Istnieje kilka charakterystycznych momentów w roku, kiedy to w gabinetach terapeutów rodzinnych pojawia się spora grupa nowych pacjentów. Pierwszym z nich jest okres okołoświąteczny – przytłacza nas wtedy napięcie, doświadczamy rodzinnych konfliktów, a niekiedy również niezrozumienia czy odrzucenia ze strony bliskich. Drugim jest moment kilku tygodni po Nowym Roku – wtedy dość powszechnie przeżywamy rozczarowanie sobą, bo mimo zmiany kartki w kalendarzu nie udaje nam się zmienić nawyków żywieniowych czy wyrugować telewizji z rodzinnego życia. Moment numer trzy to z kolei czas pourlopowy. Czas wolny od pracy, na który wielu z nas czeka miesiącami, nierzadko okazuje się doświadczeniem wręcz urazowym dla wielu rodzin.
Jak bardzo razem, na ile osobno
Trudności związane z wyjazdem na rodzinne wakacje często zaczynają dawać o sobie znać już na etapie planowania, czy nawet – tworzenia wstępnej wizji wspólnego urlopu. Można powiedzieć, że pod względem psychologicznym wizja wspólnego wyjazdu wiąże się z konfliktem wewnętrznym: z jednej strony pojawia się w nas potrzeba zespolenia (czyli bycia razem, spędzenia czasu wspólnie), a z drugiej – do głosu dochodzi potrzeba indywiduacji, czyli zrobienia czegoś tylko dla siebie, przeżycia urlopu „po swojemu”. Oczywiście te dwie przeciwstawne tendencje są w naszym życiu rodzinnym obecne przez cały rok – jednak podczas organizacji wspólnego wyjazdu „standardowe” napięcia rodzinne ulegają intensyfikacji. Dzieje się tak między innymi z uwagi na presję płynącą z otoczenia zewnętrznego (chociażby z mediów społecznościowych), by urlop przeżyć w sposób wyjątkowy czy wręcz „idealny” – co oczywiście nigdy nie będzie możliwe.
Częstym zjawiskiem podczas planowania, a następnie realizowania rodzinnego urlopu, jest występowanie odmiennych potrzeb w zakresie odpoczynku między członkami rodziny. Osoby o temperamencie bardziej introwertycznym mogą potrzebować spokojniejszego odpoczynku, natomiast ekstrawertycy na ogół potrzebują więcej bodźców i kontaktów z ludźmi. Jeśli znaczne rozbieżności w zakresie wakacyjnych potrzeb występują pomiędzy rodzicami, powoduje to niekiedy wystąpienie tak zwanego konfliktu lojalności u dzieci – młodsi członkowie rodziny mają poczucie, że muszą „opowiedzieć się” po którejś ze stron, czyli przyjąć rozwiązanie proponowane przez jednego z rodziców jako własne.
To, co w niektórych rodzinach jest „zwykłym” obszarem konfliktowym, w innych bywa kolejnym aktem dramatu. W rodzinach w trakcie rozwodu lub rozstania rodziców pozostających w nieformalnym związku organizacja urlopu nierzadko staje się kolejną przestrzenią, która zapełnia się wzajemną wrogością i walką o dzieci. Rodzice w trakcie rozwodu (lub krótko po nim) nierzadko z zaciętością rywalizują o to, które z nich zabierze dzieci na bardziej atrakcyjne wakacje. W takiej walce oczywiście nikt nie wygrywa – relacja byłych partnerów z dziećmi może natomiast ulec znacznemu pogorszeniu. Bardzo obciążające dla rodzin bywają także pierwsze urlopy po stracie bliskiej osoby. Spotkałam kiedyś w gabinecie rodzinę, która dosłownie w czwartek uczestniczyła w pogrzebie ukochanej mamy i babci, natomiast w niedzielę wylatywała na wybrzeże Hiszpanii. Żałoba została przez tę rodzinę zabrana na urlop – trudne emocje „poleciały” z nimi w świat i dawały o sobie znać pod postacią licznych konfliktów. Do toreb urlopowych pakujemy nie tylko ręczniki i kremy z filtrem – niezależnie od wybranego kierunku, obecne w rodzinie emocje, straty i urazy jadą w podróż razem z nami.
„Przywieźliśmy statki w butelkach i wstręt do siebie nawzajem”
Spośród wszystkich „powakacyjnych” rozmów z pacjentami szczególnie mocno zapadła mi w pamięć jedna z nich, podczas której członkowie rodziny byli pełni goryczy, ale także autorefleksji. Zapytałam wówczas pacjentów, co – również w sensie emocjonalnym – przywieźli z wyjazdu nad morze. Jedna z młodszych uczestniczek sesji powiedziała wtedy, że z wakacji zostały im statki w butelkach kupione przy promenadzie oraz wstręt do siebie nawzajem. Jej słowa najpierw wywołały u pozostałych członków rodziny oburzenie, zaś później – łzy. Podczas dalszej pracy terapeutycznej okazało się, że rodzina na wspólny wyjazd wzięła pożyczkę – tak silna była presja tego, aby w wakacje „zaliczyć” wyjazd – jednak napięcie związane z lękiem o finanse doprowadziło do tego, że członkowie rodziny nieustannie liczyli wydawane pieniądze i odreagowywali stres, kłócąc się przy każdej okazji. Jednak otwartość rodziny sprawiła, że ten wyjazd – mimo że nie był przez nią traktowany jako udany – przyczynił się do głębokiej rozmowy o wartościach i priorytetach. Członkowie rodziny za sprawą trudnych wakacji zrozumieli, że ich dążenie do „nieodstawania” stylem życia od zamożnych znajomych ma zbyt wysoką cenę.
To właśnie podczas urlopu wiele rodzin zdaje sobie także sprawę z upływu czasu i zmian zachodzących w cyklu życia rodziny. Czasami rodzice po wspólnym urlopie wyrażają zdziwienie i żal, że ich dzieci nie chcą już spędzać z nimi każdej chwili i wolą bawić się z rówieśnikami. Ale zdarza się i tak, że właśnie podczas wspólnego wyjazdu rodzina dostrzega, że któryś z jej członków jest osobą uzależnioną albo nawet sprawcą przemocy. Spędzając ze sobą całe dnie, łatwiej jest zaobserwować destrukcyjne zachowania innej osoby – dlatego czasami to właśnie po urlopie zapada decyzja o rozstaniu, separacji czy podjęciu terapii uzależnień (jeśli osoba uzależniona dostrzega swój problem). Oczywiście z punktu widzenia osób przebywających przez całą dobę razem z członkiem rodziny, którego zachowania są nieprzewidywalne i zagrażające, taki wyjazd może stać się wydarzeniem powodującym traumę. Spędzanie czasu z osobą agresywną lub aktywnie uzależnioną można porównać do bycia zamkniętym w escape roomie, w którym nie ma żadnego wyjścia ewakuacyjnego.
Zmienność scenerii, stałość relacji
Czy zatem adekwatnym sposobem na uchronienie się przed okołourlopowym kryzysem rodzinnym jest zrezygnowanie ze wspólnych wakacji? W niektórych sytuacjach – tak. Zasadą, którą warto kierować się przy podejmowaniu decyzji o wyjeździe, jest zasada własnego bezpieczeństwa. Wyjazd na urlop na przykład z osobą aktywnie uzależnioną od alkoholu, który będzie wiązał się z ciągłym lękiem, w jakim stanie osoba uzależniona wróci dziś do hotelowego pokoju, nie będzie służył naszemu zdrowiu psychicznemu. Podobnie za trafiony pomysł nie uznamy spędzenia urlopu z osobą, która stosuje przemoc. Jednak poza sytuacjami, w których wspólne spędzenie urlopu wiązałoby się dla rodziny z zagrożeniem (również tym dla zdrowia psychicznego, polegającym na trwaniu w stanie ciągłego lęku i napięcia), nawet niezbyt „wygodny” wspólny urlop może być niezwykle cennym doświadczeniem. Być może wyda się to części odbiorców dość niepopularną opinią, ale jednak jest to refleksja ważna z punktu widzenia psychologii rodziny: otóż również konflikty i frustracja stanowią te elementy, które mogą nam pomóc wzmacniać rodzinne więzy i być bliżej siebie. Może się to jednak wydarzyć pod pewnym warunkiem: wspólnie z pozostałymi członkami rodziny rozmawiamy o swoich trudnościach i próbujemy zrozumieć, co tak naprawdę się między nami dzieje. Wtedy czas wspólnych wakacji – nawet niedoskonałych, nieinstagramowych – może być nowym początkiem w życiu rodziny, „nakarmieniem” się wspólnie spędzonym czasem, gdyż jak pisał Bogdan de Barbaro: „Więź nie przetrwa bez czasu, który powinien być na nią przeznaczony”.
A jeśli ten czas jest szczególnie trudny, uwierający, warto zgłosić się na konsultację do terapeuty rodzinnego. Nie jest to powód do wstydu – raczej oznaka, że mimo wszystko wciąż nam na sobie zależy.