Sezon letni czas zacząć
Świadczą o tym nie tylko coraz bardziej sprecyzowane plany wakacyjne czynione już przez większość z nas. Zbliżające się lato można również rozpoznać nawet na przystankach komunikacji miejskiej, które to w
ostatnim czasie stały się doskonałym miejsce reklamy atrakcji kulturalnych miast, zachęcających do odwiedzenia ich w czasie wakacyjnych miesięcy. Tradycyjne formy rozrywki nie pozostają jednak w tyle. Możemy być pewni, że i w tym roku nie zabraknie w kinach bogatej oferty zwłaszcza komedii romantycznych, a w księgarniach miłośnicy literatury z pewnością znajdą pozycje cieszące się latem największym powodzeniem – zbiory krótkich opowiadań czy kryminały. Prawdziwą kropką na i, będącą przypieczętowaniem otwarcia sezonu wakacyjnego, był odbywający się w drugim tygodniu czerwca już 46. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu.
Festiwal w Opolu – równia pochyła?
Z racji swej wieloletniej tradycji oraz medialnemu nagłośnieniu festiwal ten plasuje się w czołówce najpopularniejszych imprez tego typu w Polsce. Wystarczy jeszcze dodać, że to właśnie na deskach opolskiego amfiteatru debiutowały największe gwiazdy polskiej estrady, rozpoczynając tu swą długoletnią karierę. Tutaj też po raz pierwszy rozbrzmiewały piosenki, które dzięki aprobacie opolskiej publiczności, a także wygranej w koncercie Debiutów czy koncercie Premier, zyskiwały rangę letniego przeboju. Wakacyjne hity, jak sama nazwa wskazuje, pojawiają się zazwyczaj jedynie na jeden sezon, by z początkiem jesieni zatrzeć się w naszej pamięci. Jednak są i takie, które przekraczają tę granicę i są bezbłędnie rozpoznawane przez wiele pokoleń. Czy zatem w tym roku w Opolu narodził się wakacyjny szlagier? Określić tegoroczny festiwal jako nieudany, to z pewnością eufemizm i nie jest to bynajmniej subiektywne odczucie. Potwierdzenie takiej opinii można było znaleźć w komentarzach prasowych podsumowujących muzyczne wydarzenie czerwca, jak zwykło się mawiać o tej imprezie. Można było się chyba tego spodziewać, tym bardziej że już na kilka tygodni przed jego rozpoczęciem docierały do nas informacje o buncie niektórych wykonawców, którzy nie godzili się na występ z półplaybacku. Wydaje się więc, że z legendarnego festiwalu nie pozostało zbyt wiele. Nawet z krótkiej relacji telewizyjnej można było się zorientować, że jedyne, co zasługiwało na aplauz, to gra świateł i scenografia, bo z pewnością nie można było tego powiedzieć o wykonawcach. O tym, że poziom opolski festiwal z roku na rok coraz bardziej przypomina równię pochyłą, świadczy fakt, że na polskiej scenie muzycznej wciąż dominują dobrze znani artyści, ze świecą zaś szukać nowych gwiazd. Zaplanowana w tym roku formuła Duety: dobre, bo (o)polskie ujawniła tylko, jak w słabej kondycji są polscy wykonawcy. Wracając do zasadniczego pytania: czy któraś z wykonanych piosenek zasłuży na wakacyjny sukces? Wątpliwe, zwłaszcza że na próżno szukać w nich mocnych stron w postaci np. słów.
Przepis na hit
Bynajmniej nie chodzi tu, by letni hit był odpowiednikiem poezji śpiewanej, nie musi, ujmując to kolokwialnie, rzucać nas na kolana swoim głębokim tekstem z ponadczasowym przesłaniem. Przeciwnie, obowiązuje tu jedna zasada: musi być gorący, nie letni. Gwarantuje to odpowiedni dobór słów związanych z wakacjami, tj. morze, szum fal, słońce, bursztyny, który jednocześnie współgra z naszym aktualnym nastrojem. Wspominając piosenki cieszące się największą popularnością, można dojść do wniosku, że tekst odwołujący się do konkretnego miejsca to już połowa sukcesu, czemu dowodzi przebój Wojciecha Młynarskiego pt. „Jesteśmy na wczasach”. Okres wakacji kojarzy się przede wszystkim z odpoczynkiem, relaksem, nierzadko z pierwszymi miłościami. Stąd letnie przeboje mają w głównej mierze wydźwięk sentymentalny, mają wywoływać emocje, tym bardziej że choć może nieczęsto chcemy się do tego przyznać, to w rzeczywistości mamy ogromne oczekiwania wobec zbliżającego się lata, która przyjmując różnorakie formy jedno ma imię: zmiana.
Lek na niepogodę
Można zatem wysunąć wniosek, że oto przepis na wakacyjny szlagier to nic innego jak kilka oklepanych, tkliwych banałów, z których rysuje się zawsze ten sam obraz: zachód słońca na plaży. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości trudno przewidzieć, która z piosenek zyska uznanie publiczności. Jest także wiele takich, które zamiast stać się spiritus movens kariery artysty, przeszły bez większego echa. Bywa i tak, że zostanie zdetronizowana z jakże prozaicznego powodu: poczucia przesytu. Ile razy można przecież słuchać tej samej melodii? Nie ulega jednak wątpliwości, że rangę letnich hitów zyskują jedynie te utwory, które gdy lato jest tylko wspomnieniem, wciąż wywołują w nas nastrój wakacyjnej beztroski, nawet w najbardziej przygnębiające jesienne dni.