Logo Przewdonik Katolicki

Tatą nikt się nie rodzi

Weronika Frąckiewicz
fot. Malte Mueller/Getty Images

Rozmowa dr. Kamilem Janowiczem o społecznym postrzeganiu ojcostwa, mamach, które czują się zbyt odpowiedzialne, i podziale obowiązków w domu.

Pod koniec marca prezydent podpisał nowelizację Kodeksu pracy, wdrażającą dwie unijne dyrektywy – tzw. dyrektywę rodzicielską oraz work-life balance. Jakie są główne cele i założenia pierwszej z nich?
– Kluczowe cele dotyczą kilku kwestii. Pierwszą z nich jest wspieranie partnerstwa w życiu rodzinnym, drugą jest godzenie życia rodzinnego z pracą zawodową, a trzecią ułatwianie kobietom powrotu na rynek pracy po narodzinach dziecka. To są cele wskazywane przez autorów dyrektywy na poziomie europejskim. Wszystkie szczegółowe rozwiązania, ustalane przez kraje członkowskie, mają de facto te cele wspierać. W Polsce wprowadzono dziewięć tygodni nietransferowalnego urlopu rodzicielskiego dla ojców, który można wykorzystać maksymalnie w pięciu częściach do szóstego roku życia dziecka. Oznacza to, że nie można go przekazać matce, więc jeśli ojciec go nie wykorzysta, urlop przepada. Podczas tego urlopu obowiązuje 70-procentowe wynagrodzenie. Skrócono też czas, w którym można wykorzystać dwutygodniowy urlop ojcowski płatny 100 proc. To już nie dwa lata życia dziecka, lecz rok. Warto wykorzystać te dwa tygodnie zaraz po narodzinach, aby od razu zaangażować się w opiekę nad dzieckiem i być wsparciem dla partnerki, wracającej do sił po porodzie. Głównym założeniem urlopu dziewięciotygodniowego jest bycie ojca sam na sam z dzieckiem i wsparcie partnerki w szybszym powrocie do pracy. Dzięki temu można odwlec moment, w którym dziecko będzie korzystać z opieki w żłobku lub opiekunki. Urlop rodzicielski, czyli okres wolny od pracy, którym rodzice mogą się podzielić, od tej pory będzie przypisany osobno do każdego z rodziców. Wcześniej urlop ten przypisany był tylko do matki. Skutkowało to dwiema rzeczami. Po pierwsze, nawet jeśli tata chciał skorzystać, kobieta musiała zdecydować, że chce się podzielić. I bywało tak, że tata chciał skorzystać z tej formy opieki nad dzieckiem, jednak partnerka nie wyrażała zgody. Po drugie, zdarzało się, że mama nie miała prawa do urlopu, bo na przykład nie miała umowy o pracę, i rodzina traciła go, mimo że ojciec miał stałą pracę na czas nieokreślony. Reasumując, według ustawodawcy obowiązuje 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, potem 41 tygodni urlopu rodzicielskiego (z czego 32 tygodniami rodzice mogą się podzielić, a 9 tygodni jest zarezerwowane dla drugiego rodzica, a więc w polskich realiach najczęściej dla ojca) i 2 tygodnie urlopu ojcowskiego, płatnego 100 proc.

Udogodnienia dla ojców w zakresie opieki nad dzieckiem nierzadko odbierane są przez społeczeństwo jako atak na macierzyństwo. Jaki jest ogólny klimat prawno-społeczny ojcostwa w naszym kraju?
– Dobrym punktem wyjścia do odpowiedzi na pani pytanie będzie przyjrzenie się konstytucji, w której znajduje się zapis o „szczególnej ochronie macierzyństwa i rodzicielstwa”. W głównym akcie prawnym naszego kraju macierzyństwo jest wyróżnione, a o ojcostwie nie ma ani słowa. Konstytucja jest wstępem do tego, co uwidacznia się w wielu aspektach prawno-społecznych. Nie bez powodu przez wiele lat urlop rodzicielski był przypisany tylko do kobiety. Warto przyjrzeć się w tym kontekście również edukacji okołoporodowej. Ta edukacja refundowana przez NFZ dedykowana jest tylko kobietom. Od strony formalnej ojciec nie ma do tego prawa. Wiele placówek zezwala na udział ojca w zajęciach, ale część z nich przekonuje, że nie ma takiego obowiązku, bo nie dostaje na to pieniędzy, więc w zajęciach biorą udział tylko matki. Idąc dalej, w sytuacji, w której rodzice się rozstają, mimo pewnych zmian, wciąż w ogromnej liczbie przypadków główna opieka przypisywana jest matce. Bardzo często nawet ojcowie, którzy są zaangażowani i chcą uzyskać opiekę, mają duże trudności w uregulowaniu sposobów i częstotliwości kontaktów z dziećmi. W kontekście prawnym naszego kraju matka wydaje się tym „bardziej wartościowym” rodzicem. Konsekwencją tego jest również społeczne postrzeganie roli matki. Wciąż, pomimo zmian, które zachodzą, przeważnie obserwujemy dość tradycyjny model rodziny, w którym rola opiekuńcza przypisana jest głównie kobiecie, a ojciec postrzegany jest przede wszystkim jako pomocnik i żywiciel rodziny. W związku z tym wiele osób ma problem z odbiorem wchodzącej w życie dyrektywy.

Zawsze tak było, że matka się bardziej poświęcała dziecku, po co to zmieniać?
– Jest to argument, który się pojawia, ale wiele rzeczy było „od zawsze”. Przez wiele lat kobiety nie miały praw politycznych, nie mogły się uczyć w szkołach, a stosowanie przemocy wobec dzieci było czymś normalnym. Dziś, dzięki wiedzy psychologicznej, pedagogicznej i społecznej zmienia się nasze podejście. Dostęp do wiedzy naukowej jasno pokazuje, że dobry rozwój dziecka jest powiązany zarówno z bliską relacją z mamą, jak i z tatą. Zaangażowanie tak matki, jak i ojca w czas spędzony z dzieckiem, w codzienne czynności, takie jak kąpanie, przewijanie, zabawa, usypianie, tworzy więź, która jest bardzo ważnym fundamentem. Więź sprzyjającą lepszemu rozwojowi poznawczemu, społecznemu i emocjonalnemu dziecka. Obecność i dostępność emocjonalna obojga rodziców zmniejsza ryzyko problemów w zakresie zdrowia psychicznego. Dowodzą tego setki badań na ogromnych liczbach dzieci. Warto za tym iść. I zobaczmy, że zarówno mama, jak i tata są ważni. Ważność ojca w relacji z dzieckiem nie deprecjonuje roli matki i nic matce z jej wartości nie odbiera.

Rozmawiając z Panem, przed oczyma mam kilku znajomych ojców, którzy nie tylko nie potrafią zmienić pieluszki młodszemu dziecku, ale i nie kwapią się do poważnych rozmów z nastolatkiem. Czy bycia ojcem można się nauczyć, czy trzeba mieć wrodzone kompetencje?
– Lubię metaforę sportową, odnoszącą się do treningu. Nikt z nas nie rodzi się z wiedzą dotyczącą rozwoju dziecka czy tego, jak się nim opiekować. Uczymy się tego w toku rozwoju. Najpierw jest etap nauki pośredniej, „podprogowej”, który ma miejsce w rodzinie pochodzenia, grupie rówieśniczej czy poprzez przekaz społeczny. Jest on zdecydowanie bardziej skierowany w stronę dziewczynek. One dużo częściej są włączane w sprawy rodzinne i domowe. Częściej wobec nich uruchamia się narracje na temat bycia mamą i żoną oraz zajmowania się domem. Komunikaty społeczne kierowane do chłopców dotyczą częściej pracy i rozwoju. Już na wstępie widzimy zatem, że ten przekaz dotyczący ról płciowych, jaki otrzymują dzieci, mocno się różni. Przygotowanie bezpośrednie do roli rodzica również przebiega inaczej. W większości przypadków mama podczas ciąży prędzej czy później korzysta z urlopu zdrowotnego. Kobiety często wykorzystują ten czas na czytanie książek o rodzicielstwie, biorą udział w warsztatach, webinarach i szkole rodzenia. W tym czasie ich partner zazwyczaj jest w pracy. Nawet gdyby chciał towarzyszyć partnerce, to nie może iść, gdyż często zajęcia tego typu odbywają się w dni robocze, przed południem. Co więcej, zajęcia te często są tworzone typowo pod potrzeby kobiet, a nie potrzeby mężczyzn, którzy czują się podczas nich wyobcowani, pomijani i wykluczeni. W efekcie, ojcowie już na wstępie bycia rodzicem mają często gorszy punkt wyjścia. Jeśli ktoś był trochę przygotowywany przez całe życie, a potem miał intensywny trening przez kilka miesięcy, to wiadomo, że będzie sobie lepiej radził niż druga osoba, która nie miała takich możliwości. Wraz z dyrektywą i zmianami w urlopach powinna pójść inicjatywa dotycząca wspierania ojców, czyli stwarzanie im okazji do zdobywania wiedzy na temat rozwoju dziecka i dostarczania im kompetencji wychowawczych. W przeciwnym razie wygląda to jak wysyłanie żołnierzy na stracenie. Niestety wielu ojców tak się czuje. Bez tego wsparcia urlop ojcowski może być dla nich polem walki, do której nie są przygotowani.

Jak ojciec, który do tej pory był trochę z boku życia swojego dziecka, może zacząć się angażować?
– Na wstępie warto podkreślić, że w rodzicielstwie nauka dokonuje się w dużej mierze przez doświadczenie, więc nierzadko pierwszym krokiem będzie po prostu być i spędzać czas z dzieckiem. To też pokazuje często, w jakich obszarach potrzebujemy się czegoś douczyć. Ale potrzeba nam też społecznie dowartościować rolę ojca. Mężczyźni często żyją z poczuciem, że są „rodzicem drugiej kategorii”. To zmniejsza motywację. Skoro ja nie jestem aż tak ważny, to wysiłek związany ze zdobywaniem wiedzy i kompetencji oraz przebijaniem się przez stereotypy nie jest tego wart. Obserwując ojców w różnych grupach, które prowadzę, widzę, że gdy uświadomią sobie, jak ogromną rolę mają do spełnienia, stawiają sobie pytanie, jak się do tego przygotować. I to jest moment, w którym tata powinien dostać wsparcie. Warto, aby wziął udział w warsztatach na temat rozwoju i opieki nad dzieckiem, a także dostał publikacje, które będą przygotowane pod niego. Dziś niestety większość książek i poradników na temat rodzicielstwa adresowana jest wyłącznie do kobiet. Mężczyzna, widząc to, może pomyśleć, że rodzicielstwo nie jest dla niego. Ważne jest, aby powstawały formalne czy nieformalne męskie grupy wsparcia. Z Fundacją Share the Care prowadzimy takie grupy i zainteresowanie nimi jest naprawdę spore. To jest ogromne pole do zaopiekowania się mężczyznami, aby mogli wymieniać się swoimi myślami, emocjami, wątpliwościami i radościami w męskim gronie. Jeśli oferta jest dobrze dostosowana do potrzeb ojców, to oni w to chętnie wchodzą.

Urlop ojcowski to szansa, wyzwanie czy walka o relacje z dzieckiem?
– Myślę, że wszystko po trochu, choć w mojej ocenie na pierwszy plan wysuwa się perspektywa dużej szansy, zarówno dla ojców, jak i dla całej rodziny. Tata ma możliwość spędzenia więcej czasu z dzieckiem, lepszego jego poznania i zbudowania lepszej więzi. Ale też to okazja, aby zrzucił z siebie stres związany z aktywnością zawodową. Dla dziecka jest to szansa, aby mieć bliską relację z obojgiem rodziców, a nie tylko z matką. Dla matki to szansa na to, aby szybciej wrócić do aktywności zawodowej i rozwijać się, a także poprawić swoją sytuację finansową i bezpieczeństwo materialne, również pod kątem emerytury. Wiele kobiet cierpi, ponieważ zyskały dobre wykształcenie, mają marzenia, pasje i w pewnym momencie przychodzi dziecko, a one czują, że wszystko im zostało odebrane. Skorzystanie przez mężczyznę z urlopu ojcowskiego to zatem także szansa dla kobiet na złapanie balansu między różnymi obszarami życia. Oczywiście urlop związany jest także z wyzwaniami i przemyślanym ułożeniem wszystkiego pod kątem naszej rodziny. Ważna jest też zmiana pewnego rodzaju myślenia. Niejednokrotnie kobieta będzie musiała zmierzyć się z tym, że ktoś nazwie ją wyrodną matką, która zamiast iść na urlop wychowawczy, idzie do pracy, a obowiązki, które „powinna” wypełniać matka, spełnia ojciec. Ważne jest też zaufanie partnerowi, że on sobie poradzi z opieką nad dzieckiem i nawet jeśli będzie robił coś inaczej niż ona, to może to być też dobre.

Jak ustalić balans w opiece nad dzieckiem, żeby żaden z rodziców nie czuł się ani przeciążony, ani zepchnięty na boczny tor?
– Warto rozmawiać o tym dużo wcześniej, zanim pojawią się dzieci. Rozmawiajmy o tym, jak widzimy nasz rozwój kariery i godzenia tego z życiem rodzinnym. Bardzo często jest tak, że kobiety wybierają ścieżkę stabilnej, ale mniej płatnej pracy, mężczyźni natomiast często maksymalizują zyski finansowe, chociażby prowadząc własną działalność. To jest sytuacja, która, z poziomu czysto ekonomicznego, „wpycha” parę w stereotypy ról rodzinnych, o których rozmawiamy. Oczywiście nie ma złotego środka, który będzie idealny dla każdej pary i należy szukać tego, co będzie najlepsze dla naszej rodziny. Warto spojrzeć, co jest do zrobienia wokół dzieci, domu, finansów i całej logistyki, i konkretnie przedyskutować, jak my chcemy się tym dzielić. Zawsze należy zadawać sobie pytanie, jak dana strona czuje się z tym podziałem. Badania pokazują, że kobiety najczęściej czują się przeciążone domem i rodziną, a mężczyźni pracą. W podziale obowiązków ważna jest refleksja, nic nie odbywa się automatycznie. Nawet jeśli ustalimy sobie coś na początku, dobrze jest, abyśmy monitorowali sposób naszego funkcjonowania i sprawdzali, jak nam w tym jest. Rzeczywistość nierzadko weryfikuje nasze wyobrażenia. Bardzo ważne jest też, aby każdy z rodziców miał przestrzeń dla siebie – czas na odpoczynek, cokolwiek to będzie. Rodzicom często brakuje tej przestrzeni, a to skutkuje przeciążeniem lub wyczerpaniem. Warto szukać tego od samego początku, nawet wtedy, kiedy dziecko jest jeszcze bardzo małe. To zadanie zarówno dla matek, jak i ojców.

A co z mężczyznami, których partnerki są bardzo „mamusiowe” i nie dopuszczają ich do opieki nad dziećmi?
– To częste zjawisko. Nierzadko są to subtelne zachowania ze strony kobiet, które nie dopuszczają mężczyzn do opieki. Pierwszą receptą na taki stan rzeczy jest otwarta i szczera rozmowa. Mężczyzna powinien powiedzieć kobiecie, kiedy czuje się tak, jakby ona stawiała mu granice i wspólnie zastanowić się, z czego to wynika. Często brak zaufania podszyty jest lękiem, ale także poczuciem powinności matek, że to one muszą bardziej się zaangażować i o wszystko zadbać. Badania pokazują, że zaufanie matek jest większe, kiedy widzą, że partner się przygotowuje, że jest zaangażowany, zdobywa wiedzę i kompetencje. Nawet jeśli dzielimy się obowiązkami w jakimś kluczu, to dobrze jest, aby najważniejsze kwestie związane z domem czy opieką nad dzieckiem zarówno tata, jak i mama byli w stanie wykonać.

Jak rozeznać, czy urlop przyniesie więcej korzyści naszej rodzinie czy szkód?
– Badania pokazują, że najwięcej wątpliwości związanych z urlopem ojcowskim dotyczy kwestii finansowych. Dziewięć tygodni urlopu ojcowskiego będzie płatne 70 proc. To nie jest dobre rozwiązanie ustawodawcy. Obóz rządzący odrzucił poprawki mające zwiększyć ten poziom. Dla wielu rodzin stanowi to blokadę, zwłaszcza w sytuacji, gdy przeciętnie zarobki ojca są większe niż zarobki matki. Jeśli lękamy się o kwestie finansowe, warto przyjrzeć się im z kilku poziomów. W sytuacji, gdy ojciec nie skorzysta z urlopu ojcowskiego, dziecko będzie z mamą korzystającą z bezpłatnego urlopu wychowawczego lub trzeba będzie znaleźć dla niego miejsce w żłobku albo zatrudnić opiekunkę. A to wcale nie są małe sumy. Jeśli mama nie pracuje, to nie zarabia, więc warto pomyśleć, ile tej pensji stracimy. Ostatecznie może się okazać, że wcale nie aż tak dużo. W perspektywie długofalowej to, że kobieta wraca na rynek pracy, sprzyja domowym finansom. Szybciej zaczyna zarabiać, rozwijać się, ma większą szansę awansu, a co za tym idzie, szybszy wzrost zarobków. Obawa ojca o to, jak sobie poradzi, jest pytaniem o to, czego potrzebuje się dowiedzieć i nauczyć, a także, gdzie może to dostać. Mogą pojawiać się też obawy społeczne o to, jak decyzja będzie odebrana w środowisku. Ważne jest, jeśli jest to nasza wspólna decyzja, abyśmy razem jej bronili. Dobrze jest wspierać się w dyskusjach konkretnymi, racjonalnymi argumentami – chociażby naukowymi: że relacja z ojcem jest równie ważna jak ta z matką, że dziecko nie traci, nie rozwija się gorzej, a wręcz często nawet lepiej. Przede wszystkim jednak mamy prawo układać sobie nasze życie tak, jak uważamy, a nie tak, jak dyktuje nam społeczeństwo.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki