W 1843 r. w Krakowie ukazał się zbiór kolęd i pastorałek, zawierający około 340 tekstów. Wyboru śpiewów dokonał ks. Michał Mioduszewski, zaznaczając, że nie są one przeznaczone do śpiewania w kościołach, a jedynie do użytku domowego.
Dawni organiści powymierali
„Nie są to pieśni do użycia kościelnego, i owszem baczność XX. plebanów powinna im tam wstępu zabraniać; ale są to piosnki wesołe i niewinne ludu w czasie świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane” – pisze we wstępie do swojego zbioru ks. Mioduszewski. I dalej czytamy: „Życie domowe Ojców naszych podobne było do życia Patryarchalnego. Nie znano w ów czas teatrów, balów, redut i innych zabaw tak dziś upowszechnionych; lecz familijne i sąsiedzkie odwiedziny, zwłaszcza około świąt Bożego Narodzenia, bywały dla nich najswobodniejszą zabawą. Wtenczasto przy długich wieczorach i prócz innych rozrywek, pastuszkowie Betleemscy stawali im się powodem do tworzenia różnych Pastorałek, w których dość trafnie opisywali rozmaite przygody, ubóstwo, dary i radość z narodzenia Chrystusa, nie już Betleemskich lecz naszych pastuszków.
Największa część kolęd znajduje się w rękopisach. Dawni organiści i bakałarze szkolni troskliwie się starali posiadać takowe zbiory po poprzednikach, albo je sami odpisywali. W klasztorach także, a szczególniej żeńskich, można je jeszcze widzieć, ale ztrudna trafić na jaką melodyję w nutach zachowaną. Dziś, gdy dawni organiści po większej części powymierali, a duch religijny coraz bardziej słabieje, z wielką trudnością przychodzi dowiedzieć się o jakiej melodyi kolędowej. A i ta mała ich liczba, która jeszcze tu i ówdzie krąży, przy coraz większej zmianie zwyczajów, może pójść powoli w zapomnienie”.
W pokorze w oborze
Rzeczywiście duża część tekstów ze zbioru ks. Mioduszewskiego jest dziś już nieznana. Ponadto współcześnie znane kolędy również sprawiają niespodzianki. Weźmy chociażby znane wszystkim „Przybieżeli do Betlejem”, gdzie, jak wszyscy wiemy, pastuszkowie oddawali swe ukłony w pokorze. W dawnym tekście pastuszkowie owe pokłony oddają wcale nie w pokorze, ale po prostu – w oborze...
W tekście kolędy „Hej w dzień narodzenia” dotrzeć natomiast możemy do kolejnych zwrotek, w których pojawia się pastuszek Kuba, bez darów dla Jezusa. Ów Kuba, jako że z pustymi rękoma do Zbawiciela przychodzić nie wypada, postanawia Mu zaśpiewać. Cóż się dzieje dalej? „Dobył tak wdzięcznego głosu baraniego, aż się Józef stary przestraszył od niego. Już uciekać myśli, ale drudzy przyszli... Mówi mu staruszek: nie śpiewaj tak pięknie, bo się głosu twego dzieciątko przelęknie, lepiejże zagrajcie, Panu chwałę dajcie!”
Od Adama
W świecie kolęd oczywiste jest, że Jezus przyszedł po to, żeby wyzwolić człowieka od grzechu pierworodnego. Kolędy opowiadają więc historię o grzechu w niezwykle plastyczny sposób: „Adam z raju wypędzony zostawił płód zarażony, ale go z kłopotu tego Matka Syna Przedwiecznego wybawiła. Robak chytry zwiódł mężatkę, za tę winę sam wpadł w klatkę, bo mu głowę podeptała, która od wieku przyjść miała Białogłowa”. W innej kolędzie sam Adam opowiada historię swojej winy: „Wędrujże Ewo w Raju, już cię tu dobrze znają. Fora Adamie ze dwora, z tak rozkosznego dwora. Byś była dobra żonka, słuchałabyś małżonka: strzegłabyś się rozmowy, niecnotliwej wężowej. Azam ja nie dobry mąż, widząc że cię zdradził wąż, nie chciałem cię zasmucić, wolałem jabłka skusić. Dałem się zwieść wężowi, jam słuchał białogłowy, będziem cierpieć niewolę na świecie ze złą wolą. W boleści będziesz rodzić, w wianeczku już nie chodzić. Ja ziemię kopać muszę, chcąc pożywić swą duszę”. Kiedy już w owej adamowej opowieści przychodzi czas narodzenia Jezusa, do Jego żłóbka wraz z innymi ludźmi przychodzą główni winowajcy, Adam i Ewa: „Na te chwalebne gody, idąc w obce narody, z Józefem i Maryją, Jezu czołem ci biją Adamowi synowie maluścy i ojcowie, i z córeczkami matka, poklękawszy przed Jasełka”. W ten sposób ich wina zostaje rzeczywiście odkupiona, a oni sami stają się tego świadkami.
Przez Heroda
Król Herod, podobnie jak Adam, sam zabiera głos w kolędach: „Ach, biada, biada mnie, Herodowi, utrapionemu wielce królowi!” I wyjawia przyczynę swojej biedy: oto narodziło się dziwne dziecko, różnie ludzie o nim mówią, może to bajka, może prawda, ale ma ono w przyszłości królować Żydom. Wzywa więc Herod swoich żołnierzy i dworzan, żeby udowodnili swoją wierność: „Bierzcie broń w ręce, pałasze, miecze, niechaj się nie boję” – woła do nich. „Na koń co prędzej wsiadajcie, a do Betleeem miasta biegajcie: tam dla jednego dzieciątka małego wszystkie wycinajcie!”
Nie pukajże, stary!
Jak się miała rzecz z samym urodzeniem? Jak to się stało, że nie znalazło się dla Jezusa miejsce w gospodzie? O tym również nie zapominają dawne kolędy. „Najświętsza Panienka gdy porodzić miała, Józefa staruszka o pokój pytała: Józefie, staruszku, opiekunie drogi, a gdzie będzie dla mnie pokoik ubogi? A Józef staruszek poszedł o gospodę starać się, oraz wziął dzbaneczek na wodę. Lecz ani gospody, ani wody dano, i jeszcze złajano: Nie pukajże stary, mam tu ludzi dosyć, na próżno mnie będziesz o gospodę prosić!”
Baranek
Niechciany, odrzucony Jezus był jednak Zbawicielem, dlatego kolędy odważnie mówią o Nim, poprzez symbole, zapowiadając przyszłe dzieło zbawienia przez krzyż. Jedna z dalszych zwrotek znanego śpiewu „Jezus malusieńki” nazywa Jezusa „walecznym Hetmanem”, który jest „zwyciężony, mając rączki miłością związane”. Dalej wprost zapowiada mękę Dzieciątka: „Leżysz na tym sianie, Królu nieba, ziemi, jak baranek na zabicie za moje zbawienie”.
W tekście innej zapomnianej dziś kolędy również znajdujemy Jezusa – baranka opisanego w jeszcze poważniejszym tonie: „Apokaliptyczny Baranku, leżący w pieluszkach na sianku (...) Wstępuje dziś Bóg w znak baranka, więc go kontentuje garść sianka: i w szopie zamieszkuje, Pastuszków przywołuje, stał się uniżonym, byś był wywyższonym, stał się kreaturą, zważ ludzka naturo, ten afekt kochanka”.
Menu dla Jezusa
Jezus przyszedł na świat nie tylko dla sobie współczesnych, ale dla ludzi wszystkich czasów i pokoleń. Na Kaszubach wypominano Mu, że źle sobie wybrał czas i miejsce narodzenia, gdyż Kaszubi przyjęliby Go dużo godniej. „Gdybyś w Kaszubach był narodzony, nie na sianeczku byłbyś złożony: dałbym ci sienniczek i pod cię pierznicze, parę poduszek , piernat jak puszek” – śpiewano. Obiecywano również Jezusowi porządną odzież, bogatą czapkę z siwym barankiem, sukienkę z modrego sukna kaszubskiego, a nawet pas, który raczej nie jest potrzebny niemowlęciu.
Równie zaskakująca jest dieta, jaką proponują Kaszubi dla Nowonarodzonego. Na każde śniadanie przysmażanie, bułeczki z masłem i szklanka wódeczki. Na obiad kasza jęczmienna z żółtym, tłusto podlanym rosołem, gęsina, jarzyna ze skwarkami i flaki z imbirem. Do tego jajecznica z tłustą kiełbasą, piwo tucholskie albo gostyńskie, a na wieczerzę naleśniki, kiszki z pierogami, groch ze słoniną, rzepa z baraniną i pieczone ptaszęta. To obfite menu w rzeczywistości mogłoby okazać się zabójcze nie tylko dla niemowlęcia, ale nawet dla rodziny z czworgiem dorosłych, ciężko pracujących mężczyzn – świadczyć jednak miało o kaszubskiej gościnności. Ale równie groźnie jak owa gościnność wybrzmiewa ostatnia zwrotka kolędy, która dziś brzmi w naszych uszach antysemicko, a która miała pokazać Jezusowi, jak wielki błąd popełnił, wybierając takie, a nie inne miejsce swego narodzenia: „A tu w Betleem żydzi boruchy wszystko w bachorów swych pchają brzuchy: tobieby kruszyny nie dali zwierzyny, choćbyś był z młodu umarł od głodu”. Na szczęście jednak wnioski kolędy są optymistyczne i chrześcijańskie: skoro już tak się stało, niech Jezus przyjmie jako ofiarę ludzkie serca.