Trzęsienia ziemi, głód, zaraza, prześladowania… Straszliwa przepowiednia. Co więcej, Chrystusowa przepowiednia odpowiada rzeczywistości. Staje się ciałem każdego dnia w różnych częściach świata od dwóch tysięcy lat. Wiemy o tym dobrze – nie potrzeba przypominać wszystkich nieszczęść, z którymi musiała zmierzyć się ludzkość od wspomnianego w Ewangelii zniszczenia świątyni jerozolimskiej.
Jako chrześcijanie nie możemy chować głowy w piasek, koncentrując się na tym, co wokół nas. Uznać te okropności to jednak nie dosyć. Ewangelia nie jest tylko rodzajem gorzkiej mądrości, z którą mamy sądzić świat wokół siebie. Mamy podjąć starania, by na naszą miarę, na tyle, na ile każdego z nas stać, walczyć, by świat, w którym żyjemy, stawał się sprawiedliwszy i mniej okrutny. Ale i to – diagnoza i reakcja – to wciąż jeszcze nie dosyć. Ewangelia nie tylko ma przygotować nasze serca na trudne doświadczenia, nie tylko ma dać energię do walki o sprawiedliwość, Ewangelia przynosi nadzieję.
Jezus zmierza do Jerozolimy, by stamtąd Dobra Nowina mogła zostać ogłoszona wszystkim narodom. Tuż zaś przed swoją śmiercią na krzyżu daje swoim uczniom opis nieszczęść i katastrof. Dlaczego?
Może dlatego, iż chce, by zrozumieli, że Jego śmierć obejmuje w sobie wszystkie nieszczęścia ludzkiej historii. Czy też, umieszczając tę tezę w nieco innej perspektywie, ponieważ chce powiedzieć apostołom, że całe uniwersum idzie tą samą drogą co On – drogą paschalną. Święty Ireneusz wyrażał to, odwołując się zresztą do Listu do Efezjan (1, 10), przez ideę rekapitulacji. Cała ludzka historia ze swoją wielkością, ale także z jej cierpieniem i ciemnością, została streszczona, dosłownie zgłowiona, w historii Jezusa.
Jeśli dostrzeżemy ten kosmiczny wymiar drogi podjętej przez Jezusa, będziemy móc czytać naszą historię, częściowo okrutną i niesprawiedliwą, z nadzieją. Ewangelia mówi nam bowiem nie tylko o śmierci Chrystusa. Śmierć jest drogą do zmartwychwstania. Całe stworzone uniwersum ma w jakiś sposób pójść tą drogą, już zresztą nią idzie. Nie powinniśmy się dziwić, że to się dokonuje. Nie powinniśmy też jednak być tym przerażeni. Zwycięstwo Chrystusa nad Jego własną śmiercią jest początkiem zwycięstwa, które obejmie całe uniwersum.