Logo Przewdonik Katolicki

Marihuana to nie jest bezpieczny wybór

Angelika Szelągowska-Mironiuk
il. Agnieszka Sozańska

Z punktu widzenia zdrowia publicznego powinno nas cieszyć to, że rzadziej niż dziesięć lat temu sięgamy po dopalacze. Nadal jednak wielu z nas nie rozumie, jak poważne mogą być efekty choćby sporadycznego korzystania z marihuany.

Najbardziej znanym z rodzimej popkultury użytkownikiem marihuany jest Laska z filmu Chłopaki nie płaczą. Można powiedzieć, że jego kreacja jest wręcz utkana ze stereotypów dotyczących fanów konopi: Laska ma ogromny dystans do rzeczywistości, nie stresuje się nawet wtedy, gdy inni są przerażeni, i nie posiada sprecyzowanych planów na przyszłość. Jednak rzeczywistość osób korzystających z marihuany „rekreacyjnie” różni się – czasem diametralnie – od nieskrępowanego stylu życia Laski.

Nasza kultura narkotykowa
Marihuana nie jest najpopularniejszym polskim narkotykiem. Substancją, której Polacy najczęściej używają do odurzania się, jest nie THC, ale etanol. Tak, tak – z punktu widzenia chemii i nauk o zdrowiu alkohol etylowy jest narkotykiem – a to, że nie określamy go tym mianem, jest związane z kulturą i zagadnieniami prawno-handlowymi, a nie biologicznymi. Dlaczego wspominam o tym w tekście poświęconym marihuanie? Ponieważ w dyskusji na temat możliwości jej legalizacji bardzo często pada argument, że przecież… najbardziej szkodliwy narkotyk, czyli etanol, jest w Polsce legalny i łatwo dostępny, a państwo zarabia na jego dystrybucji. Cóż, uczciwie pozostaje przyznać, że w słowach tych jest sporo prawdy – nasze podejście do narkotyków jest zależne nie tylko od właściwości chemicznych danej substancji, ale także od powszechnych przyzwyczajeń i tradycji. Jednak to, że w piętnowaniu korzystania z substancji psychoaktywnych bywamy wybiórczy i nie do końca racjonalni (gdyby tak było – spożycie alkoholu byłoby w Polsce dużo, dużo niższe), nie oznacza, że marihuana jest „bezpiecznym wyborem” i „lepszą opcją”. Poza alkoholem to właśnie ona stanowi jeden z najczęściej wybieranych środków odurzających – i nie zmienia tego fakt, że według prawa jej posiadanie jest nielegalne.

„Palę dla przyjemności”
Tę część tekstu pozwolę sobie zacząć od konstatacji, której zwykle nie lubią słuchać uczestnicy warsztatów profilaktycznych i „pogadanek” o trzeźwości: tak, marihuana uzależnia. Regularne jej używanie nie zmienia ludzi w sobowtórów zadowolonego z życia Laski ani nie chroni przed innymi uzależnieniami. Alternatywa „marihuana albo alkohol” jest fałszywa. Oczywiście w Polsce nie brakuje osób, które raz na jakiś czas – np. podczas imprez – sięgają po konopie, a następnie wracają do trzeźwej rzeczywistości. Osoby z zaburzeniami psychicznymi (np. niektórymi zaburzeniami osobowości) wykazują jednak tendencję do używania różnych substancji psychoaktywnych – czyli w zależności od dostępności THC, etanolu oraz innych narkotyków. Jednak nie tylko ta grupa osób jest narażona na negatywne skutki ewentualnego korzystania z marihuany: sięgnięcie po nią – nawet jednorazowe – u niektórych osób wywołuje objawy psychotyczne (w tym paranoiczne, omamy, urojenia), paniczny lęk (który czasami skłania osobę np. do podjęcia nagłej ucieczki z miejsca, w którym się znajduje – a to może być naprawdę bardzo niebezpieczne), a także depresję. Zdarza się, że utrzymujący się przez ponad dwa tygodnie stan obniżonego nastroju i napędu psychoruchowego ma swój początek właśnie w momencie, w którym pacjent na imprezie „zapalił zioło”, które zadziałało na niego niszcząco. U części osób korzystających z THC nawet sporadycznie mogą się pojawić lub nasilić zaburzenia lękowe oraz tzw. zespół amotywacyjny. Istnienie i natura tego zjawiska wciąż jest przedmiotem dyskusji naukowców. Jego mianem określa się stan, w którym osobie przestaje zależeć na tym, co wcześniej było dla niej ważne: od osiągnięć zawodowych po podstawową higienę osobistą. Część badaczy sądzi, że zespół ten jest w istocie jedną z oznak rozwijającej się depresji, a nie osobnym zaburzeniem – niezależnie jednak od klasyfikacji, wiemy, że korzystanie z marihuany może powodować nie tylko uczucie głębokiego relaksu, ale też stan zobojętnienia na to, co wcześniej przedstawiało dla nas wysoką wartość. Tak, znam – nie tylko z gabinetu – liczne historie osób, które od czasu do czasu palą marihuanę i nic złego im się nie przydarza. Nie każdy, kto parę razy w życiu – np. na studiach – sięgnął po THC, będzie miał zniszczony mózg i głęboką depresję. Problem polega na tym, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki wpływ będą miały konopie na konkretną osobę. Nikt z nas nie wie też, jakie ma tendencje do chorób i zaburzeń psychicznych – mogą one pozostać „uśpione” przez całe życie albo w pewnym momencie zostać aktywowane przez jakiś czynnik. Jednym z nich może być właśnie kontakt z marihuaną.

Palenie jako nonkonformizm
Z powodów popkulturowych i niskiej świadomości zdrowotnej wiele osób jest jednak święcie przekonanych, że od marihuany nie sposób się uzależnić. Część z nich jakiekolwiek wzmianki o szkodliwości THC traktuje jako próbę ograniczenia ich wolności i boomerstwo. Osobiście nie raz i nie dwa doświadczyłam zdziwienia i oporu pacjentów, którym – po ujawnieniu regularnego korzystania z marihuany – zalecałam konsultację u terapeuty uzależnień. W świadomości milenialsów i zetek palenie marihuany jest niegroźnym nawykiem świadczącym o nonkonformizmie i „samodzielnym” myśleniu, a nie oznaką utraty kontroli nad swoim życiem. Jako społeczeństwo mamy ogromny problem z alkoholem – jednak sądzę, że większość ludzi nieuzależnionych zgodnie przyznałaby, że jeśli ktoś codziennie pije wino dla relaksu i przyjemności, to najprawdopodobniej jest osobą uzależnioną (lub zaraz się nią stanie). W przypadku THC wiele osób – zwłaszcza bardzo młodych – wciąż wypiera i bagatelizuje problem, co czasami (jak każde inne uzależnienie) niesie za sobą ryzyko życiowego kataklizmu. Regularne używanie konopi jest atrakcyjne i na swój sposób urocze, ale wyłącznie wtedy, gdy dotyczy bohaterów fikcyjnych, a nie prawdziwych ludzi. U osób, które regularnie sięgają po konopie – czyli: często są od nich uzależnione – występuje nie zwiększenie uroku osobistego, lecz raczej zmniejszenie możliwości intelektualnych, niestabilność emocjonalna, zmiany w zakresie łaknienia (osoba uzależniona je zbyt wiele lub zbyt mało), zaburzenia snu oraz problemy psychosomatyczne i nawracające stany zapalne układu oddechowego. Leczenie uzależnienia wiąże się z koniecznością zachowania abstynencji oraz konfrontacji z tym, co w naszym życiu działa na tyle źle, że postanowiliśmy znieczulić się odurzającą substancją. Proces zdrowienia osoby uzależnionej, kiedy ta zaprzestanie już korzystania z uzależniającego środka, często wiąże się także z koniecznością podjęcia terapii całej rodziny – jej funkcjonowanie zostaje zmienione zarówno poprzez rozpoczęcie korzystania z THC (lub np. etanolu), jak i przez rozpoczęcie okresu abstynencji. Oba te wydarzenia niosą ładunek emocjonalny, który musi zostać opracowany podczas psychoterapii. Należy także podkreślić, że jeśli z marihuany korzysta osoba dorosła (i robi to w domowym zaciszu, a nie np. w pracy, w której opiekuje się innymi ludźmi lub prowadzi pojazdy), terapeuta nie zgłasza tego faktu na policję. Z podjęciem terapii – wbrew obiegowym opiniom – nie wiąże się „odsiadka”. W przypadku gdy z marihuany korzysta osoba niepełnoletnia, sprawa wygląda nieco inaczej: naszym obowiązkiem jest powiadomienie o tym rodziców lub opiekunów. Nie chodzi tutaj jednak o chęć „donoszenia” na młodego człowieka, ale o fakt, że rodzice, jako osoby odpowiedzialne za dziecko, muszą wiedzieć o istniejących zagrożeniach dla jego życia i zdrowia. Czynnikiem korzystnie rokującym terapii młodych osób regularnie korzystających z konopi jest postawa rodziców, w której nie ma paniki i wrogości wobec potomka, ale chęć udzielania mu pomocy i zrozumienia, co doprowadziło go do takiego miejsca w życiu. Działania typu: odcięcie syna lub córki od pieniędzy i kontrola jego towarzystwa są przejawem lęku rodziców (zrozumiałego!), jednak na ogół nie są wystarczające. Nastolatek mający problem z THC potrzebuje nauczyć się korzystać z młodości w inny niż dotychczas, bezpieczny sposób.

Medyczna marihuana: tak, ale pod kontrolą
Marihuanowy dyskurs nie ogranicza się jednak wyłącznie do osób, które używają konopi do poprawienia sobie humoru i urozmaicenia życia. Odpowiednio przygotowana marihuana bywa – przy niektórych schorzeniach – niezwykle skutecznym lekiem. Właściwości konopi zostały zauważone i dostrzeżone przez medyków i przemysł farmaceutyczny już wiele lat temu: także w Polsce do terapii pacjentów m.in. ze stwardnieniem rozsianym stosuje się tak zwaną medyczną marihuanę. Preparaty przygotowane na jej bazie stosuje się także wspomagająco m.in. podczas terapii onkologicznej: choć sama marihuana nie leczy raka, to potrafi łagodzić towarzyszący tej chorobie ból i lęk, pobudzać apetyt, zmniejszać nudności i ograniczać drgawki. Nic więc dziwnego, że – według statystyk – medyczna marihuana jest przepisywana i sprzedawana coraz częściej. Jednak w obliczu problemu nadużywania środków odurzających od listopada ubiegłego roku kwalifikacja do leczenia medyczną marihuaną i wypisanie na nią recepty jest możliwe wyłącznie po zbadaniu pacjenta przez lekarza (wyjątek: przypadki kontynuacji leczenia określonym preparatem, kiedy osobą wystawiającą receptę jest lekarz POZ).
Wbrew mitom powtarzanym przez specjalistów od tzw. medycyny alternatywnej, THC nie jest uniwersalnym lekiem na wszelkie ludzkie dolegliwości. W pewnych okolicznościach i pod odpowiednim nadzorem jej użycie może jednak przynieść ulgę cierpiącemu człowiekowi. Sądzę, że fakt, iż nie wylaliśmy konopi z kąpielą i sięgamy po nią wtedy, gdy istnieje ku temu uzasadniony powód, dobrze świadczy o naszej dojrzałości.
Teraz potrzebujemy jeszcze „tylko” zrozumieć, że rekreacyjne korzystanie z „ziela” naraża nas na problemy, których – jak sądzę – każdy chciałby w życiu uniknąć. Nadzieję na tę zmianę można pokładać chyba głównie w mądrej psychoedukacji.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki