Dobiega końca ten rekordowo długi Adwent, nic więc dziwnego, że myślami już chyba wszyscy jesteśmy przy wigilijnym stole. Redakcja „Przewodnika” nie stanowi tu wyjątku, a w tym ostatnim adwentowym numerze wybiegamy w przyszłość nawet jeszcze bardziej.
W swoim ostatnim tekście z nieco prowokacyjnie nazwanego cyklu „Coraz bliżej święta” ks. Artur Stopka zastanawia się, jak powinno wyglądać świętowanie z innymi. Co należy rozumieć pod pojęciem „inni”? Może to być osoba, która jest weganinem i nie zje niczego, co jest pochodzenia odzwierzęcego. Może to być osoba niewierząca, dla której Boże Narodzenie nie ma (już?) religijnego sensu. Może to być ktoś, kto chętnie spotka się z nami na świątecznym przyjęciu w szkole lub pracy, pod warunkiem że przyjęcie to będzie miało zupełnie świecki charakter – bez kolęd, opłatka, żłóbka… To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów, a wszyscy na pewno czujemy, że można by je mnożyć. Świętowanie Bożego Narodzenia z „innymi” będzie w Polsce coraz częstsze. Jak to zrobić, by spotkać się przy jednym stole, a jednocześnie nie rezygnować z tego, co w świętach Narodzenia Pańskiego najważniejsze?
Jeszcze dalej w przyszłość wybiega w swoim artykule Monika Białkowska, która zastanawia się, co dalej z tradycyjnymi odwiedzinami duszpasterskimi. Z przymrużeniem oka mógłbym napisać, że wystarczającą zachętą do przeczytania powinno być to, że Monika… broni księdza, który podczas Mszy mówił o tym, żeby przed kolędą parafianie podstawili po niego samochód, a chętnym do poczęstowania go tłumaczył, że jada ciasto drożdżowe i pija czarną herbatę. „Ten głos, owszem, mógł się wydać roszczeniowy, ale głównie tym, którzy od Kościoła i parafii żyją z daleka. Kto chociaż raz rozmawiał z księdzem o tym, jak to jest chodzić po kolędzie i co jest największą trudnością – zrozumie – napisała Monika. – Rozumiejących jednak było niewielu, i to jest ważny sygnał na temat tego, co dzieje się z kolędą. Kolęda w społeczeństwie, które jej nie rozumie, traci swój sens”.
Temat kolędy – to już zupełnie na poważnie – wywołali gdzieniegdzie sami księża, którzy już kilka tygodni temu zaczęli robić rozeznanie, ile rodzin będzie w ogóle zainteresowanych spotkaniem. Nie ma się czemu dziwić, dwa lata pandemii przyspieszyły sekularyzację społeczeństwa. Ale co w tej sytuacji zrobić? Pójść tylko do tych, którzy się wcześniej zgłoszą? Brzmi sensownie: w końcu po co narażać siebie (i towarzyszących ministrantów) na jakieś nieprzyjemne sytuacje? Ale z drugiej strony jest to „duszpasterski walkower”. – Ileż razy udało się kogoś odnaleźć i pomóc mu materialnie i duchowo dzięki kolędzie, bo ksiądz lub ministrant zapukał do drzwi – mówi ks. Damian Wyżkiewicz CM. Jak więc ocalić to, co jest istotą kolędy?
Piszemy też o cenie, jaką za obronę swojej wolności płacą Ukraińcy. Na filmach i zdjęciach widzimy ich bohaterstwo, podziwiamy niezłomność i wolę walki, ale zapominamy, że ceną za tę heroiczną postawę są m.in. zespół stresu pourazowego, trwałe obrażenia organów wewnętrznych i amputacje. Weronika Frąckiewicz przygląda się sytuacji żołnierzy, ale także osób z niepełnosprawnościami z Ukrainy, którym pomagają Polska Misja Medyczna i Stowarzyszenie Jedna Chwila.
Życzę inspirującej lektury i dobrej ostatniej prostej przed świętami Bożego Narodzenia.