Logo Przewdonik Katolicki

Synod to wspólna droga

Monika Białkowska
Msza św. na zakończenie Synodu Biskupów dla Amazonii, 27 października 2019 r. fot. Grzegorz Galazka/Getty Images

Raz po raz dobiegają nas głosy o kolejnych ruchach synodalnych. Droga synodalna w Niemczech dla wielu stała się synonimem herezji. O co tak naprawdę chodzi w synodalności i czy trzeba jej się bać?

W trakcie przemówienia do członków Krajowego Biura Katechetycznego włoskiego episkopatu na początku lutego br. papież Franciszek powiedział, że we Włoszech powinien „rozpocząć się proces synodu krajowego, wspólnota po wspólnocie, diecezja po diecezji”. Papież odwołał się tu do pytania, które stawiał już w listopadzie 2015 roku: czy nie nadszedł już czas na zwołanie synodu, na którym można by otwarcie przedyskutować sprawę odnowy życia kościelnego we Włoszech. Watykaniści podkreślają, że słowa papieża nie są jedynie sugestią, ale zdecydowaną prośbą o to, by wszyscy członkowie Kościoła mieli głos i zostali wysłuchani. 

Synodalni dekanalni
Biskupi włoscy na razie synodu nie zwołują. Jednak w archidiecezji mediolańskiej trwa właśnie reforma dekanatów, w których powstaną zgromadzenia synodalne. Taka reforma dekanatów – wyjaśnia prałat Agnesi, wikariusz generalny – ma na celu „nasłuchiwanie” wszystkich znaków Ewangelii obecnych na naszym terenie geograficznym i „egzystencjalnym”. Chcemy wzrastać w naszej zdolności dochodzenia do decyzji „synodalnych”, aby dokonywać wyborów misyjnych oraz wspierać ewangeliczne świadectwo w różnych obszarach ludzkiego życia, od szkoły po zdrowie, od wolontariatu po sport. 
Dziekan w zreformowanym systemie ma być znakiem komunii, ma gromadzić ludzi i wzmacniać charyzmaty, które Duch Święty daje w swoim Kościele. Animować i ukierunkowywać życie dekanalne mają świeccy. 

Synod Europejski?
Kard. Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga i przewodniczący Komisji Konferencji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), w wywiadzie dla portalu internetowego Katolisch.de wyszedł z propozycją utworzenia synodu europejskiego. Synod taki miałby być nie specjalnym zgromadzeniem biskupów, a raczej platformą spotkań i dyskusji dla biskupów naszego kontynentu. Zdaniem hierarchy umocniłby postawy otwartości i rozeznania. – Kościoły zawsze myślą, patrząc na sytuację w swoich krajach – przekonywał kard. Hollerich – Potrzebujemy większego dzielenia się. 
Postulat synodu o Europie wysunął wcześniej bp Franz-Josef Bode z Osnabrücka. W listopadzie 2019 roku w wywiadzie w jednym z tygodników mówił o tym, że tematem takiego synodu powinno być pytanie, „jak chrześcijanie w tym regionie i w tych czasach mogą wiarygodnie żyć swoją wiarą”. Bp Bode uzależnił jednak zwołanie takiego synodu od sukcesu niemieckiej drogi synodalnej.

Niemiecka droga
W Niemczech od grudnia 2019 roku trwa droga synodalna. Wypracowany w niej został już dokument nazywany „Tekstem podstawowym” – dokument ten ostatecznie ma być przegłosowany jako oficjalna uchwała drogi synodalnej. Stolica Apostolska analizuje zawarty w dokumencie zestaw propozycji, odnoszący się między innymi do sposobu wybierania biskupów i proboszczów przez osoby świeckie oraz do prawa świeckich do uchylania decyzji biskupów. Papież Franciszek już w czerwcu 2019 roku przypominał, że na drodze synodalnej nie można zmieniać ani nauczania, ani dyscypliny Kościoła, a biskupi niemieccy otrzymali list z ostrzeżeniem, że decyzje podjęte w „procesie synodalnym” nie  będą miały „ważności eklezjologicznej”, czyli wpływu na zmianę nauczania Kościoła o samym Kościele. Decyzje synodalne będą mogły mieć tylko skutek praktyczny, dotyczący sposobu funkcjonowania Kościoła.
Wobec powyższych zjawisk trudno nie  zapytać – czym w zasadzie jest synodalność w Kościele i gdzie są jej granice? 

Synod znaczy razem
Słowo „synod” pochodzi od greckiego sin hodos, co oznacza „iść razem” i pierwotnie odnosiło się po prostu do Kościoła jako wspólnoty tych, którzy wspólnie idą drogą, którą jest Chrystus. Nie będzie nadużyciem więc powiedzieć, że słowa „Kościół” i „synod” są synonimami. 
Już w drugim wieku chrześcijaństwa, kiedy Kościół się rozwijał, powstawały nowe biskupstwa i nowe prowincje kościelne, oczywistym się stało, że chrześcijanie żyjący w różnych miejscach muszą się ze sobą spotykać i rozmawiać: nie tylko po to, żeby pozostać jednością ducha, ale przede wszystkim, by zachować jedność wiary. W ten sposób zaczęły być zwoływane pierwsze synody diecezjalne i prowincjonalne. 
Takim synodem, który wypracował prawomocne dla całego Kościoła decyzje, był Sobór Nicejski z 325 roku (soborem nazwany później, w 431 roku w Efezie). W Nicei spotkało się około 250 biskupów, którzy podczas obrad sformułowali wyznanie wiary, w którym sprecyzowana została nauka o Bogu Ojcu i Synu Bożym – oraz uznali, że Bóg jest współistotny Ojcu (homoousios). To już było więcej niż proste czytanie Biblii: to było budowanie podstaw nauki chrześcijańskiej na bazie filozofii greckiej. Synod przyjął również jednolitą dla całego Cesarstwa Rzymskiego datę obchodów Wielkanocy, ustaloną na niedzielę po  pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Ranga tych ustaleń, aktualnych do dziś, pozwala nam uświadomić sobie, jaką wagę mają orzeczenia synodów, ale też jak mocno synody są wpisane w tkankę Kościoła.
Z czasem zaczęto odróżniać synody od soborów. Choć jedne i drugie są realizacją synodalności Kościoła, na synodach spotykają się Kościoły lokalnie, więc podjęte decyzje nie mają charakteru powszechnego. Sobory to zgromadzenia wszystkich biskupów w łączności z papieżem: ich decyzje są zobowiązujące dla całego Kościoła. 

Różni w jedności
Synod to jednak jeszcze nie jest synodalność. Czym zatem ta synodalność jest? Jak ją zdefiniować? Próbę taką podjęła Międzynarodowa Komisja Teologiczna w dokumencie „Synodalność w życiu i misji Kościoła” z 2018 roku. Synodalność oznacza, że wszyscy wierni w Kościele są równymi sobie w godności podmiotami, towarzyszami wspólnej podróży. Wszyscy również, jako uczestniczący w kapłaństwie Chrystusa, są powołani do tego, by w Kościele odgrywać aktywną rolę. To pierwsze i najważniejsze założenie.
Założenie drugie to docenienie roli nie tylko pojedynczych wiernych, ale i Kościołów lokalnych, które, jak czytamy w dokumencie, „w nowatorski sposób urzeczywistniają jedyny Lud Boży w różnych kontekstach kulturowych i dzielą się swoimi darami (…). Różnorodność Kościołów lokalnych – z własnymi dyscyplinami kościelnymi, obrzędami liturgicznymi, dziedzictwem teologicznym, darami duchowymi i normami kanonicznymi – jest „wspaniałym świadectwem katolicyzmu Kościoła niepodzielnego”.
Papież, Piotr nie jest tu monarchą absolutnym. Pełni on raczej posługę jedności wobec tego bogactwa różnic, które w synodalności może wybrzmieć, nie wyłączając przy tym nikogo ze wspólnoty Kościoła powszechnego. Mówiąc prościej: w synodalności Kościoła możemy lokalnie być różni – ostatecznie pozostając w jedności dzięki posłudze papieża. 

Wspólnota z pasterzami 
W Kościele synodalnym nie ma również różnicy godności ani dystansu między wspólnotą a jej pasterzami – są tylko różne zadania we wzajemnej komunii. Oznacza to, że „w Kościele synodalnym cała wspólnota, w różnorodności swoich członków, jest wezwana do wspólnej modlitwy, słuchania, analizowania, dialogu, rozeznawania i doradzania w podejmowaniu decyzji duszpasterskich, które jak najbardziej odpowiadają woli Bożej”. Decyzje podejmują pasterze, ale powinni zawsze słuchać głosu wiernych, a w wielu wypadkach mają wręcz obowiązek zasięgania ich opinii. Synod zatem, ani żadne zgromadzenie świeckich, nie może podejmować decyzji bez swoich pasterzy. Proces synodalny musi się odbywać wewnątrz hierarchicznie zorganizowanej wspólnoty. Synodalność w swoich założeniach wymierzona przeciwko hierarchiczności przestaje być kościelna i traci swój ożywczy sens. 

Duch, nie demokracja
Synodalność nie jest więc jakąś procedurą roboczą, ale szczególną formą życia Kościoła. Nie oznacza demokracji, w której większość może przegłosować swoje postulaty. Jest wspólnym wsłuchiwaniem się w to, co Duch Święty ma do powiedzenia Kościołowi. „Podczas gdy proces demokratyczny służy przede wszystkim wyłonieniu większości, synodalność jest wydarzeniem duchowym, którego celem jest osiągnięcie trwałej i przekonującej jednomyślności na drodze rozeznania, w przekonaniach wiary i w konsekwencji w sposobie życia poszczególnych chrześcijan i wspólnoty Kościoła” – pisze kard. Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Tak jak w demokracji chodzi o przegłosowanie racji większości, w synodzie chodzić będzie o znalezienie tego, co wszystkich w Kościele połączy. 

Mądrze i bez lęku
Jak to się zatem ma do ruchów synodalnych, które pojawiają się w Kościele, również w Polsce (w duchu synodalności czytać się powinno bowiem również inicjatywę Kongresu Katoliczek i Katolików)? 
Wydaje się, że każdy z nich rozpatrywać trzeba osobno. Na pewno nie trzeba patrzeć na nie z lękiem. Synodalność, choć jest pojęciem nowym, w swojej istocie po prostu jest Kościołem i jeśli jest zdrowa, budować może Kościół tak, jak budowała go przez wieki. 
Brak lęku nie oznacza jednak braku mądrości. Mądrość dotyczyć powinna po pierwsze zgodności stawianych tez i projektów z nauką i prawem Kościoła. Synodalność oznacza bowiem czytanie znaków czasu, czyli aplikowanie Ewangelii do coraz to nowych okoliczności życia, ale nie oznacza zmiany doktryny Kościoła. 
Mądrość dotyczyć powinna również zakresu podejmowanych tematów. Jeśli rozumiemy, że na poziomie parafialnym (co również jest synodalnością) rada duszpasterska nie może zdecydować o programie duszpasterskim dla Kościoła w Polsce – rozumieć musimy również, że synod diecezjalny czy nawet krajowy nie może wprowadzać zmian, które dotyczą Kościoła powszechnego. Nie ma on takiej mocy, a wmawianie jej wspólnocie jest niczym innym, jak karmieniem jej złudną nadzieją, która skończyć się może wyłącznie rozgoryczeniem i buntem.
Trzecia mądrość dotyczy motywacji. Jeśli ruchy synodalne wyrastają nie z chęci dialogu, ale z opozycji wobec biskupów, jeśli nie ma w nich chęci współpracy, są one sprzeczne z samym założeniem synodalności jako takiej – a więc jednocześnie oderwane od praktyki i ducha Kościoła. 

Dorastać i czekać
Owszem, punkt ten w praktyce może oznaczać zatrzymanie synodalności w Kościele. Widać to wyraźnie choćby na włoskim przypadku, gdzie papież, przynaglający do synodu, wyraża wręcz pewną niecierpliwość – część biskupów  stawia opór, a inni milczą. Nie zmienia to jednak faktu, że synodalność w Kościele jest dialogiem, a dialogu żadna strona nie może prowadzić sama. Obie muszą do niego dorosnąć i zauważyć jego potrzebę. Jeśli któraś ze stron nie jest gotowa, druga może tylko czekać. Rozmowa na siłę, choćby najbardziej potrzebna, jest zaprzeczeniem idei wspólnoty i zwyczajnie nie może się udać.  

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki