W czasie pandemii 18 proc. Polaków zaczęło pić więcej alkoholu niż wcześniej – wynika z międzynarodowego badania, przeprowadzonego przez sieć badawczą IRIS (Global eating, drinking and sustainability survey, 2021). Psychoterapeuci donoszą z kolei, że zwiększyła się liczba osób pijących samotnie i uzależnionych, nie tylko od alkoholu, też od np. pornografii internetowej, hazardu czy gier cyfrowych. Życie z osobą tkwiącą w nałogu jest ciężkie, tym bardziej że słyszymy zewsząd, że taką osobę należy wspierać, a nie pozostawiać samą sobie, bo to ją tylko pogrąża. Co oznacza właściwe wspieranie?
W języku angielskim rozróżnia się „enabling” i „supporting”, w języku polskim brak tak precyzyjnego określenia. Pierwsze słowo oznacza ułatwianie uzależnionemu tkwienie w nałogu, drugie – udzielanie autentycznego, pozytywnego wsparcia.
Czego nie robić?
„Pomogliśmy się mamie umyć i przebrać. Mieliśmy dla niej komplet nowej bielizny, ubrania, ręczniki i wszelkie środki higieny. Do tego naczynia, nowy materac, krzesło, pościel. (…) Kiedy dwa tygodnie później wpadliśmy do nich znowu, z naszych zakupów w domu został tylko ręcznik i jeden kubek. Mama piła z niego wódkę, której niezły zapas zgromadzili, handlując rzeczami, które im przywieźliśmy” – pisze w książce Nie jesteś skazany Grzegorz Czerwicki o swojej próbie pomocy matce alkoholiczce. Potem dodaje, że właściwie czego innego oczekiwał, był naiwny.
Osoby w nałogu są w stanie każdą rzecz, przedstawiającą choćby minimalną wartość, sprzedać, by tylko zdobyć kolejną porcję – alkoholu, narkotyków, kolejną szansę na wygraną w grze hazardowej… Dlatego rzeczą, której nie należy robić, jest wsparcie finansowe czy materialne. Choć wydaje nam się, że pomagamy takiej osobie wyjść na ludzi – bo przecież sami czulibyśmy się podle w brudzie i nędzy, w jakich ona przebywa – w nałogu człowiek zatraca poczucie godności i myśli tylko o używce.
Nie zawsze jest to tak widoczne, jak w opisanym przypadku. Gdy nałogowiec mieszka z rodziną niepogrążoną w nałogu, zadba ona o czystość w domu, ale gdyby zostawić go samemu sobie, zaczęłoby to wyglądać zdecydowanie gorzej. Co zatem robić?
Co lub kogo wspieramy
Na najbardziej ogólnym poziomie – jeżeli nasze wysiłki pomagają uzależnionemu tkwić w nałogu, nie pomagamy. Nawet jeśli wydaje nam się, że wspieramy go w trudnym okresie życia.
Wsparcie człowieka oznacza bycie nawet boleśnie uczciwym wobec niego, nazywanie po imieniu tego, co się z nim dzieje, nierobienie ani nieprzyjmowanie usprawiedliwień dla jego zachowań, powstrzymanie się od łagodzenia konsekwencji tych zachowań, naleganie na terapię uzależnień.
Wspieranie nałogu często wynika ze źle realizowanej autentycznej miłości i troski o drugą osobę: „Może trochę za dużo popił, ale nie zdemolował mieszkania, tak jak kiedyś mu się zdarzało, to postęp, jak mu teraz zwrócę uwagę, to będzie znów gorzej”; „Ona miała naprawdę ciężki dzień – wyrzucili ją z pracy, kto by w takiej sytuacji się nie załamał i nie sięgnął po wódkę?” – to przykłady usprawiedliwień. Z kolei podawanie rano „klina” i innych środków na kaca, sprzątanie bałaganu, którego narobił nałogowiec, telefonowanie do pracy, by usprawiedliwić spóźnienie (bo mąż się pochorował) to przykłady łagodzenia skutków nałogowego zachowania.
Innymi słowy – powyższe działania charakteryzuje pseudoempatia. Osoba wspierająca wczuwa się w sytuację nałogowca, pomaga mu tak, jak by chciała, by jej pomagano. Tylko że to iluzja empatii. Nałóg niszczy wyższe funkcje, pozostawiając tylko myślenie o używce. Tu nie będzie refleksji o treści np. „Kochana żonka podała mi piwo na kaca, jaka ona jest super, może nie powinienem tyle pić, bo ją ranię”. Innym ludziom trudno to sobie nawet wyobrazić.
Kolejną przyczyną wspierania nałogu może być sytuacja, w której wydaje się to mimo wszystko lepsze niż próba rozwiązania problemu. Tu przykładem może być kobieta, która na tyle boi się pozostać sama, że nie podejmie żadnych radykalnych kroków pomocowych wobec swojego konkubenta, bo jest przekonana, że ją rzuci.
Prawdziwe wspieranie osoby oznacza robienie tego, co dla niej obiektywnie najlepsze, nawet jeśli jej się to nie podoba, nie akceptuje tego czy nawet próbuje z tym walczyć. Dlatego podstawowym zachowaniem prawdziwie wspierającym jest naciskanie na leczenie, nawet jeśli w nałogowcu z początku brakuje prawdziwej motywacji do zmiany.
Przymusowy odwyk ma złą reputację. Kojarzy się zwykle z czymś nieskutecznym. Jednak nawet jeśli po nim dana osoba na nowo wraca do nałogowych zachowań, nie jest to czas stracony. Psychoedukacja podczas odwyku pozostawia zadrę i trudno udawać przed samym sobą, że dane zachowania są w porządku, terapia niejako psuje przyjemność oddawania się nałogowym zachowaniom.
Stań mocno na ziemi
Niektórzy tak przyzwyczajają się do toksycznych zachowań nałogowca, że porzucają nadzieję, że może być lepiej, uznają to za normę i cieszą się z każdej chwili, gdy te zachowania nie są aż tak bardzo toksyczne. Na przykład – przestają oczekiwać, że nałogowiec podejmie jakąś pracę, a cieszą się, że przynajmniej nie wynosi z domu cennych rzeczy na sprzedaż. Jednak nałogi są do opanowania. Alkoholizm jest chorobą, podobnie jak np. depresja czy cukrzyca. Przy odpowiednim leczeniu da się funkcjonować normalnie. Dlatego nie należy odrzucać jako kompletnie nierealnych oczekiwań, że dana osoba może zacząć żyć jak każdy inny.
Jednak to nie oznacza naiwnej nadziei, że stanie się to cudowną, nagłą przemianą. Może być tak, że aby dobra zmiana nastąpiła, konieczne będzie odizolowanie nałogowca od reszty rodziny – zwłaszcza jeśli jest agresywny i wskutek nałogu podejmuje akty przemocy. Jednak nie powinno być to proste wyrzucenie z domu, a doprowadzenie do podjęcia terapii.
Aby to nastąpiło, bliscy osoby uzależnionej też potrzebują pomocy. Potrzebują nauczenia się stawiania granic, asertywności, wypracowania nowych sposobów radzenia sobie z toksycznymi zachowaniami. Innymi słowy, niezbędne jest wzmocnienie bliskich nałogowca, tak by byli w stanie pomagać mu mądrze i potrafili zadbać wreszcie o siebie (po latach uwikłania w chory układ).
Czy pozwolić stoczyć się na dno?
Niektórzy uważają, że tylko jeśli dana osoba stoczy się na dno, pojawi się motywacja do zmiany. To bardzo mylące. Będą osoby, które po prostu (jak opisywana mama pana Czerwickiego) zwyczajnie na tym dnie się urządzą.
W roku 1996 Wanda Sztander z Instytutu Zdrowia i Trzeźwości PTP opracowała skrypt Interwencja wobec osoby uzależnionej, który doczekał się kilku wydań. Jest to doskonałe, zwarte kompendium, instrukcja postępowania – jak doprowadzić nałogowca do decyzji o podjęciu terapii. Choć trudna do dostania, warto po nią sięgnąć.
Autorka pisze między innymi: „K r y z y s jest kluczowym pojęciem w przełomie między chorobą a zdrowieniem. Trzeźwi alkoholicy mówią, że alkoholik podejmuje leczenie, gdy ból picia przewyższa ból niepicia. Gdy koszty nadużywania alkoholu zaczynają być większe niż korzyści płynące z picia. Wtedy rodzi się kryzys i ten kryzys ma wywołać lub wzmocnić interwencja”. Zwróćmy uwagę, że kryzys jest czymś innym niż stoczenie się na dno.
Interwencja, o której pisze autorka, musi być odpowiednio przygotowana. Powinny ją podjąć osoby życzliwe wobec nałogowca, ale jednocześnie stanowcze, niepoddające się manipulacji. Powinny rozumieć, że uzależnienie to choroba, a jej istotą jest utrata kontroli nad nałogowym zachowaniem. Do wyjścia z niego nie wystarcza zwykła siła woli i szczere postanowienie poprawy.
Opisana interwencja jest postawieniem nałogowca pod ścianą, przyparciem do muru. Zaczyna się od spokojnego opisania wszystkich dostępnych faktów i incydentów dotyczących nałogowego zachowania. Na przykład: „W ostatnim miesiącu tylko w niedziele byłeś trzeźwy. W pozostałe dni przychodziłeś z pracy wieczorem i zawsze czuć było od ciebie alkohol” czy „W tym tygodniu dwa razy nie poszedłeś do pracy, bo grałeś do wczesnych godzin porannych i poszedłeś spać dopiero o 7.00 rano”. Ważne jest, by zebrać tych konkretnych przykładów naprawdę sporo, by trudno było udawać, że to tylko pojedyncze przypadki.
Drugim elementem interwencji jest zakomunikowanie: „Chcemy, żebyś się leczył (leczyła)” i zgodnie z zasadą „kuj żelazo póki gorące” od razu przedstawienie konkretnej propozycji, np. „Jutro o godzinie 14.00 jesteś umówiony na rozmowę i konsultację w ośrodku z lekarzem. Pomogę ci się spakować, a Roman zawiezie cię tam swoim samochodem”.
Ostatnim ważnym elementem (o ile nałogowiec będzie stawiał opór) jest postawienie realnego ultimatum. Na przykład pracodawca może powiedzieć: „Jeśli nie będziesz się leczyć, rozstajemy się. To zależy w tej chwili od ciebie”. Co ważne, ultimatum musi być realne i możliwe do przeprowadzenia. To nie mogą być pogróżki bez pokrycia.
Po szczegóły przygotowania takiej interwencji zapraszam do samej publikacji, natomiast to, co ważne – pokazuje ona, że można pomóc osobie uzależnionej, zanim stoczy się na dno, z którego już nie będzie chciała się podnieść.
ŻYCIE Z OSOBĄ UZALEŻNIONĄ – TO WARTO WIEDZIEĆ
Uzależnienie jest chorobą, nie da się poradzić sobie z nią zwyczajnie siłą woli, tak samo jak siłą woli nie pozbędziemy się np. zapalenia płuc. Wymaga leczenia.
Dla nałogowca moment sięgnięcia po używkę (pierwszy kieliszek, odpalenie gry cyfrowej, wrzucenie żetonu do automatu gry hazardowej, pierwsza dawka narkotyku) redukuje do zera postanowienie oparcia się pokusie. Uruchamia automatyczną reakcję mózgu, tak jak np. wciśnięcie guzika w pralce uruchamia pranie.
Ofiara nałogu z czasem rozwija bardzo efektywny system iluzji i zaprzeczania, przez co jest w stanie skutecznie oszukiwać się, że jest z nią wszystko w porządku.
Właśnie dlatego niezwykle rzadkim doświadczeniem jest, by ktoś podjął sam decyzję o leczeniu, potrzebna jest z reguły interwencja z zewnątrz.
Stąd potrzebna jest mądra pomoc życzliwych nałogowcowi osób, ukierunkowana na wysłanie go na leczenie i jego kontynuację w razie potrzeby.
Rodzina nałogowca powinna zasięgnąć nie tylko porady, ale zyska na wzmocnieniu np. w postaci terapii rodzinnej czy indywidualnej. Należy nie tylko zasięgnąć porady u psychologa uzależnień, ale też prawnika (to pomaga w przygotowaniu realnego ultimatum i obronie bezpieczeństwa rodziny).