Nikogo nie trzeba dziś już chyba przekonywać o konieczności używania rozumu w codziennym życiu. Jako chrześcijanie mamy również świadomość, że do osiągnięcia życia wiecznego niezbędna jest wiara. Napięcia powstają dopiero wtedy, gdy te dwa „światy”: wiary i rozumu, spotykają się ze sobą.
Zdarza się, że ludzie uważający się za światłych i postępowych, zasłaniając się „najnowszymi wynikami badań naukowych”, niezwykle łatwo, niemal automatycznie, przypinają ludziom wierzącym „łatkę” zacofanych, niewykształconych i ciemnych, zwłaszcza gdy mają oni różne poglądy w dziedzinie moralności. Z kolei bywa też, iż niektórzy chrześcijanie wydają się być uczuleni na takie słowa, jak: nauka, technika, postęp, wrzucając je bez zastanowienia do jednego worka ze źródłem wszelkiego
zła czy „diabelskim nasieniem”. Może warto byłoby odłożyć na bok narosłe przez lata uprzedzenia i wytworzone stereotypy, aby, używając rozumu, przyjrzeć się temu, w co i jak wierzymy?
Powściągnijmy jednak naszą ciekawość, pozostawiając naukowcom rozważania i dociekania na temat początku i przewidywanego końca wszechświata oraz tajemnic, które skrywa w sobie. Bardziej powinien nas interesować nasz własny koniec na tym świecie i zagadnienia związane z życiem wiecznym.
Świadomie wierzyć
Kiedy mieszka się w kraju o katolickiej tradycji, którego większość mieszkańców jest wierząca, wiarę otrzymuje się najczęściej jako dziedzictwo z rodzinnego domu. Niby nie musimy jej poszukiwać, ani o nią zabiegać, nie znaczy to jednak, że nie potrzebujemy się już o nią troszczyć. Każdy jest bowiem odpowiedzialny za jej pielęgnowanie i rozwój. A do tego, by wiara miała mocne podstawy i była świadoma, potrzebuje wsparcia rozumu. Bowiem sama deklaracja: „Jestem wierzący”, nie wystarczy.
Musimy wiedzieć, w kogo i w co wierzymy, znać zasady wiary, jej fundament, dzięki któremu przede wszystkim my sami możemy definiować się jako katolicy. A do tego nie wystarczy uczestniczenie w obrzędach, których znaczenia nie rozumiemy, i które przez to stają się dla nas prawie magiczne. Tradycyjna święconka jest wtedy głównym religijnym elementem świętowania Wielkanocy, a procesja Bożego Ciała okazją do pokazania się w nowej letniej kreacji. Jak w takiej sytuacji człowiek, który na co dzień dokonuje rozumnych wyborów, ma podjąć decyzję, jakże trudną czasem i wymagającą poświęcenia, a jednocześnie zgodną z zasadami wyznawanej wiary?
Kręgosłup człowieka
Tak jak wspieramy wiarę, nie tylko uczestniczeniem w praktykach religijnych i prowadzeniem życia duchowego, ale także pogłębianiem wiedzy religijnej, tak samo rozum człowieka potrzebuje wsparcia wiary.
Historia i czasy współczesne dostarczają nam, co prawda, przykładów na to, że kiedy człowiek poznaje ogromne przecież możliwości rozwoju różnych gałęzi wiedzy i nauki, nabiera przekonania, że może prawie wszystko, bo możliwości ludzkiego rozumu zdają się nieograniczone. Świat, a nawet wszechświat, życie i śmierć wydają się leżeć u jego stóp… prawie. Jeszcze tylko kilka lat badań, parę ważnych odkryć naukowych i prawie posiądziemy wszelką możliwą wiedzę. I okazuje się, że to „prawie” jest bardzo wielkie i że dopiero kiedy coraz dokładniej poznajemy otaczający nas świat i nas samych, wtedy zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego, ile jeszcze nie wiemy. Trzeba jednak wiary do tak pokornego stwierdzenia. Natomiast jeśli rozum ludzki uzbroi się w odkryte przez siebie nowe, potężne technologie, a brakuje mu tzw. kręgosłupa moralnego, który daje wiara, wtedy najczęściej ofiary można liczyć w tysiącach i w milionach.
Przyjąć niepojęte
Również naszej religii nie jesteśmy w stanie objąć jedynie rozumem. Możemy badać i poznawać jej historię, analizować przejawy religijności w społeczeństwie czy systematyzować, czy wkładać w ramy możliwe do pojęcia dla ludzkiego rozumu, prawdy objawione przez Boga. Jednak w tych naukowych, teologicznych dociekaniach natrafimy w końcu na moment, kiedy w zetknięciu z niepojętym sam rozum już wystarczy. I wtedy albo przyjdzie mu z pomocą pokorna wiara, uznająca naszą ludzką małość wobec wielkości Boga, albo zrodzi się bunt i zwątpienie.
„Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój” - śpiewamy podczas liturgii eucharystycznej, podczas której dokonuje się zbawienna dla nas przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Pańską, choć zewnątrz patrząc, wszystko pozostało bez zmian. Mnie ta pieśń kojarzy się nieodmiennie z małym, wiejskim kościółkiem, gdzie po raz pierwszy jako dziecko świadomie ją usłyszałem. Robi jednak błąd ten, kto wkłada ją do lamusa z repertuarem wiejskiej, tradycyjnej, polskiej religijności, na którą z taką pogardą patrzą niektórzy „postępowi” katolicy. W rzeczywistości bowiem ogromną mądrość mają w sobie te słowa. Pokornej wiary trzeba, aby zrozumieć.
Jan Paweł II, Encyklika „Fides et ratio”
Człowiek dzięki światłu rozumu potrafi rozeznać swoją drogę, ale może ją przemierzyć szybko, uniknąć przeszkód i dotrzeć do celu, jeśli szczerym sercem uznaje, że jego poszukiwanie jest wpisane w horyzont wiary. Nie można zatem rozdzielać wiary i rozumu nie pozbawiając człowieka możności właściwego poznania samego siebie, świata i Boga (n. 16)
Złudne jest mniemanie, że wiara może silniej oddziaływać na słaby rozum; przeciwnie, jest wówczas narażona na poważne niebezpieczeństwo, może bowiem zostać sprowadzona do poziomu mitu lub przesądu (n. 48)
Wiara, dar Boży, choć nie opiera się na rozumie, nie może bynajmniej obyć się bez niego; jednocześnie rozum dostrzega, że musi oprzeć się na wierze, aby odkryć horyzonty, do których o własnych siłach nie mógłby dotrzeć (n. 67)
|