Logo Przewdonik Katolicki

Bezimienna przy studni

bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska

Przypadkowe spotkanie przy studni w Sychar zmieniło życie Samarytanki.

Gdy w upalny dzień szła, by zaczerpnąć wody, nie mogła się spodziewać, że spotka tam Kogoś, kto odmieni jej życie. Dotąd unikała prawdy o sobie. Dopiero gdy spojrzała na swoje życie oczami Jezusa, zrodziło się w niej pragnienie głębsze niż potrzeba ochłody w skwarze południa.
Rozmowa Jezusa z Samarytanką, której nawet nie znamy imienia, jest kolejnym dowodem na to, że Bóg zbliżając się do człowieka, nie potrzebuje wystawionego na konkretne nazwisko świadectwa doskonałości. Ono nie jest Mu potrzebne do tego, by się spotkać z człowiekiem w prawdzie i miłości. Biorąc pod uwagę obyczajowość tamtych czasów, można by oceniać, że Samarytanka z wielu powodów nie była godna takiego spotkania. Pochodziła z pogardzanego ludu, była kobietą, a jej moralność pozostawiała wiele do życzenia. Pobożny Żyd nawet nie spojrzałby w jej stronę, a nawiązanie dialogu z taką osobą w jego oczach było prawdziwym skandalem. Jezus jednak patrzy inaczej. Ważniejszy od obyczajów i przepisów jest dla Niego człowiek. Zawsze i bez żadnych warunków wstępnych. Widzimy, co się stało z kobietą z Samarii. Nabrała odwagi, uwierzyła, że jest cenna w oczach Boga i z entuzjazmem poszła do swoich, by im opowiadać o Mesjaszu, którego spotkała przy studni. Wielu przyprowadziła do Niego, wielu też uwierzyło w Niego dzięki jej słowom – słowom pogardzanej kobiety. A On został z nimi, gdy Go o to poprosili.
Spotkanie w Sychar jest przepiękną opowieścią o tym, jak Bóg daje szansę człowiekowi, jak delikatnie pomaga mu dotrzeć do prawdy o sobie i pokazuje, że jego dotychczasowe błędy, słabości, kontrowersje są efektem pragnienia, którego nieugaszą kolejne osoby, wrażenia, przygody. Takie próby są jak szukanie po omacku, bo pragnienie, o którym mówi Pan, sięga głębi ludzkiej duszy, a do niej dostęp ma tylko Stwórca. Tylko On też umie zaspokoić najbardziej ukryte tęsknoty i tylko On zna lekarstwo na ich ukojenie.
Możemy w tej historii odnaleźć siebie, bo nikt z nas nie jest wolny od grzechu i nikt z nas nie jest na tyle doskonały, by być godnym spotkania z Panem. Rzecz w tym, by na to, co w naszej duszy mroczne i ukryte, patrzeć z Bożej perspektywy, by mieć odwagę poznania siebie i wsłuchania się w swoje najgłębsze pragnienia. Nie chodzi o zwyczajne pragnienia szczęśliwego życia, dostatku, pomyślności, ale o taki głód, który tętni tęsknotą do Stwórcy i nic innego go nie zaspokoi, tylko życie, którego On jest źródłem. Jezus przychodzi z perspektywą nadziei, że możemy być z Bogiem pomimo naszej grzesznej natury i nie musimy zasługiwać na Jego miłość.
Ale możemy w tej historii dojrzeć też wszystkich współczesnych Samarytan – ludzi, którzy swoimi kanonami postępowania nawet nie zbliżają się do zasad moralnych, wszystkich tych, którzy są pogardzani ze względu na swój status społeczny, poglądy, pochodzenie, odrzucani przez społeczeństwo, bo nie spełniają kryteriów „porządnego” życia. Czy jako Kościół, wspólnota wierzących, potrafimy wobec nich być jak Jezus dla Samarytanki? Czy rzeczywiście głosimy Ewangelię pośród tych wszystkich ludzi, rozpalamy w nich pragnienie silniejsze od wszystkich innych pragnień, czy jesteśmy obecni wśród nich? Samarytanka uwierzyła, bo Jezus zmienił jej spojrzenie na życie, jej wyobrażenia o Bogu, jej poczucie wartości. A co z naszymi współczesnymi Samarytankami przy duchowych studniach świata? Uwierzą dzięki naszemu świadectwu? Odnajdą nadzieję dzięki naszym słowom? Pobiegną do swoich z radością, by mówić im, że Bóg jest miłością? Rozmowa Jezusa z kobietą przy studni jest dla nas wezwaniem do rachunku sumienia z szacunku i delikatności wobec ludzi, którzy chcą ugasić swoje pragnienia, ale nie znają jeszcze źródeł wody żywej.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki