Logo Przewdonik Katolicki

Zmęczeni nadmiarem

Angelika Szelągowska-Mironiuk
Il. Jan Kałużny

Moda na minimalizm – zarówno w wystroju domu, jak i ubiorze – nie zmieniła tego, że większość z nas żyje w otoczeniu nadmiaru przedmiotów. Ma to określone skutki.

Konsekwencje otaczającego nas nadmiaru są nie tylko organizacyjno-logistyczne (bo w zagraconych pomieszczeniach trudniej jest utrzymać porządek), ale i psychologiczne. Nadmiar rzeczy męczy, frustruje… a nawet karmi samotność.

Nadmiar rzeczy, brak przestrzeni
Biorąc pod uwagę moment dziejowy, w którym obecnie się znajdujemy, możemy powiedzieć, że w naszych zmaganiach z nadmiarem nie ma właściwie niczego zaskakującego. Żyjemy w epoce późnego kapitalizmu, który w Polsce „rozkwitł” tuż po dekadzie lat 90., będących dla wielu z nas dekadą szalonej konsumpcji. To, co w latach 70. czy 80. służyło użytkownikom przez wiele lat, dziś jest niemalże jednorazowe i łatwo dostępne: buty, rajstopy, płaszcze, a nawet meble coraz rzadziej opłaca się naprawiać, więc skutkiem usterki lub wykrycia wady jest zakup nowego modelu. Czasami – co zresztą, przyznaję, sprawdziłam również na sobie – lekko uszkodzone przedmioty przechowujemy, łudząc się niekiedy przez długi czas, że może jednak kiedyś podejmiemy próbę naprawy. W efekcie w naszych szufladach, szafach i piwnicach nie dokonuje się więc prosta zastępowalność części odzieży lub wyposażenia, ale namnażanie się nadmiaru. Uwierzyliśmy też, że skoro wiele rzeczy jest względnie tanich – np. ubrania z sieciówek i plastikowe ozdoby do domu – to niejako przysługuje nam prawo do ich kupowania. Wydanie 9,99 zł na nowe skarpetki, które wiszą tuż przy kasie w markecie, nie wydaje się przecież zbrodnią przeciwko własnemu portfelowi – a fakt, że są one wytwarzane w nieludzkich warunkach gdzieś w krajach globalnego Południa i będą później zalegać w szafie przez lata, umyka naszej uwadze. Dodatkowo, rzeczy, które posiadamy, wydają się wielu z nas niejako atrybutami bezpieczeństwa. Nie, nie chodzi tutaj o traktowanie ich jak amuletów, choć i to niekiedy może mieć miejsce. Sęk w tym, że uwierzyliśmy, że na przykład posiadanie wielu środków czystości zabezpieczy nas przed brudem i kontaktem z zarazkami, wielu ubrań – przed wpadką polegającą na niewpasowaniu się w dress code na spotkaniu, zaś własna wiertarka i trzy samochody pozwolą sobie poradzić z nieoczekiwanymi awariami. Nadmiar, przybierający wręcz formę powszechnego zbieractwa, jest zapewne próbą zadbania o własne bezpieczeństwo, wyrazem dążenia do ulokowania gdzieś zaufania. Polacy są społeczeństwem nieufnym wobec innych ludzi: według CBOS tylko 22 proc. badanych Polaków uważa, że większości ludzi można ufać (CBOS, Zaufanie społeczne, komunikat z badań, 2020). Ufność pokładamy więc w przedmiotach, które jawią się nam jako emanacja samodzielności i samowystarczalności. Trudno uwierzyć nam, że w razie pilnej potrzeby sąsiad pożyczy wkrętak, a znajoma mogłaby na przykład użyczyć sukienki na wesele: gromadzimy więc kolejne narzędzia, części garderoby, a także zabawki dla dzieci, kosmetyki, ozdoby. Pokazujemy sobie i innym, że jesteśmy zaradni, zamożni i zapobiegliwi. A później – co nieuniknione – toniemy w przedmiotach, marząc o wolnej od zagracenia przestrzeni. Przedmioty, wbrew sugestiom producentów i specjalistów od marketingu, wcale nie sprawiają, że jesteśmy szczęśliwsi.

Ból od przybytku
Nadmiar przedmiotów utrudnia nam funkcjonowanie na wielu poziomach: na płaszczyźnie materialnej wśród „naddostatku” po prostu trudno jest utrzymać porządek, znaleźć potrzebną rzecz, a także – w przypadku żywności czy kosmetyków – dopilnować, aby produkt został wykorzystany w odpowiednim terminie. Przyczyniamy się w ten sposób do niepotrzebnego zużywania cennych zasobów Ziemi, a także marnujemy własne pieniądze. Nadmiar przedmiotów ma jednak wpływ także na nasze zdrowie – fizyczne i psychiczne. Z perspektywy neuropsychologicznej przebywanie w mieszkaniu, w którym panuje nadmiar, wiąże się z ciągłym przebodźcowaniem i obciążaniem układu nerwowego. Życie w zagraconym pomieszczeniu sprzyja zaburzeniom koncentracji i przetwarzania informacji, obniżaniu poziomu motywacji oraz sprawia, że częściej występuje u nas prokrastynacja, czyli odkładanie zadań na później. Jeśli zbyt duża liczba przedmiotów znajduje się w miejscu naszej pracy, może mieć to negatywny wpływ na efektywność wykonywania zadań. Ekspozycja na nadmiar utrudnia także regulowanie własnych emocji i kontrolowanie impulsów, a także ma negatywny wpływ na gospodarkę hormonalną – sprzyja obecności w organizmie nadmiernych ilości kortyzolu, czyli hormonu stresu. Posiadanie niezliczonej ilości rzeczy, których tak naprawdę wcale nie potrzebujemy, może więc przyczyniać się do tego, że będziemy – właśnie pod wpływem impulsu – podejmować niekorzystne dla siebie i swoich bliskich decyzje. Osoby, które żyją w zagraconych pomieszczeniach, częściej doświadczają też problemów ze snem. Ciekawe wydaje się także to, że przebywanie w pomieszczeniach, w których znajduje się zbyt wiele przedmiotów, może sprzyjać… nadwadze, co ma związek z podwyższonym poziomem stresu, który część z nas niestety „zajada”, a także zmienionym funkcjonowaniem układu hormonalnego. Za niepotrzebne zakupy płacimy więc o wiele wyższą cenę niż tylko „okazyjne” kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych – ukrytym kosztem nadmiernego kupowania i gromadzenia jest zmęczenie i obniżenie jakości życia. Nadmiar potrafi również „puchnąć” w tempie geometrycznym: skoro mamy zbyt wiele ubrań, to „potrzebujemy” kolejnej szafy, kilogramy akcesoriów biurowych „domagają się” kilku przyborników, a dla trzeciego samochodu potrzebujemy kupić lub wybudować następny garaż. Pozbycie się nadmiernej ilości rzeczy może więc nie tylko poprawić estetykę naszych domów, piwnic i garaży, ale także być ważnym krokiem w kierunku odbudowania swojego zdrowia. Trudność polega jednak na tym, że współcześnie nadmiar został znormalizowany: influencerki z dumą pokazują, że posiadają kilkadziesiąt torebek i całe szafki kosmetyków, a konwencjonalne reklamy sugerują, że dzięki określonym produktom będziemy „gotowi na wszystko”. Istnieją także obszary, gdzie wręcz „wypada” doświadczać nadmiaru: ot, przyjrzyjmy się chociażby trendowi posiadania wielu książek. W pewnych bańkach informacyjnych przyzwyczailiśmy się wręcz do chlubienia się pokaźnymi bibliotekami oraz tak zwanymi „kupkami wstydu” – czyli atrakcyjnymi, ale wciąż nieprzeczytanymi nowościami książkowymi. W tych warunkach walka z nadmiarem staje się zadaniem, które wymaga często gruntownych (o, ironio!) porządków w całym życiu.

Wolność i spokój
Ani piękne, „minimalistyczne” organizery do szuflad, ani nieskończone przemeblowania nie rozwiążą jednak na stałe problemu nadmiaru w naszym domu i życiu. Płatne sposoby na ukrywanie zagracenia są tak naprawdę często niczym innym jak tylko… monetyzacją potrzeby przestrzeni. Aby uwolnić się od przytłoczenia przedmiotami, kluczowe jest więc podjęcie decyzji o zaprzestaniu nadmiernego kupowania. Nabywanie tylko tego, co jest naprawdę potrzebne, może nie tylko ulżyć naszej przeciążonej bodźcami psychice i pomóc zaoszczędzić pieniądze, ale też… zbudować wspólnotę z innymi ludźmi. Pożyczanie sobie przedmiotów, a także przekazywanie innym tego, czego sami już nie używamy, może stać się swoistym „klejem” wzmacniającym nasze więzi i przeciwdziałającym poczuciu osamotnienia. Niezbędnym krokiem jest także przejrzenie posiadanych przedmiotów i pozbycie się tych, które są zbędne – bez łudzenia się, że jeszcze kiedyś włożymy te spodnie lub zaczniemy szydełkować. W pozbywaniu się nadmiaru pomocne mogą być wskazówki specjalistów od declutteringu, czyli zawodowych „odgracaczy” – ważne jednak jest to, by przedmiotów, które posiadamy, naprawdę ubywało, a nie to, by jedynie ukrywać posiadany naddatek rzeczy. Porządkowanie domowych zakamarków stanowi także wspaniałą okazję do tego, aby przyjrzeć się samemu sobie i swoim nawykom. Podczas sprzątania warto zapytać samego siebie, w jakich dziedzinach życia pojawia się u nas nadmiar i co daje nam zbieranie określonych przedmiotów. Być może poprzez kupowanie ogromnych ilości suplementów próbuję łagodzić lęk o swoje zdrowie, a zakup coraz to nowych zabawek dla dziecka ma sprawić, że nie będzie ono tak dotkliwie odczuwało skutków konfliktów między rodzicami. Przemyślane, strategiczne porządkowanie może skłonić nas do refleksji nad sobą, nad naszymi relacjami, a niekiedy – może być tym momentem, w którym uświadomimy sobie, że z czymś w życiu przestaliśmy sobie radzić, co może i powinno skłonić nas do konsultacji ze specjalistą od zdrowia psychicznego. Zmiana w zakresie ilości posiadanych przedmiotów, ograniczenie zakupów i wykorzystywanie tego, co już posiadamy, konfrontuje nas także z pytaniami o swoje własne cele życiowe i to, czym chcemy się w nim kierować. Pustkę po kupowaniu trzeba przecież czymś zapełnić – a to wymaga przyjrzeniu się własnym potrzebom i niedostatkom. Emily Rand, autorka instagramowego konta „Uwalniam od nadmiaru”, na swoim profilu dzieli się przekonaniem, że „proste życie to Boże życie”. Twórczyni w rozmowie ze mną zaznacza, że w pozbywaniu się nadmiaru przedmiotów chodzi nie tylko o większy „luz” w domu, ale również o namysł nad własnym systemem wartości: – Swoją działalność w internecie kieruję głównie do kobiet, które odczuwają przeciążenie nie tylko obowiązkami, ale też nadmiarem przedmiotów zgromadzonych w domach. Do tych wszystkich, które z jednej strony nie mogą zmienić pewnych etapów w swoim życiu (choćby opieka nad małymi dziećmi, obowiązki zawodowe), ale chcą odzyskać kontrolę choćby nad tym, co je otacza w domu. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale na to, co jest w naszym własnym domu, a czego można się pozbyć, już tak. Z mojego doświadczenia i wielu rozmów, które przeprowadziłam na ten temat, wynika, że pozbywanie się nadmiaru przede wszystkim daje wewnętrzną wolność i spokój. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę jest nam potrzebne, trzeba stawać w prawdzie o sobie. Współcześnie zadajemy sobie zdecydowanie za mało pytań o to, kim jesteśmy, jakie mamy priorytety czy wartości. Jeżeli pochylimy się nad tymi tematami, to łatwiej jest nam uwalniać się od tego wszystkiego, co jest nadprogramowe w naszej codzienności, i poprawić jakość życia.
Pytania o to, co naprawdę ważne, łatwo jednak gubimy pomiędzy nowo zakupionymi na promocjach przedmiotami.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki