Logo Przewdonik Katolicki

Po stronie pisarzy

Natalia Budzyńska
fot. Materiały prasowe

Joanna Kuciel-Frydryszak stanęła w rzeczywistości po stronie wszystkich autorów. Nareszcie ktoś mówi o ich sytuacji głośno. Oczywiście, bywały jakieś pojedyncze głosy, ale zwykle traktowało się je jako marudzenie sfrustrowanych pisarzy, którzy nie osiągnęli sukcesu, więc płaczą, że nie mają pieniędzy. Tymczasem autorka Chłopek ma pieniądze, osiągnęła sukces i jest rozpoznawalna.

Znowu jest głośno o Chłopkach, książce, która stała się fenomenem wydawniczym, osiągając nakłady charakterystyczne dla najbardziej poczytnych autorów ostatnich lat. Więc Chłopki kupiło pół miliona osób, co jest jakimś obłędnym wynikiem dla literatury non-fiction. Więcej sprzedaje tylko Remigiusz Mróz i Anita Głowińska z Kicią Kocią. Głośno jest dlatego, że autorka Chłopek ogłosiła, że domaga się od wydawnictwa nowego podziału zysków. Ktoś, kto nie zna rynku książki, mógłby powiedzieć: po pierwsze – zarobiła już dużo, pazerna chce więcej?, a po drugie – nie wiedziała, jaką umowę podpisuje, skoro chce ją teraz renegocjować? A o co chodzi? „Korzyści, jakie osiągnęło wydawnictwo, są nieproporcjonalnie wysokie względem mojego wynagrodzenia” – pisze w oświadczeniu Kuciel-Frydryszak i zamierza skorzystać ze znowelizowanego art. 44 prawa autorskiego zwanego klauzulą bestsellerową. Ciekawe, że prawo przewiduje takie przypadki i bierze pod uwagę niesprawiedliwy podział zysku, tak jakby z założenia. Trochę to straszne, bo sugeruje, że pisarz faktycznie jest traktowany gorzej, tylko że objawia się to drastycznie w przypadku dużych sprzedaży. No nie, ja trzymam kciuki, żeby autorce Chłopek się udało, bo swoją sprawę będzie załatwiać w sądzie.
Joanna Kuciel-Frydryszak stanęła w rzeczywistości po stronie wszystkich autorów. Nareszcie ktoś mówi o ich sytuacji głośno. Oczywiście, bywały jakieś pojedyncze głosy, ale zwykle traktowało się je jako marudzenie sfrustrowanych pisarzy, którzy nie osiągnęli sukcesu, więc płaczą, że nie mają pieniędzy. Tymczasem autorka Chłopek ma pieniądze, osiągnęła sukces i jest rozpoznawalna.
Pisanie książek w naszym kraju traktowane jest jako hobby, generalnie nie da się z tego wyżyć, chyba że napisze się bestseller. Za zaliczkę na poczet honorarium wypłacaną autorom nie wyżyje się przez dwa lata pisania książki (tyle może trwać research, często łączący się z wyjazdami, za które płaci się oczywiście z własnej kieszeni, no i samo pisanie), więc trzeba zarabiać na boku. Dodajmy do tego brak ubezpieczeń społecznych i procent, jaki za egzemplarz dostaje autor. Około 6 proc. ceny okładkowej, proszę sobie policzyć. Przy czym dystrybutor bierze mniej więcej 50 proc. W social mediach wrze, autorzy piszą o tym, jak są traktowani – i tak, trzymamy stronę Joanny Kuciel-Frydryszak. To nie jest wojna z wydawcami, chcemy po prostu, żeby usłyszano o naszej sytuacji. Chcę pisać, chcę, żeby moje książki się ukazywały, ale chcę też godnych warunków pracy. Chcę, żeby mój kraj szanował pracę pisarek i pisarzy. Do tego potrzebne są odpowiednie ustawy i prawa. Może ktoś powiedzieć: hej, nikt ci nie każe pisać, idź do jakiejś roboty, w której ci godziwie zapłacą. Pewnie, wszyscy możemy tak zrobić, ale ciekawe, co wtedy będziecie czytać. Mogłabym kąśliwie dodać: jeśli w ogóle.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki