W liście do nowo mianowanego prefekta Dykasterii Nauki Wiary, abpa Victora Manuela Fernandeza, papież Franciszek napisał: „Wiadomo, że Kościół wzrasta w swoim interpretowaniu objawionego Słowa i w swoim zrozumieniu prawdy, co nie oznacza narzucania jednego sposobu jej wyrażania. Różne prądy myślowe filozoficzne, teologiczne i duszpasterskie, jeśli pozwalają się zharmonizować przez Ducha w szacunku i prawdzie, mogą przyczynić się do wzrastania Kościoła. Ten harmonijny wzrost zachowa doktrynę chrześcijańską skuteczniej, niż jakikolwiek mechanizm kontrolny. (…) Wszyscy dobrze wiecie, że istnieje harmonijny porządek między prawdami naszego orędzia, a największe niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy kwestie drugorzędne przysłaniają te centralne”.
Kontrowersje wzbudziła nie tylko sama nominacja, ale również i słowa, jakie papież skierował do nowego prefekta. Pojawiły się pytania, czy prefekt Dykasterii Nauki Wiary nie powinien być jednak tym, który przede wszystkim strzeże tego, co było od zawsze i chroni wiarę przed najróżniejszymi jej interpretacjami.
Żeby to wyjaśnić, zatrzymać trzeba się na tym, co najważniejsze: co w chrześcijaństwie jest istotą i prawdą centralną, a które kwestie są drugorzędne. Jest to bowiem pytanie o to, czego musimy strzec, a które elementy z czasem mogą odchodzić w zapomnienie lub ulegać zmianie, bez istotowej straty dla orędzia Kościoła. Czy to, czego uczy Kościół, za sto lat może brzmieć inaczej? Można próbować odpowiedzieć na to pytanie na czterech różnych poziomach.
Objawienie
Poziom pierwszy dotyka samego niezmiennego Objawienia i zmiennej, bo stale ewoluującej refleksji nad Objawieniem.
Słownikowa definicja mówi, że jest to nadprzyrodzone działanie Boga, polegające na bezpośrednim lub pośrednim ujawnieniu przez Niego człowiekowi tego, że Bóg jest, ujawnienie Jego natury i zbawczej woli. Bóg wychodzi w Objawieniu do człowieka po to, żeby człowiek poznał Go i wszedł z Bogiem w dialog i wspólnotę miłości – a ostatecznie został zbawiony. Ostatecznie Objawienie – albo pełnia Objawienia – dokonała się w życiu, męce i zmartwychwstaniu Jezusa. Nie można do tego dopowiedzieć już nic więcej. Wszystko, co konieczne do zbawienia, człowiek już od Boga usłyszał i otrzymał.
Objawienie jest więc tym, co Bóg powiedział wprost do człowieka. Treść tego Objawienia zawarta jest w Piśmie Świętym i w Tradycji. Treść ta nie pochodzi od człowieka. Nie została przez człowieka wymyślona ani odkryta. Ani pojedynczy człowiek, ani Kościół nie mają zatem nad Objawieniem żadnej władzy i nie mają mocy nic w Objawieniu zmienić. Dlatego też w nauczaniu Kościoła nigdy nie zmienił się ani w przyszłości nigdy się nie zmieni żaden fragment Pisma Świętego.
Refleksja nad Objawieniem
Objawienie nie jest jednak jedyną treścią, jakiej naucza Kościół. Obok niego mamy również nauczanie, które nazywane jest Magisterium Kościoła. To już nie jest Objawienie samo w sobie, ale refleksja teologiczna na temat Objawienia, podejmowana w różnym czasie przez różnych myślicieli i teologów. Jeśli w Objawieniu sam Bóg mówi do człowieka, w Magisterium to Kościół mówi swoim wiernym o objawiającym się Bogu. Wierzymy, że Kościół w swoim nauczaniu jest nieomylny i nie popełnia błędów, które wypaczyłyby istotę naszej wiary. Nie zmienia to jednak faktu, że ludzie podejmujący refleksję nad Objawieniem, pozostają dziećmi swoich czasów i to Objawienie czytają w określonym kontekście. Kontekst ten zaś z czasem ulega zmianom.
Jeśli wieki temu Kościół nauczał chrześcijan, żeby dobrze traktowali swoich niewolników to nie dlatego, że z Objawienia Bożego wyczytał, iż niewolnictwo samo w sobie jest dobre. Kościół z Objawienia czytał wskazania do miłości – a w tamtym konkretnym czasie miłość do niewolnika można było wyrazić tylko tak – traktując go z szacunkiem. Nikt nie potrafił jeszcze wyobrazić sobie świata bez niewolników.
Jeśli w pierwszej połowie XX w. papież Pius XI ostrzegał w encyklice Vigilanti cura przed kinem i płynącą z niego demoralizacją, i jeśli chwalił zakładaną wówczas „Ligę Przyzwoitości” – to nie dlatego, żeby działała ona nadal, sto lat później, aby kontrolować moralność seriali na Netflixie. Nauczanie Piusa XI nie było treścią Objawienia, ale teologicznym wyciąganiem wniosków z Objawienia w konkretnym miejscu i czasie: i próbą ochrony zwłaszcza ludzi młodych przed zgorszeniem. Encyklika spełniła swoją rolę. Dziś już nikt do niej nie wraca. Magisterium Kościoła pełne jest takich dokumentów: szanowanych, docenionych czasem jako przełomowe, przechowywanych pieczołowicie, ale jednocześnie nieaktualnych. Wyjaśniły Objawienie ludziom swoich czasów i na tym ich rola się skończyła. Inni ludzie innych czasów będą potrzebować innych wyjaśnień – bo w zupełnie innej znajdą się sytuacji.
Tradycja
Poziom drugi oznacza niezmienną Tradycję i zmienne owoce, efekty przyjęcia Tradycji, czyli ludzkie tradycje.
Jeśli mówimy, że to, co niezmienne – Boże Objawienie – znajduje się w Piśmie Świętym i w Tradycji, to czym jest owa niezmienna Tradycja? Czym się różni od tego, co potocznie tradycją (pisaną przez małe t) nazywamy i co podlega zmianom? Co, oprócz Pisma Świętego, w nauczaniu Kościoła pozostaje stałe?
Tradycja Apostolska, bo o niej mówimy, to modlitwy, nauki i życie wiarą, które Kościół otrzymał od Jezusa i apostołów. Do Tradycji Apostolskiej należy to, co w Kościele ustalone zostało jeszcze w czasach apostolskich, a nie zostało zapisane wprost w Piśmie Świętym. To cały sposób życia, modlenia się, ale też moralność pierwszych chrześcijan. Do Tradycji należy choćby kanon Pisma Świętego: który nie zostanie już ani poszerzony o apokryfy, ani żadna księga nie zostanie z niego usunięta. Do Tradycji należy sposób modlitwy chrześcijańskiej: wielkanocne „alleluja”, wielkopostna wstrzemięźliwość, postawy liturgiczne, które nie zostaną zastąpione innymi. Do Tradycji należą niektóre elementy wyznania wiary. Należy do niej to wszystko, co wiedzieli, rozumieli Apostołowie, bo nauczyli się tego od Jezusa.
Treść Tradycji jest niezmienna – ale to nie znaczy, że Tradycja jest martwa. Jeśli dzięki niej poznajemy Boga, a Bóg jest żywy i chce mówić do człowieka w każdym czasie, to treść Tradycji – jak i całe Objawienie – musi być od nowa czytana przez każde pokolenie i przez każde pokolenie na nowo twórczo przeżywana.
Sposoby przyjęcia Tradycji
Tradycja Apostolska jest źródłem prawd wiary. Skutkiem zaś przyjęcia owych prawd wiary są tradycje – które potocznie nazwać możemy zwyczajami albo po prostu sposobami przeżywania poszczególnych prawd wiary w różnych miejscach i różnych czasach. Sięgając po najprostszy z możliwych przykładów: niezmienna Tradycja śpiewania wielkanocnego „Alleluja” inaczej wyglądała w średniowiecznym chorale gregoriańskim i zupełnie inaczej wygląda w radosnym rycie zairskim – obrządku afrykańskim, przyjętym po Soborze Watykańskim II. Ani jednak chorał, ani ryt zairski nie są treścią chrześcijańskiej wiary. Mogą ulec zmianie, można zrezygnować z nich dla innej formy. Same w sobie nie są niezmienne – niezmienny pozostaje jedynie fakt wielkanocnego śpiewania „Alleluja”, a jeszcze ściślej: prawda, która za tym śpiewem stoi.
To, co w treści wiary chrześcijańskiej jest niezmienne: Objawienie Boże i Tradycja Apostolska – razem tworzą tak zwany depozyt wiary. Pisze o tym już św. Paweł w Listach do Tesaloniczan, napominając chrześcijan, by owego depozytu strzegli. Niezmienne treści, dane wprost od Boga, zostały powierzone Kościołowi i przez tysiące lat są strzeżone przed zniszczeniem, zafałszowaniem lub zapomnieniem. Ważne jest jednak, by nie poszerzać owego depozytu i nie rozciągać go w nieskończoność – wielu skłonnych jest popełniać ten błąd, uważając za objawione całe, najdrobniejsze nawet nauczanie Kościoła z przeszłości. Rozwój doktryny, rozwój teologii, kolejne prace chrześcijańskich myślicieli nic do Objawienia ani Tradycji nie dodają, nie zwiększają depozytu wiary. Są wyłącznie po to, żeby zwiększyć jego rozumienie – często w konkretnym czasie i dla konkretnych tylko ludzi.
To, co zostało dane od Boga wprost w Objawieniu, pozostaje niezmienne. To, co Kościół sam wprowadził, Kościół ma również moc zmienić.
Treść wiary i język wiary
Poziom trzeci to odróżnienie treści wiary od języka wyrażania treści wiary.
O samej treści wiary powiedzieliśmy wcześniej: to Objawienie i Tradycja Apostolska. One, jak już wiemy, pozostają niezmienne. Obok tych treści istnieją jednak jeszcze formy ich wyrażania, sposoby mówienia o nich, język, w jakim te treści komunikujemy. Nie chodzi tu wyłącznie o to, czy będzie to łacina, czy języki narodowe, ani o to, czy będzie to język księdza Jakuba Wujka, czy współczesna polszczyzna. Język wyrażania niezmiennych treści wiary to coś o wiele szerszego. Pierwszym i najstarszym przykładem tego, że język mówienia o tej samej prawdzie może być różny, są same Ewangelie. Cztery księgi zbierają opowieści o Jezusie, opowiadane w czterech różnych środowiskach, kierowane do różnych grup odbiorców. Uważny czytelnik nawet bez specjalnego wsparcia biblistów jest w stanie zauważyć, że św. Marek pisał do chrześcijan wywodzących się spośród pogan, bo wyjaśniał im żydowskie zwyczaje i pojęcia – a św. Mateusz piszący do Żydów nie tylko tego nie robił, ale i podkreślał, że w Jezusie wypełniają się starotestamentalne proroctwa (które słuchającym Marka poganom i tak nic by nie mówiły). Kościół już na samym swoim początku nie zrezygnował z tej różnorodności i nie przyjął jednej, obowiązującej wszystkich wersji Ewangelii, ale za natchnione uznał wszystkie cztery: cztery języki opowiedzenia tej samej objawionej treści.
Podobnie dziś rzecz się może mieć choćby z nabożeństwami. Oczywiste jest, że chrześcijanie nigdy nie przestaną czcić męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Ale czy zawsze będzie to miało formę „Gorzkich żalów”? Nie wiadomo i wcale tak być nie musi. Czy pobożność maryjna zawsze będzie miała formę nabożeństw majowych? Czy tajemnica Boga kochającego człowieka bez granic zawsze będzie się wyrażała w nabożeństwie do Serca Jezusa? Obserwujemy przecież, choć dzieje się to bardzo powoli, wyrastanie nowych form: misteriów Męki Pańskiej, procesji fatimskich, nabożeństw do Miłosierdzia Bożego. Nic nie jest tu dla siebie konkurencją i nic sobie nie zaprzecza. To tylko znak tego, że człowiek chce się modlić w sposób dla siebie naturalny, zrozumiały, bliski swojemu życiu, w sposób wypływający z własnego doświadczenia. I tak jest dobrze – dopóki zmienia się tylko forma, a sama treść, Boża tajemnica, w którą swoją modlitwą wchodzi, pozostaje niezmienna.
Treść wiary i droga wiary
Poziom czwarty wreszcie, na którym mówić możemy o niezmienności i zmienności dotyczy tego, w co wierzymy – i tego, co z tej wiary wynika. W uproszczeniu powiedzieć można, że chodzi tu o relację nauczania o prawdach wiary z nauczaniem o moralności w Kościele.
I znów: to, w co wierzymy, pozostaje niezmienne. Jednak skutki tej wiary dla życia różnie będą odczytywane w różnych kontekstach i uzależnione będą od wiedzy, jaką człowiek posiada w danym czasie.
Jasna i niezmienna jest nauka Kościoła „nie zabijaj”. Zmieniła się jednak refleksja nad karą śmierci, która przez wieki w moralności chrześcijańskiej była dopuszczalna. W miarę rozwoju nauki, poszerzania naszej wyobraźni i wrażliwości, ale również coraz głębszego rozumienia tajemnicy miłosierdzia Kościół odkrywał, że „nie zabijaj” rozumieć można szerzej tak, by obejmowało to również największych zbrodniarzy.
Przez ponad wiek papieże potępiali Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Przez wieki powtarzano, że jedynym celem małżeństwa jest spłodzenie dzieci, ewentualnie „uśmierzenie pożądliwości ciała”. Wraz z rozwojem nauk zmieniało się podejście Kościoła do teorii naukowych, począwszy od teorii heliocentrycznej aż po teorię Darwina. Zmieniała się nauka na temat dzieci umierających bez chrztu. Zmieniła się ocena moralna transplantologii. Jeśli dziś pojawiają się pytania o celibat, to dlatego, że on również nie należy do Tradycji Apostolskiej – nie został wprost objawiony przez Boga, a odczytany przez Kościół w konkretnym kontekście. Najważniejszym pytaniem wokół ewentualnego kapłaństwa kobiet wcale nie jest to o godność kobiety, ale o to, czy kapłaństwo mężczyzn należy do Tradycji Apostolskiej, czy może zostało wprowadzone przez Kościół jako tradycja (przez małe t), zatem przez Kościół może być zmienione?
Niewierzący praktykujący
Kiedy papież Franciszek mówi o kwestiach pierwszorzędnych i drugorzędnych, to właśnie ma na myśli: żebyśmy dostrzegać zaczęli, co jest źródłem i sensem naszej wiary, a co jest jej interpretacją i aplikacją do życia. Ważne jest bowiem, żeby nie mylić jednego z drugim. Współcześni w Kościele często żyją jak wierzący, przestrzegając przykazań – ale nie wierzą. Są religijni i praktykujący, wiedzą, że nie wolno im spać ze sobą bez ślubu i spowiadają się z używania prezerwatyw – ale nie wierzą, że Jezus zmartwychwstał i w wieczność po ziemskim życiu.
Franciszek mówi: „Największe niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy kwestie drugorzędne przysłaniają te centralne”. To nie jest chrześcijańska wiara. To jest pusta, religijna, rytualna wydmuszka, która bez żywej wiary jest po nic. Tymczasem Kościół ma zachować wiarę żywą: ma zrobić to tak, by niezmienny depozyt wiary nie był martwy, ale czytelny i skuteczny dla konkretnego czasu. Bóg jest przecież żywy, a Duch Święty działa nieustannie. Dlatego z tym, co niezmienne, nie musimy stać w miejscu, ale wciąż iść w przyszłość.