Logo Przewdonik Katolicki

Niemiecka droga do rozłamu

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jednak reformatorski impet przerodził się w ruch de facto kontestujący nauczanie Kościoła powszechnego.

Dramatyczne dryfowanie Kościoła w Niemczech wchodzi w decydującą fazę. Oczywiście ten dryf wygląda dramatycznie dla tych, którzy co tydzień w świątyniach na całym świecie wyznają w wiarę w Kościół „jeden, święty, powszechny i apostolski”. Trudno im bowiem zrozumieć zwolenników niemieckiej Drogi Synodalnej, którzy dla tak rozumianego Kościoła (innego być nie może) budują jakąś swoistą alternatywę. Dla zwolenników procesu synodalnego w wydaniu niemieckim (a są wśród nich także niektórzy biskupi tego kraju) to, co proponuje ta inicjatywa, nie jest bynajmniej dramatem, lecz narzędziem niezbędnej reformy Kościoła. Niemiecka Droga Synodalna rozpoczęła się w 2019 r., kiedy to – na fali ujawniania przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich – wytoczono działa (i słusznie!) przeciwko tej patologii. Jednak reformatorski impet przerodził się w ruch de facto kontestujący nauczanie Kościoła powszechnego.
Doszło do tego, że na niedawnym, trzecim zgromadzeniu plenarnym Drogi Synodalnej opowiedziano się za zniesieniem obowiązkowego celibatu dla księży, sugerowano też odejście od rozumienia płci jako męskiej i żeńskiej. Ale to tylko część postulatów jawnie kłócących się z nauczaniem Kościoła. Nieważne, że tego typu postulaty nie zyskają nigdy aprobaty żadnego papieża. Chodzi o to, że mogą stać się praktyką dla – części przynajmniej – katolików w Niemczech, a poza tym jest oczywiste, że ta część mentalnie już teraz lokuje się poza wspólnotą Kościoła powszechnego. O powadze sytuacji dobitnie świadczy fakt, że nuncjusz apostolski w tym kraju kilka dni temu przestrzegał uczestników Drogi, cytując im słowa Ireneusza z Lyonu z dzieła Przeciw herezji.
Zastanawiam się, jakie uczucia towarzyszą uczestnikom niemieckiej inicjatywy, kiedy wyznają wiarę w Kościół, ten „jeden, święty, powszechny i apostolski”. Myślę też o tych katolikach w Niemczech, którzy chcieliby zachować wierność magisterium Kościoła: co myślą, kiedy ich pasterze, w tym ci piastujący ważne funkcje, energicznie bronią postulatów Drogi, zaś niektórzy swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami (głos kard. Marxa za zniesieniem celibatu) zdają się pieczętować rozłam pomiędzy Kościołem w Niemczech a resztą wspólnoty na świecie? Myślę też o życiu religijnym Polaków, przebywających w Niemczech na stałe lub czasowo i mających kontakt z obydwoma kościelnymi rzeczywistościami. Jak radzą sobie z dylematami – duchowymi i moralnymi – na którą owa dwoistość musi ich skazywać?
Z żalem myślę też o tym, że niemiecka inicjatywa zadaje faktycznie cios rozpoczętemu przez Franciszka synodowi o synodalności. Obawiam się, że może stać się wodą na młyn dla tych, którzy otwarcie lub skrycie kontestują zamysł Franciszka jako „nowinkarstwo”, które jakoby wprowadza do Kościoła mechanizmy demokracji, zagrażając jego misji głoszenia „w porę i nie w porę”. Teraz będą argumentować: zobaczcie, do czego prowadzi synodalność... Wszystko wskazuje więc na to, że niemiecka Droga Synodalna prowadzi do rozłamu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki