Ktoś kiedyś opowiedział mi historię pewnej ciotki, która chciała, aby jej siostrzeniec zrozumiał znaczenie słowa Bożego. Nie wiem, czy historia jest wymyślona, czy nie, na pewno jest w amerykańskim stylu. Ciotka była bardzo bogata, ale ponieważ uważała Biblię za swój największy skarb, dała siostrzeńcowi w spadku swój egzemplarz Pisma. Siostrzeniec nie docenił prezentu. Umieścił szybko na odległej półce, gdzie Biblia pokrywała się kurzem.
Często jesteśmy jak ten siostrzeniec i traktujemy rady Kościoła w taki sam sposób, jak siostrzeniec potraktował ciotkę i jej prezent. A przecież jest coś niezwykłego w tym, że Bóg do nas przemówił i że wciąż do nas mówi. To właśnie przypominają nam dzisiejsze czytania. Boże słowo skierowane do nas nie wraca do Niego bez wydania owocu w naszych sercach – oto dobra nowina pierwszego czytania. Słowo jest jak ziarno, które się rozwija i wzrasta w naszym życiu, mówi nam Ewangelia. Cel tego rozwoju jest nam ukazany w drugim czytaniu: Bóg chce doprowadzić nas do wolności i chwały swoich dzieci.
Jeśli jest jednak tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego często tak niewiele do nas dociera, mamy wrażenie, że słuchane słowo w nieznacznym tylko stopniu ma wpływ na nasze życie?
Może dlatego, że słowo Boże jest jak roślina pnąca, która nie może się w pełni rozwinąć bez prowadzącego ją w górę stelaża. A tym stelażem jest doświadczenie Bożej obecności w naszej historii. Spojrzenie na naszą historię w wierze czyni kontakt z Biblią płodnym, pozwala pnączu słowa Bożego piąć się ku niebu. Nie możemy też ignorować niebezpieczeństw, o których przypomina dzisiejsza Ewangelia. Potrzebujemy wytrwałości, potrzebujemy ascezy – bez pracy ducha damy się zawsze uwieść temu, co łatwiejsze.
Wróćmy jednak do historii ciotki i jej siostrzeńca. Siostrzeniec po kilku latach, przy okazji przeprowadzki, otworzył Biblię. I odkrył, że ciotka umieściła na każdej stronie banknot-niespodziankę: włożyła w przekazany mu egzemplarz Biblii cały swój majątek.
Bądźmy mądrzejsci niż siostrzeniec z tej opowieści! Tym bardziej, że stawka w naszym odkrywaniu Bożego słowa jest nieskończenie większa niż ludzki spadek: Bóg chce uczynić nas swoimi spadkobiercami, swoimi dziećmi.