Ściany wnętrz muzeum zakrywają setki plakatów – wygląda to imponująco. Pokazane są tu najnowsze światowe trendy w sztuce plakatu: to, co w plakacie działo się w ciągu minionych dwóch lat. Okazuje się, że plakat wciąż jest medium ważnym i wcale nie został wyparty przez bardziej nowoczesne środki komunikacji, chociaż nie sposób zauważyć, że polska reklama wizualna jest po prostu kiepska. Środowisko reklamowe zalane jest w dużym stopniu przez „twórczość” wielu dyletantów: komputerowy warsztat graficzny może przecież opanować dosłownie każdy, ale owoce tej pracy znacznie odbiegają od złotych lat polskiego plakatu. Biennale w Warszawie staje się więc swoistą enklawą w zalewie średniactwa i przeciętności albo wręcz złego gustu. Pytania narzucają się same: czy plakat artystyczny jest komukolwiek dziś potrzebny? Czy w czasach jednodniowych informacji rozpowszechnianych elektronicznie jest sens projektowania plakatu tradycyjnym sposobem? Czy w ogóle potrzebny jest komuś plakat, który nigdy nie zawiśnie na ulicy? Chyba jednak tak, skoro na tegoroczne Biennale nadesłano więcej niż zwykle prac, bo aż 2200 i to aż z 50 krajów.
Warszawskie Biennale Plakatu cieszy się na świecie wciąż ogromnym prestiżem, mimo że niektórzy polscy twórcy narzekają na przewidywalność i sztampowość polskiej imprezy. Tymczasem jeden z tegorocznych jurorów, Bułgar Bożydar Ikonomow twierdzi, że „artyści zaskakują najbardziej prowokacyjnymi wizjami, by zmierzyć się z problemami nowoczesnego świata. W swojej kategorii Biennale jest numerem jeden na świecie. To symbol nowoczesnego świata”. Jak wygląda współczesność ujęta w ramy tradycyjnego plakatu można zobaczyć w Wilanowie przez całe lato.
Manifestacja wolności
Japoński twórca Takashi Akiyama zauważa, że do dzisiaj organizatorzy podobnych konkursów wzorują się – w większym lub mniejszym stopniu – na polskim Biennale. To było pierwsze miejsce w latach 60., które potraktowało plakat w sposób, jaki dotąd przysługiwał wyłącznie sztukom pięknym. Międzynarodowe Biennale Plakatu po raz pierwszy odbyło się w 1966 r. w Zachęcie i było pierwszą tego typu imprezą na świecie! Inspiratorem i wieloletnim organizatorem był prof. Józef Mroszczak. Inspiracją była coraz bardziej znacząca w świecie działalność artystyczna polskich plakacistów, która była znana jako Polska Szkoła Plakatu. Prof. Mroszczak, który sam zajmował się plakatem, dwa lata po pierwszym Biennale doprowadził do powstania Muzeum Plakatu jako oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie. Nigdzie na świecie nie istniało takie miejsce – to było pierwsze i długo jedyne. Ze zbiorów Muzeum Narodowego nowo powstałe Muzeum Plakatu w Wilanowie otrzymało kilkaset plakatów – to był zaledwie zalążek ogromnej kolekcji, która dziś liczy ponad 55 tys. tytułów. Oznacza to, że w Wilanowie istnieje jedna z największych kolekcji plakatu artystycznego na świecie. Na pewno jest to najważniejsze miejsce dla historii plakatu polskiego – kolekcja liczy ok. 30 tys. tytułów powstałych od roku 1892 do dziś. Od lat 90. konkurs i pokaz Międzynarodowego Biennale Plakatu odbywa się właśnie we wnętrzach wilanowskiego muzeum.
Dzięki osobistym znajomościom prof. Józefa Mroszczaka do Warszawy w 1966 r. przyjechali z zagranicy jurorzy i artyści. Historyk sztuki Szymon Bojko tak wspomina tamten czas: „Pierwsze Międzynarodowe Biennale Plakatu i towarzyszące mu sympozjum było dla mojego pokolenia wydarzeniem dającym się przyrównać do otwarcia na oścież drzwi. Zaproszeniem do niedostępnych nam światów. Bez wiz i paszportów. Bez upokorzeń z racji barier geopolitycznych. (…) Do Warszawy zjechała światowa czołówka artystów – projektantów, teoretyków, wydawców, ekspertów mediów drukowanych. Poczynając od Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Francji, Włoch, Niemiec, Anglii, Holandii, Szwajcarii, Czechosłowacji, ZSRR, a kończąc na obecności rewelacyjnej wręcz Japonii”. Co tu dużo mówić, w konkursie podczas kolejnych edycji Biennale, brali udział Marc Chagall, Alberto Giacometti, Andy Warhol, Roy Lichtenstein czy wybitni polscy artyści plakatu: Henryk Tomaszewski, Roman Cieślewicz, Jan Lenica.
Sztuka intelektualnego wyrafinowania
To właśnie Henryk Tomaszewski uważany jest za twórcę Polskiej Szkoły Plakatu. Od kiedy w 1948 r. otrzymał pięć pierwszych nagród na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego we Włoszech, świat graficzny uważnie obserwował polskich plakacistów. W latach 60. polskie nazwiska były już szeroko znane. Nie wiadomo kto po raz pierwszy użył sformułowania „Polska Szkoła Plakatu”, podobno Jan Lenica. Faktem jest, że nazwa ta funkcjonowała i zdobyła międzynarodowy rozgłos. Wybitnymi jej przedstawicielami byli obok Henryka Tomaszewskiego i Jana Lenicy, Roman Cieślewicz, Jan Młodożeniec, Franciszek Starowieyski, Waldemar Świerzy i inni. Nie stylistyka łączyła przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu, każdy z autorów miał swoją odrębną technikę. W odróżnieniu od reszty świata plakat czasów PRL-u nie reklamował, a graficy nie byli jedynie pracownikami na usługach firm. W krajach, w których panował wolny rynek plakat znajdował się pomiędzy sztuką a użytkowością. W Polsce przesunął się w stronę sztuki: nieistotne stawało się to, co wszędzie było typowe dla sztuki plakatu – skuteczność. Polski plakat PRL-u nie musiał niczego sprzedawać, towar (film, spektakl teatralny) był tylko dobrym pretekstem do stworzenia autonomicznej sztuki. „Wszystko polega na umiejętności zagrania cudzego tematu po swojemu” – stwierdzenie Lenicy stało się wyznacznikiem dobrego plakatu. Plakat demonstrował specyficzny przekaz intelektualny autora, jego osobowość, stawał się inteligentną zagadką rebusem. Polscy plakaciści lubili stosować skróty pojęciowe, sugestie, skojarzenia, aluzje i podteksty. To była sztuka dla wyrafinowanego odbiorcy.
Plakat tylko dla kolekcjonera?
„Wielka konfrontacja. Wielki egzamin, jak życie przegląda się w plakacie i czy odbicie życiowych potrzeb jest w nim prawdziwe. Wielka manifestacja wszystkiego, co w tej dziedzinie grafiki najlepsze jest na świecie – przegląd twórczej myśli, poszukiwań artystycznych i wynalazczości – oto, czym może i powinno stać się warszawskie Biennale” – mówił niemal pół wieku temu twórca imprezy Józef Mroszczak. Liczba nadsyłanych plakatów jest imponująca, jednak zarzuca się konkursowi brak rozwoju i progresywnego myślenia. Słów krytyki nie żałował syn Józefa Mroszczaka, również designer i twórca plakatów, właściciel ogromnej międzynarodowej agencji reklamowej, Marcin Mroszczak. Od lat prace są oceniane w czterech kategoriach: plakat kulturalny, reklamowy, społeczny oraz Złoty Debiut. W tym roku wyjątkowo dodana została kategoria specjalna Euro 2012. Patrząc na ogromną ilość wystawionych plakatów w Muzeum w Wilanowie zadajemy sobie kolejne pytania: dlaczego plakatu nie widać na ulicach? Kiedyś można było zobaczyć na niej plakaty najwybitniejszych artystów, dzieła sztuki, które budziły emocje. Dziś plakat interesuje jedynie kolekcjonerów i miłośników tej formy, a znaleźć go mogą w muzeach i galeriach. To trochę smutne, bo przecież plakat jest – jak powiedział kiedyś Stasys Eidrigevicius, również plakacista – stemplem naszych czasów. Dziś szczególne miejsce zajmuje plakat autorski, nazywany self-edition. To osobista wypowiedź artysty, powstała z potrzeby wypowiedzenia się na jakiś temat: społeczny, polityczny czy z jakichkolwiek innych powodów. Taki plakat nie powstaje na żadne zamówienie i niczego nie reklamuje, jest najczęściej drukowany za pieniądze projektanta w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Czasem tylko w jednym. Pojawiają się jednak w środowisku głosy, że plakat drukowany w jednym egzemplarzu nie jest żadnym plakatem. Jednak organizatorzy Biennale w Warszawie tak nie uważają i przyjmują do konkursu również plakaty self-edition.