Podobno zmiana złych przyzwyczajeń jest dziesięciokrotnie skuteczniejsza bez planowania. Co Ojciec na to?
– Może nie chodzi o takie formalne planowanie, np. od nowego roku przestanę trzaskać drzwiami. Ale w naszym wnętrzu musi być jakiś dyskomfort spowodowany własnymi niestosownymi, powiedzmy, przyzwyczajeniami. Narasta on i pewnego razu mówi: „Dość, tak dalej być nie może!”. Wtedy można zerwać ze złym przyzwyczajeniem z dnia na dzień. Ale można też i przyzwyczaić się do przyzwyczajenia bez względu na to, jak na nie reagują inni. A nawet przyjąć postawę według porzekadła: Co zrobić z pluskwami, gdy ich nie można wytępić? – Polubić!
Dlaczego mamy tak duży rozdźwięk między deklaracjami a ich realizacją?
– Zbyt mały szacunek dla słowa i dla tych, do których ono jest kierowane, w tym często także do siebie samego. Słowa, które niefrasobliwie rzuca się na wiatr, wykręcając się potem z podziwu godna swobodą: Obiecywać i dotrzymać, to na jednego człowieka zdecydowanie za dużo.
A nieudane postanowienia w Ojca życiu?
– Jest ich wiele, jako że mnich czyni postanowienia przy każdej okazji, choćby przy codziennym rozmyślaniu, nie mówiąc już o dorocznych rekolekcjach. Odnoszą się często do małych spraw codziennego życia. Realizowane – prowadzą do świętości. Nie udaje mi się, jak dotąd, zrobienie porządku w swojej celi – zniszczenie niepotrzebnych szpargałów, a zachowanie tego, co się może przydać do archiwum klasztornego. No i chociażby większe opanowanie przy korzystaniu z internetu.
Czego zabrakło do ich realizacji?
– Dyscypliny wewnętrznej, przejawiającej się między innymi w tym, że rzeczy pilne wypierają rzeczy ważne. Zbyt mało tu ufności w Bogu. Do tego dochodzi nieopanowana ciekawość. Tak, jakbym idąc na wycieczkę w góry, mając określony czas i termin, zaglądał po drodze do każdego interesującego zakątka…
Złe przyzwyczajenia odrzucić najtrudniej. Czasem wchodzimy w nie niepostrzeżenie, a potem okazuje się, że tkwimy już w nich po uszy. Jak wyczuć ten niebezpieczny moment?
– To nie jest łatwa sytuacja. Najlepiej jest mieć szczerego przyjaciela, który w porę zauważy, że coś jest ze mną nie tak. Często pomaga szczera spowiedź, z której spowiednik może wysnuć wnioski, nakazujące ostrzec penitenta.
A czy za każdym razem konieczna jest taka „instrukcja odbudowy”, zerwania z tym, co wpływa na nas, ale i na nasze otoczenie destrukcyjnie?
– Dla kogoś, kto prowadzi na serio życie duchowe, jakaś szczególna instrukcja nie jest konieczna. On po prostu w swoim dążeniu do odkrywania planu Bożego względem siebie i w realizowaniu go idzie drogą mniej więcej ustaloną, korzystając ze zwykłych środków potrzebnych do zbawienia: sakramenty, czytanie, korzystanie z rad życzliwych osób... Jeśli natomiast ktoś dopiero wchodzi na drogę zbawienia: przyjmuje chrzest w późniejszym wieku, reguluje sprawy małżeńskie, powstaje z nałogu pijaństwa czy innego – grzesznego, to temu rzeczywiście może się przydać pewien regulamin, na przykład: spowiedź raz w miesiącu, Msza św. niedzielna i świąteczna, codzienna modlitwa poranna i wieczorna, modlitwa rodzinna, pewna suma regularnie przekazywana na potrzebujących itd. Przy roztropnym kierownictwie inwencji nie zbraknie.
Jest Ojciec zwolennikiem robienia postanowień związanych z konkretnym czasem: Adwentem, Wielkim Postem, Nowym Rokiem czy tak bez okazji?
– Jestem zwolennikiem postanowień, choć ich nie mnożę. Przed Wielkim Postem wspiera mnie w tym praktyka klasztorna, która zaleca poczynienie indywidualnych postanowień odnoszących się do życia modlitwy, do bardziej konkretnej pracy nad wykorzenieniem jednej wady i analogicznie nad zdobywaniem jednej cnoty. Gdzie tylko mogę, wspomagam też drugiego człowieka.
To tak na koniec proszę, niech Ojciec się pochwali tymi udanymi postanowieniami…
– Przy wstępowaniu do klasztoru zrobiłem postanowienie, że z Bożą pomocą wytrwam do końca. I oto jestem.
O. Leon Knabit – benedyktyn, w latach 2001–2002 przeor opactwa w Tyńcu, gdzie mieszka od ponad pół wieku. Autor wielu książek, w których umiejętnie łączy powagę teologicznych wykładów z poczuciem humoru, dystansem do siebie i świata. Za krzewienie zasad moralnych i wiary wśród dzieci i młodzieży odznaczony Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski.