Pulpit mojego laptopa usiany jest różnymi folderami o tylko mnie znanych zawartościach. Są takie, w których gromadzę fotografie, opublikowane artykuły i felietony, rozdziały aktualnie pisanej książki, rozliczenia, fragmenty pisanych rzeczy do szuflady, które być może będę miała kiedyś odwagę opublikować, projekty, które chyba nigdy się nie urzeczywistnią. I notatki, do których wklejam wszystkie ciekawe treści, na jakie natknę się w przepaściach internetu. Rzadko je analizuję w całości, niektóre zapisałam naprawdę dawno temu, mają nawet pięć lat. Dzisiaj je przeglądam, mając nadzieję, że znajdę coś, o czym warto napisać. Znajduję wywiad z pewną psychoterapeutką o dziedziczeniu traumy z czasów, gdy o tym jeszcze nie pisano książek, a właściwie przeprowadzony z okazji wydanej jednej z pierwszych na ten temat w Polsce, Małej zagłady Anny Janko. Pisała o swojej matce. Miesiąc temu poznałam Annę Janko osobiście, mówiła mi, że jej matka niedawno zmarła. Ta matka, która jako dziewięcioletnia dziewczynka przeżyła zniszczenie rodzinnej wsi i była świadkiem mordu, jakiego Niemcy dokonali na jej rodzicach. Potem mamy książki Mikołaja Grynberga, Magdaleny Tulli. I po latach całą masę pop-psychologicznych poradników, wysyp dosłownie, wszystkie w stylu Nie zaczęło się od ciebie, Emocjonalne dziedzictwo, Sekrety przodków. Pamiętam, że Mała zagłada wstrząsnęła mną. Czytałam ją w formie e-booka na moim nowym, świeżo kupionym czytniku. To była jedna z dwóch, może trzech książek, które po przeczytaniu cyfrowym postanowiłam kupić w wersji papierowej. Po prostu musiałam, musiałam mieć ją na półce.
Myślę sobie, że mamy o wiele lepiej od naszych rodziców i dalszych pokoleń. My przynajmniej rozmawiamy o traumach – oni nie mieli o nich pojęcia, ich organizm musiał radzić sobie sam. Różnie. Dzisiaj słyszę, jak rozmawiają młodzi ludzie, często używając psychologicznych terminów. Wielu z nich chodzi na terapię. Niechcący podsłuchuję rozmowy telefoniczne. W autobusie czternastolatka mówi matce o swojej trudnej relacji z koleżanką. Takich używa słów: relacja, przemocowa relacja. Analizuje ją. W pociągu student przez godzinę prowadzi terapię znajomej, która nie może poradzić sobie z uczuciem skrajnej niechęci do ich wspólnego kumpla. Tłumaczy jej, że powinna mu spróbować przebaczyć i nie pielęgnować negatywnych emocji, bo to źle wpływa na nią i ich pracę zespołową. W parku młody chłopak pociesza kolegę po rozstaniu z dziewczyną, radząc mu rozładować złość w nieagresywny sposób. No, uszom nie wierzę. Rośnie nam pokolenie życiowych terapeutów. Świadomych swojej psychiki ludzi. Nie rozwiąże to wszystkich ich problemów, nie nauczy kochać, ale oby choć trochę pomogło zrozumieć siebie i innych.