Logo Przewdonik Katolicki

Nie kieruje nami ewangeliczny duch odwagi

Małgorzata Bilska
il. A. Robakowska/PK

Rozmowa z Aleksandrem Bańką - liderem Centrum Duchowości w Tychach; filozofem (dr hab., prof. Uniwersytetu Śląskiego), politologiem. Delegatem Kościoła w Polsce na otwarcie procesu synodalnego w Rzymie.

Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi wysłało do wszystkich księży w Polsce 27-stronicową broszurę Synodalność. Koniec Kościoła, jaki znamy? Ostrzega ich przed synodalnością, gdyż wyrażenie przez wiernych potrzeb i opinii grozi… zmianami. Organizacja broni „autentycznej Tradycji katolickiej”. Gdzie jest autentyczny Duch Święty? Ludzie zgubili busolę i każdy słyszy Go jakby gdzie indziej.
– Cóż, nie dziwię się temu gubieniu busoli, bo rzeczywiście żyjemy w czasie sporego zamętu. Ja osobiście jestem przekonany, że warto trzymać się tego, co jasno zdefiniował sam Kościół w toku rozwoju swej doktryny. Jeśli weźmiemy więc do ręki Katechizm Kościoła katolickiego czy Kodeks prawa kanonicznego, to zobaczymy wyraźnie, że „autentyczny” Duch Święty jest tam, gdzie następca św. Piotra, a dokładniej – w jedności kolegium biskupów z Ojcem Świętym. To jest właśnie Magisterium Kościoła, które ma władzę autorytatywnego nauczania prawd wiary i jeśli nie chcemy zbłądzić, najzwyczajniej powinniśmy tego głosu słuchać.

Stowarzyszenie to organizacja broniąca m.in. hierarchiczności, czyli modelu wspólnoty, w której kapłani rządzą i uczą, a wierni są posłuszni i biernie nauczani. Jednocześnie – będąc organizacją świeckich – sama kwestionuje nauczanie następcy św. Piotra i część nauki Kościoła. Na jej portalu można znaleźć treści, że „posłuszeństwo ma granice” itd. Z czego wynika ta niespójność?
– Nie chciałbym w tym miejscu oceniać samego stowarzyszenia – każdy może wyrobić sobie w tej kwestii opinię, czytając proponowane przez nie treści. Na pytanie, które Pani stawia, warto odpowiedzieć w szerszej perspektywie, bo opisuje ono zjawisko od pewnego czasu znacząco narastające w Kościele.
Z jednej strony obserwujemy więc u wielu katolików potrzebę utrzymania jego superhierarchicznej wizji – niebiblijnej i de facto nieeklezjalnej, wyrosłej w drugim tysiącleciu chrześcijaństwa. Bądź co bądź taka wizja daje jednak pewne poczucie bezpieczeństwa, stabilności i ortodoksji. Z drugiej natomiast – nieufność wobec tej hierarchii i tendencję do legitymizowania jej przedstawicieli w takim zakresie, w jakim ich poglądy doktrynalne i postawy duszpasterskie odpowiadają subiektywnym przekonaniom zwolenników takiego superhierarchicznego modelu. „Urzędem Nauczycielskim” stają się w tej sytuacji poszczególne jednostki, w duchu założenia: będziemy was słuchać, o ile wasze nauczanie odpowiada temu, co chcielibyśmy usłyszeć, co w naszym przekonaniu zgodne jest z kościelną tradycją.
Trudno jednak zdiagnozować jednoznaczną przyczynę takiego stanu rzeczy. Myślę, że jest ich wiele: specyfika czasów, w których żyjemy, silna potrzeba kontrolowania rzeczywistości, większe poczucie podmiotowości i niezależności, upadek autorytetów (w tym również kościelnych), ale także zamęt po ludzkiej stronie samego Kościoła i fakt, że wiele kwestii doktrynalnych czy duszpasterskich jest w nim wciąż komunikowanych bardzo niejasno.

W epoce płynnej ponowoczesności i sekularyzacji można stracić poczucie bezpieczeństwa. Łatwo zwrócić się wtedy ku sprawdzonym koleinom na zasadzie: „Sto lat temu kościoły były pełne, więc jak niczego nie zmienimy, to będą pełne!”. Ale zmienia się kontekst. Użyję metafory: można przywrócić zwrot „Pani Matko” i całowanie mamy w rękę. To jednak nie sprawi, że wróci dawny model rodziny. Skąd w katolikach tyle lęku przed zmianą?
– Może stąd, że często nasza wiara jest oparta na neurotycznych podstawach, że nie kieruje nami ewangeliczny duch odwagi, ale raczej podświadoma obawa, że w konfrontacji ze światem nawet Duch Święty nam nie pomoże. W związku z tym trzeba się przed światem chronić. Patrząc globalnie, idzie za tym ryzyko dywersyfikacji Kościoła na wiele odseparowanych, wrogich sobie enklaw opartych na przekonaniu, że to właśnie ich członkowie są ową „małą trzódką” stojącą na straży autentycznej katolickiej prawdy. Problem w tym, że taka postawa jest drogą donikąd.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki