardziej szkodliwe treści.
Przede wszystkim zaś powinniśmy pomóc dziecku w rozwijaniu pasji i hobby w świecie rzeczywistym. Im mniej będzie miało czasu na internet, tym dla niego lepiej. Co więcej – realizacja pasji w świecie rzeczywistym dostarcza okazji odnoszenia realnego sukcesu i podbudowywania poczucia własnej wartości. Pomaga to w ustrzeżeniu dziecka od kształtowania poczucia wartości w oparciu o liczbę polubień ich wpisów czy zdjęć na portalach społecznościowych.
Jedną z podstawowych pasji, które zdecydowanie warto w dziecku zaszczepić to pasja czytelnictwa. Zainteresowanie słowem czytanym nie tylko rozwija słownictwo i inteligencję, jest to antidotum na zalew uproszczonej komunikacji obrazkowej.
„To właśnie odpowiednio pielęgnowane słowo pozwala nam w najwyższym stopniu poznawać prawdę, czynić dobro i podziwiać piękno, a więc rozwijać w nas życie duchowe. Odejście od słowa i ciszy prowadzi z reguły do konsumpcji” – pisze w książce Co wciąga twoje dziecko Małgorzata Więczkowska.