Logo Przewdonik Katolicki

Szczyt komercji

Natalia Budzyńska
fot. Wikipedia

Baza pod Everestem jest także ulubionym celem globtroterów, którzy podczas trekkingu docierają tu na kilka godzin. W maju ubiegłego roku w bazie było 2,5 tys. osób.

Dziesięć ton to dziesięć tysięcy kilogramów. Tyle śmieci zebrali w ciągu 55 dni żołnierze nepalskiej armii ze szczytów Nuptse, Lhotse i z Everestu w lipcu zeszłego roku. Myślę o tym, gdy oglądam fotografie z drogi na szczyt podczas okna pogodowego. Rząd ludzi – prawdziwa kolejka – wszyscy stoją karnie jeden za drugim, zresztą inaczej się nie da. Grań jest wąska. Ilu ich tam jest? Kilkudziesięciu? Pamiętam książkę Jona Krakauera Wszystko za Everest, według której nakręcono potem film. Opowiadał o tragicznej historii, która rozegrała się na Evereście w 1996 r. Zginęło wtedy 15 osób – uczestników komercyjnych wypraw, którzy za udział w wyprawie zapłacili agencjom niemałe pieniądze. Już wtedy wyglądało to zatrważająco. Nie dlatego, że ośmiotysięcznik mieli ochotę zdobyć ludzie na co dzień niewspinający się – każdy przecież może mieć marzenia i je realizować. Ale dlatego, że było to w ogóle możliwe. Wystarczyło mieć pieniądze. Komercyjne wyprawy opanowały Everest. Himalaiści, którzy szukają w górach dawnego romantyzmu, wolą wspinać się na góry niższe, tam, gdzie nie ma tłumów ludzi w kolejnych obozach.

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 5/2025, na stronie dostępna od 27.02.2025

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki