Logo Przewdonik Katolicki

Izrael i polityka polska

Michał Szułdrzyński
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Gdy Netanjahu po wyborach z listopada znów został szefem rządu, postanowił rozpocząć od rewolucji w sądownictwie. Więc co weekend na ulice wychodzą wielotysięczne tłumy w obronie demokracji. Brzmi znajomo?

Od kilku lat mam pewną słabość. Nie jest ona jakoś szczególnie wstydliwa, może raczej zabawna. Otóż uwielbiam czytać na temat polityki w Izraelu. Mam wrażenie, że ten kraj stał się takim mikrokosmosem, w którym widać wszelkie problemy i napięcia zachodniego świata, ale z intensywnością znacznie większą, ponieważ pomnożoną przez bliskowschodni temperament.
Faktem jednak jest, że w państwie izraelskim źle się dzieje. Wstrząsają nim poważne protesty, leje się krew. Osi podziału jest kilka. Pierwsza dotyczy próby powtórzenia modelu... polskiego, czyli wywrócenie do góry nogami sądownictwa. Premier Binjamin Netanjahu przeprowadza przez izraelski parlament, Knesset, kontrowersyjne reformy, które mają bardzo mocno ograniczyć działanie Sądu Najwyższego – na przykład jego orzeczenia mają być odrzucane zwykłą większością głosów posłów. Sądownictwo w Izraelu było mocno krytykowane, problem jednak w tym, że na premierze ciąży kilka zarzutów korupcyjnych. Sympatycy twierdzą, że to gra polityczna, przeciwnicy, że to dowód na zepsucie premiera, faktem jednak jest, że sytuacja, w której sądownictwo jest atakowane przez polityka, który sam ma problemy z prawem, nie wygląda zbyt klarownie.
Netanjahu zresztą dziś jest bardziej zdeterminowany niż dawniej. Był premierem już kilkanaście lat, ale w 2021 stracił na kilkanaście miesięcy władzę. Gdy po wyborach z listopada znów został szefem rządu, postanowił rozpocząć od rewolucji w sądownictwie. Więc co weekend na ulice wychodzą wielotysięczne tłumy w obronie demokracji. Brzmi znajomo?
Ale z jego powrotem do władzy wiąże się druga oś sporów. Otóż, większość w Knesecie daje premierowi sojusz partii skrajnie prawicowych. W Izraelu oznacza to partie religijnego syjonizmu, czyli odwołujących się do konfrontacji z Palestyńczykami, budowy żydowskich osiedli na spornych terenach itp. Skrajnie prawicowy nowy minister ds. bezpieczeństwa Itamar Ben Gwir – dwadzieścia lat temu był radykalnym przeciwnikiem porozumień z Oslo, w wyniku kampanii nienawiści zabito wtedy autora porozumienia z Palestyną Icchaka Rabina – urzędowanie rozpoczął od manifestacyjnej wizyty na wzgórzu świątynnym. Palestyńczycy uznali to za zniewagę i zaczęły się protesty. Do gry włączyli się terroryści, zaczęły latać rakiety i lać się krew. Więc służby izraelskie urządziły kilka krwawych rajdów na kryjówki bojowników. W efekcie od początku roku zginęło prawie stu Palestyńczyków i kilkunastu Żydów w akcjach odwetowych. Ale nawet izraelskie media były w szoku po tym, jak żydowscy osadnicy urządzili rajd po arabskiej wiosce Hawara. W opisie używano słowa tabu: pogrom. Żydzi urządzili pogrom Palestyńczykom, taki jak np. ochrana urządzała Żydom w carskiej Rosji (taki jest źródłosłów „pogromu”). Protesty więc rosną, ostatnio odmówiło służby większość z pilotów wojskowych z elitarnej eskadry, gotowej uderzyć Iran w przypadku ataku jądrowego. Tłumaczyli, że choć wojskowi powinni być z dala od polityki, nie będą służyć dyktaturze, lecz demokracji...
Niby do Izraela z Polski tak daleko, ale ich polityka jest tak bliska...
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki