W domach z betonu nie ma wolnej miłości – śpiewała kiedyś Martyna Jakubowicz, której autobiografia właśnie wyszła, ale ja kojarzę tę piosenkę z mojego peerelowskiego dzieciństwa. Wyobrażałam sobie dom z betonu, setki mieszkań w takim samym układzie, a wszystkie takie same. Z takimi samymi meblami ustawionymi w ten sam sposób, bo inaczej się na tych betonowych metrażach nie dało. Piosenka była o beznadziei, a przynajmniej ja tak ją w latach 80. kojarzyłam, i tak beznadziejnie właśnie wyglądały osiedla z betonu, na których zawsze padał deszcz i była ciemna, bezlistna jesień. W oknach paliły się światła albo widać było tylko niebieskawe światło z włączonych wieczorem telewizorów. Smutek, szarość i burość. Półkotapczan, meblościanka na wysoki połysk, fotele Liski, stolik kawowy Jamnik, dywan w geometryczne wzory, za szybką kryształy albo ceramika, rozkładane tapczany i rozkładany stół, przy którym podczas imienin mogli zmieścić się goście. Tapczan pod tapczanem, i tak przez dwanaście pięter. Jak tu nie popaść w rezygnację?
Kiedy więc czytam, że dziś, w 2023 roku, nastąpił jakiś boom na oryginalne stare meble z PRL-u, nie mogę tego zrozumieć. Nie, nie chodzi o stylizację, która była obecna we wzornictwie młodych projektantów od kilku lat. Chodzi o to, że meble, które nasi rodzice wywieźli z mieszkania na działkę, są teraz obiektem pożądania. Proszę bardzo, kilka tytułów z prasy nie tylko wnętrzarskiej: Meble z PRL znowu modne! To prawdziwy hit, Meble z czasów PRL i ich drugie życie, Perełki designu PRL-u znowu modne, Drugie życie mebli PRL, Meble z PRL-u drogie jak nigdy. Na stronach sklepów antykwarycznych specjalizujących się w renowacji sprzętów z lat 60. i 70., a jest ich sporo, można kupić krzesła Skoczki, Muszelki i Hałasy, fotele Liski i tapczany Jerzy. Przy pomocy wielu poradników można dowiedzieć się, jak zaaranżować przestrzeń, żeby wyglądała jak mieszkanie z Czterdziestolatka albo serialu 07 zgłoś się.
Osobiście nie znoszę mody na PRL. Nie lubię tamtego okresu i mimo, że to czasy mojego dzieciństwa, nie lubię do nich wracać. Obcy mi jest ten sentymentalizm w stosunku do spodni „teksasów” (to takie PRL-owskie dżinsy) i koszul non-iron, stalowych drabinek na podwórku, meblościanek na wysoki połysk i pustych półek w sklepach. Kojarzą mi się jak najgorzej, z czasami, kiedy było o wszystko trudno, a wokół było po prostu brzydko. Serio, to interesuje młodych ludzi? – nie mogę się nadziwić. I wtedy moja córka mówi mi, że udało się jej zdobyć kanapę Jerzy.