Jakie zachowania naszego dziecka powinny nas zaniepokoić jako sygnały alarmowe rozpoczynającej się lub trwającej depresji?
– Wszystko zależy od tego, czy jako rodzic znam swoje dziecko, czy nie, czy mam z nim stały, bliski kontakt, czy nie. Jeśli bowiem nie mam – to będzie problem z wychwyceniem symptomów depresji i właściwym zareagowaniem. Zatem wrażliwość na to, czy nasze dziecko, nasz nastolatek może mieć depresję, zaczęłabym w ogóle od budowania wrażliwości i uważności na niego. Oczywiście wiemy, że nastolatki mają różne stany i nastroje: jednego dnia są smutne i wycofane, innego – ochoczo biegną na spotkanie ze znajomymi. Jednak takie choroby jak depresja charakteryzują się pewną stałością objawów i nasilaniem ich w czasie. Czyli na przykład jeśli dziecko chodzi smutne – to przez większość czasu; jeśli wycofuje się z kontaktów z rówieśnikami – to bardziej stale, nie chwilowo; jeśli rezygnuje z pasji – podobnie. Do tego mogą dochodzić takie symptomy jak zmiany w ciele, np. gwałtowne chudnięcie albo gwałtowne tycie, zmiany w sposobie jedzenia, poruszania się, funkcjonowania. No i to, jak o sobie nasze dziecko mówi – jeśli tylko negatywnie, to też może być sygnał, że dzieje się coś złego.
Tylko jak odróżnić to złe mówienie o sobie od „zwykłych” kompleksów, które są dość charakterystyczne dla okresu dojrzewania?
– Przede wszystkim pamiętajmy, że depresja jest konsekwencją przeżywania siebie już od wczesnego dzieciństwa. Czyli tego, jaka muszę być, jaki powinienem być. Oczywiście jako małe dzieci nie mamy głębokiej autorefleksji, nie zastanawiamy się dużo nad sobą, to pojawia się właśnie w okresie dojrzewania, gdy zaczynamy szukać informacji o sobie i budować swoją tożsamość. Może się więc okazać, że gdy nastolatek zaczyna szukać samego siebie, nie ma tam kogo spotkać, bo na przykład znajduje tylko wytwór oczekiwań rodziców, szkoły, rówieśników, a mało wiedzy o tym, kim naprawdę jest. Znajduje pustkę, bo odszedł od siebie zbyt daleko i ta pustka, zdarza się, że „zaprasza” go do odebrania sobie życia. Złe mówienie o sobie jako objaw depresji oznacza całkowite postrzeganie siebie jako osoby bez wartości, nieodczuwanie radości z różnych aktywności, robienie różnych rzeczy wyłącznie dlatego, że tak trzeba, bez cieszenia się tym. Człowiek w depresji nie widzi siebie jako wartości.
Załóżmy zatem, że widzimy już takie symptomy u naszego dziecka, zaczynamy się tym niepokoić – do kogo najpierw powinniśmy się udać po pomoc? Wielu rodziców chyba ciągle gubi się w tym, czym zajmuje się psycholog, czym psychiatra, czym psychoterapeuta, i może nie wiedzieć, do którego z tych specjalistów zwrócić się najpierw.
– Można na początku zwrócić się z takim pytaniem po prostu do swojego lekarza rodzinnego. Jeśli nie – to dobrym adresem na początek może być psycholog. To osoba z wiedzą z psychologii, która pomoże ocenić, z jakiego rodzaju zaburzeniami mamy do czynienia, i doradzi, jeśli jej zdaniem trzeba skorzystać już z pomocy psychiatry czy na przykład udać się na psychoterapię. Psychiatra jest przede wszystkim lekarzem, ale o specjalności z dziedziny naszej psychiki. Jest niezbędny do zdiagnozowania zaburzeń, zarówno takich jak zaburzenia rozwojowe typu spektrum autyzmu, jak i zaburzenia lękowe, stany depresyjne itd. On decyduje, czy w danym przypadku powinny już wejść w leki, czy na przykład wystarczy psychoterapia. Doradzi również, czy stan młodego pacjenta nie zakłóca jego funkcjonowania szkolnego na tyle, że będzie potrzebne nauczanie indywidualne. Psychoterapeuta z kolei to psycholog, który oprócz wiedzy teoretycznej ma wyszkolone umiejętności pracy z osobami wychodzącymi z różnych zaburzeń, w tym z depresji. Trudno zatem dać ogólną receptę na to, czy lepiej najpierw udać się do psychiatry, czy do psychoterapeuty. Czasem psychoterapię zaleca sam psychiatra, jako równoległą do farmakologicznej drogę leczenia zaburzeń czy chorób. Czasem podczas psychoterapii pacjent wspólnie z terapeutą dochodzi do wniosku, że konsultacja u psychiatry może być przydatna. To wszystko się łączy. Szczególnie że dziś zaburzenia takie jak depresja nie są „czyste”.
Co to konkretnie znaczy?
– Że nie występują samodzielnie, ale często współistnieją z innymi problemami w psychice młodego człowieka. To mogą być na przykład zaburzenia ze spektrum autyzmu albo zaburzenia lękowe, albo jakieś wydarzenia czy okoliczności generujące powstanie stanów depresyjnych. Dlatego też często młody pacjent w moim gabinecie nie umie jasno określić, po co tu przyszedł. Bo wie na przykład, że przychodzi tu po to, żeby tata przestał pić, żeby ułożyć relacje w szkole, albo dlatego, że tak daleko „odszedł od siebie”, że już nie umie do siebie wrócić. Stąd tak ważne jest, by stale być przy swoim dziecku, towarzyszyć mu, by wyłapywać odmienność stanu, umieć uchwycić różne rzeczy, które kryją się za jego cierpieniem.
Gdy wspomniała Pani o zaburzeniach ze spektrum autyzmu, które są dziś diagnozowane u coraz większej liczby dzieci i młodzieży – muszę zapytać o to, jak rodzic dziecka już zdiagnozowanego właśnie w tym kierunku może wyłapać, że jego nastolatek oprócz autyzmu ma już depresję? Jak odróżnić pewne objawy, które mogą być podobne, ale wynikać z innych rzeczy?
– Warto wszystko konsultować ze specjalistą, pytać w razie wątpliwości. Szczególnie że diagnozy autyzmu i tak stawia psychiatra, więc takie dziecko już jest pod jego opieką. Najważniejsze to przyglądać się swojemu dziecku, próbując dociec, co kryje się pod jego cierpieniem, z czego ono wynika. Bo faktycznie pewne rzeczy – np. izolacja – mogą wynikać z autyzmu, ale nie muszą, gdy są chociażby wynikiem pewnego przeciążenia. W przypadku objawów depresji decydująca może być pewna uporczywość i odmienność „zwykłego” stanu naszego dziecka. Gdy zatem przy nim jesteśmy, towarzyszymy mu, możemy to uchwycić i od razu zareagować, a nie, powiedzmy, po roku.
Można taki stan tak bardzo przegapić?
– W pandemii zgłosiła się do mnie mama, którą zaczęło niepokoić, że jej nastoletnia córka niemal nie wychodzi z pokoju już dwa lata. Dobrze, że się zgłosiła po pomoc, ale moje pierwsze pytanie było: co się przez te dwa lata działo, że tak poważny objaw był ignorowany?
Może jest tak, gdy rodzice nie biorą na poważnie pewnych zdarzeń z życia dziecka jako „wystarczających” powodów do depresji?
– Oczywiście bywa tak, że rodzice bagatelizują problemy nastoletnich dzieci, mówiąc „co ty masz, dziecko za problemy?! Ja to dopiero mam problemy!”. Zapominają, że mają zupełnie inną perspektywę oceniania świata i zdarzeń niż ich dzieci. Mają zupełnie inny zasób do radzenia sobie z wyzwaniami życia codziennego, są w innym miejscu. Do tego dochodzi też kwestia inności otoczenia współczesnych nastolatków względem tego, jak wyglądał świat, gdy ich rodzice byli nastolatkami. Współczesnej młodzieży jest bardzo trudno, bo nie dość, że jak każda młodzież ma swoje wyzwania wynikające z okresu w rozwoju, to jeszcze wszystko utrudniają media społecznościowe, będące jej codziennością. Młodzi nie wiedzą, kim są, bo w sieci bywają kimś innym; mają więcej osób do porównywania się, trudniej im szukać własnej tożsamości i zdobyć prawdziwą akceptację. Moi młodzi pacjenci z depresją często mi pokazują, jak odmienny wizerunek kreują w sieci. Ubrani, umalowani, uśmiechnięci – wstawiają filmik czy zdjęcie, zdobędą trochę lajków, by po poprawić samopoczucie, a potem zmywają makijaż i wracają do łóżka.
À propos wracania do łóżka – ten objaw depresji chyba też często jest przez rodziców ignorowany i nazywany „zwykłym lenistwem”. Nastolatek kolejny dzień nie chce iść do szkoły, a my myślimy, że to normalne, bo przecież nikomu nie chce się chodzić do szkoły. Jak to odróżniać?
– Przypomnę to, co już mówiłam: to nigdy nie jest jeden objaw. Depresja pokazuje się na różne sposoby. Gdy do tej niechęci chodzenia do szkoły czy wstawania z łóżka rano dochodzą inne symptomy, takie jak izolowanie od rówieśników, rezygnacja z pasji, negatywna samoocena, ciągły smutek – można brać to jako objaw poważnego problemu. Myślę jednak, że w ogóle znów chodzi o bycie uważnym na swoje dziecko, o szacunek do niego jako do człowieka, traktowanie poważne jego emocji, bycie przy nim i wsłuchiwanie się. Wtedy możemy mieć już jakieś zaufanie do siebie jako do rodzica i wierzyć we własne oceny tego, co obserwujemy. Depresja jest chorobą. I tak jak choroby czysto fizyczne typu przeziębienie – daje się zauważyć. Gdy widzimy, że dziecko „jest niewyraźne”, w innej formie niż zwykle, szybciej się męczy, ma katar, chce spać – widzimy, że coś dzieje się z jego ciałem, nie ignorujemy tego, bo wyraźnie dostrzegamy zmianę. Podobnie w depresji. Jest zmiana, jest nasilanie się objawów – jako rodzice powinniśmy to dostrzec i nie ignorować.
Wspomniała Pani, że psychiatra może w razie diagnozy depresji zalecić też inne uregulowanie sprawy szkoły, gdy występuje właśnie objaw owego niewychodzenia z łóżka…
– Tak, bywa, że w przypadku tego zaburzenia, ale też na przykład zaburzeń lękowych, psychiatra może zalecić na pewien czas tzw. nauczanie indywidualne. Wówczas nie chodzi się do szkoły, lecz ma indywidualne zajęcia z nauczycielami w domu. Dla wielu nastolatków w depresji to bywa ważny środek wspomagający, bo na przykład po takim roku nauki odnajdują swój własny rytm, znów łapią zainteresowanie nauką i wracają do trybu zwykłego. Naprawdę najważniejszy jest szacunek do naszego dziecka, do jego przeżyć, do tego, jak się czuje. To daje warunki nie tylko do udzielenia mu w porę pomocy, ale też do powrotu do zaufania do świata, odkrycia drogi do dobrego obrazu siebie.
---
JOLANTA PRAJS
Psycholog, psychoterapeuta, prowadzi psychoterapię indywidualną: osób dorosłych, młodzieży oraz par i rodzin. Kolejnym ważnym dla niej obszarem aktywności zawodowej jest prowadzenie grupy rozwoju osobistego oraz warsztatów. Prywatnie żona i mama dwóch córek